Przysiężny rozumie już różnicę między dużymi turniejami a challengerami

Z Australian Open na... Roland Garros. Michał Przysiężny po nieudanym debiucie w Melbourne przenosi się na wyspę Réunion, gdzie ląduje się na lotnisku imienia urodzonego tam słynnego lotnika, patrona kortów w Paryżu.

W przyszłym tygodniu na Réunion odbędzie się turniej cyklu ATP Challenger o puli nagród 30 tys. euro, a Przysiężny będzie jedną z gwiazd. Występ tam ma na celu przygotowanie go do startu w imprezie ATP World Tour na kortach twardych w Johannesburgu (pula nagród 442,5 tys. dol.; od 31 stycznia), w tygodniu następującym po Australian Open.

Przysiężny, druga rakieta polskiego tenisa, miał opuścić Melbourne jeszcze w poniedziałek, tego samego dnia, w którym przegrał z Igorem Kunicynem.

W rozmowie z "Rzeczpospolitą" głogowianin opowiadał o treningach z Rogerem Federerem w Dubaju: - Zobaczyłem, jakie są moje braki i z jaką lekkością gracz jego klasy to wykorzystuje. Wiem na co można sobie pozwolić w challengerach, a czego nie można robić mierząc się z zawodnikami z Top 10. Mimo że przegrałem dwa kolejne mecze w I rundach, uważam, że treningi z Rogerem były owocne.

Komentarze (0)