Pozytywny wynik testu dopingowego i zawieszenie na miesiąc mimo udowodnienia niewinności. Duża krytyka po zachowaniu w stosunku do chłopca podającego piłki podczas Indian Wells, zastanawiające zachowanie na korcie i wyraźne problemy w komunikacji ze swoim sztabem podczas meczów. A przede wszystkim brak awansu do finału turnieju WTA od 10 miesięcy.
Iga Świątek przeżywa najtrudniejszy czas od jesieni 2020 roku, gdy po raz pierwszy wygrała turniej Wielkiego Szlema i weszła z drzwiami do światowej czołówki kobiecego tenisa.
Ostatnia porażka w ćwierćfinale WTA 1000 w Miami z nastoletnią Alexandrą Ealą, która przed turniejem zajmowała 140. miejsce w rankingu, wywołała ogromne poruszenie i nasiliła pytania - przede wszystkim o to, czy współpraca z trenerem Wimem Fissettem układa się należycie i czy można być optymistą przed kolejną częścią sezonu, której punktem głównym będzie tak przyjazny dla niej do tej pory Roland Garros.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Znakomita atmosfera w kadrze. Tak się bawią Hiszpanie
"Nie widzę warsztatu u trenera"
- Stała się rzecz dziwna, bo do tej pory narzekało się głównie na monotonność Igi, że w jej grze brakuje skrótów czy innych elementów rozrywkowych. Te miał wprowadzić Wim Fissette, ale nic z tego jeszcze nie widzieliśmy - przekonuje w rozmowie z WP SportoweFakty trener i komentator Eurosportu Lech Sidor. - A na dodatek brakuje już tych podstaw, do których w razie problemów zawsze mogła wrócić i nimi wygrywać mecze. Dzisiaj tego nie ma, w zamian widzimy tenisistkę całkowicie pogubioną. Oglądamy fatalne mecze, na dodatek nie poznajemy zachowania Igi - dodaje.
Przypomnijmy, że Belg Wim Fissette rozpoczął pracę z Igą Świątek w listopadzie ubiegłego roku, zastępując na stanowisku pierwszego trenera Tomasza Wiktorowskiego. Zapowiadał, że chce wprowadzić w jej grze zmiany: przede wszystkim prezentowania tenisa bardziej urozmaiconego, przejmowania inicjatywy w meczu i częstszych wizyt pod siatką.
Po kilku miesiącach ich współpracy nasz ekspert tego zupełnie nie widzi i nie jest w tej kwestii odosobniony.
- Mam pretensje do trenera, że trzyma się utartych szlaków. Z tego, co widać i słychać w telewizji, brakuje konstruktywnych podpowiedzi, zwłaszcza było to widać w meczu z Ealą. A może się boi coś powiedzieć? Nie widzę u niego warsztatu. W karierze pracował już z ukształtowanymi tenisistkami, jak Naomi Osaka czy Simona Halep, dostawał w ręce "gotowce". A tu ewidentnie trzeba pomóc. Widać, że nie potrafi dotrzeć do Igi, a przecież mija już pół roku tej współpracy.
Jego zdaniem nowe elementy w grze Polki trzeba było wprowadzić wcześniej, choćby podczas turnieju w Indian Wells.
- Tam miała trzy łatwe mecze z rzędu, to był świetny poligon. A tak mieliśmy łupaninę. A przecież nie wprowadzisz zmian w starciu z Aryną Sabalenką. Trudno teraz od tenisistki wymagać, bo gdzie miała się tego nauczyć? - rozkłada ręce komentator stacji Eurosport.
"Słowa Igi mnie przeraziły"
Mnóstwo komentarzy wywołało zachowanie Świątek w stosunku do teamu podczas spotkania z Ealą w Miami. W drugim secie na słowa swojego trenera Polka ze złością odpowiedziała: "Próbuję!". Potem tłumaczyła w wywiadzie, że nie lubi sytuacji, gdy ciągle słyszy ze swojego boksu podpowiedzi.
Sidor: - Trochę przeraziły mnie słowa Igi w Canal Plus, że ona nie lubi, gdy ktoś z boksu ciągle coś jej podpowiada. To po sześciu miesiącach trener tego nie wie? To mogło się zdarzyć podczas ich pierwszego czy drugiego wspólnego turnieju, a nie teraz!
Podczas tego samego spotkania mikrofony wyłapały też słowa Macieja Ryszczuka, trenera Polki od przygotowania fizycznego. Ten w zdecydowany sposób zwrócił się do tenisistki, by zaczęła stosować się do podpowiedzi sztabu. "W końcu raz posłuchaj" - takie słowa miały paść z jego ust.
- Poznałem Macieja Ryszczuka, to niezwykle spokojny i opanowany człowiek. Jeżeli taki facet już się wkurzył podczas meczu, to nie jest najlepiej. On też chyba widzi, że z jego pracy niewiele wynika potem na korcie i że on też w końcu za to oberwie. Powstają duże rysy na tym obrazku Igi i jej teamu. Są ekipy mniej emocjonalne, gdzie jeszcze pewnie niesnaski można zakryć. Ale tu jest za dużo emocji, Iga jest zbyt wybuchowa, żeby to ukryć - mówi ekspert.
Nie da się nie zauważyć, że już od kilku miesięcy naszej tenisistce na turniejach nie towarzyszy jej ojciec Tomasz, wcześniej często pojawiający się podczas spotkań córki. Według naszego eksperta on mógłby wspomóc tenisistkę w stresowych sytuacjach.
- Nieraz mówiłem, że Iga nigdy nie była taka grzeczna, była raczej krnąbrna, oporna, ale można było do niej dotrzeć. Często robił to jej tata, to jemu mogła się wypłakać, on ją potrafił pocieszyć czy też postawić do pionu. Teraz go nie widać, ostatni raz był na jej turnieju jeszcze w ubiegłym roku. I choć Iga przyjaźni się z Darią Abramowicz, to jednak to jest jej sztab, oni pracują za pieniądze, nigdy nie zastąpią ojca. Może czas, żeby wyszedł z ukrycia?
Granica się zatarła?
Tematem dyżurnym po porażkach Igi Świątek jest wspomniana Daria Abramowicz, psycholożka odpowiadająca za przygotowanie mentalne. Nie da się jednak nie zauważyć, że jest nie tylko członkiem sztabu, ale także jej bliską koleżanką. Spędzają ze sobą mnóstwo czasu nie tylko podczas treningów, ale też poza kortem.
- Jest to bardzo nietypowa współpraca. Przyznam, że w moim środowisku nie potrafiłbym wskazać takiej sytuacji, gdzie te relacje tak bardzo się zacierają - wprost stwierdza Jakub B. Bączek, trener mentalny, mający za sobą pracę m.in. z reprezentacją Polski siatkarzy. - Znam wiele tandemów sportowiec-psycholog, czy to w sporcie polskim czy zagranicznym, jednak nie spotkałem się jeszcze, by to było tak bliskie. Z punktu literatury przedmiotowej niesie to za sobą wiele zagrożeń - tłumaczy.
Nasz ekspert wskazuje przede wszystkim na możliwość braku obiektywnej oceny sytuacji przez psycholożkę.
- Gdy traktujemy drugą stronę jak koleżankę czy przyjaciółkę, po prostu przestajemy być obiektywni. Trudno oceniać, trudno też czegoś wymagać od zawodniczki. Na dodatek w takiej sytuacji relacja przestaje być bezstronna, a psychologowi coraz łatwiej wpłynąć na sportowca. Prowadzi to także do pokus i zbyt mocnej kontroli zawodnika, a przecież powinniśmy uczyć samodzielności w działaniu, a nie uzależniać sportowca od siebie - przekonuje.
Ktoś jednak może odpowiedzieć, że charakter relacji Świątek z Darią Abramowicz nie musi być taki zły, skoro działał przez tyle lat i przynosił efekty na korcie.
- Mamy cały katalog kooperacji, które po pewnym czasie się wypaliły. Coś dobrze szło, ale po jakimś czasie obie strony wyczerpują możliwość uczenia się od siebie. W sporcie zmiany są czymś normalnym, zwłaszcza rozstania z trenerami. Ale w tej sytuacji jest to o tyle nietypowe, że nawet po zmianie szkoleniowca przez Igę Świątek było wiele głosów, że to mniej istotne niż zmiana psycholożki - kończy Bączek.
- Zgadzam się tutaj z Jerzym Janowiczem, który wprost powiedział, że jego zdaniem ona nie jest już jej psychologiem, ale przyjaciółką. Trudno się z nim nie zgodzić. Daliśmy, jako komentatorzy, czas trenerowi i Darii Abramowicz na poprawę po turnieju w Dubaju. I dziś niestety można wystawić im w skali szkolnej dwójkę. Bo niestety, na korcie wygląda to źle, a może być jeszcze gorzej - dodaje Sidor.
Przed Polką wkrótce gra na nawierzchni ziemnej, na której wprawdzie zawsze radziła sobie znakomicie, jednak ubiegłoroczne sukcesy - wygrane turnieje w Madrycie, Rzymie i French Open - sprawiły, że ma wiele do stracenia.
- Przed nami wkrótce turnieje na nawierzchni ziemnej, gdzie Iga ma do obrony aż cztery tysiące punktów! A rywalki wysłały w świat sygnał, wręcz pokazały jak w podręczniku, jak dobrać się do Igi Świątek i z nią wygrać. Pamiętajmy, że nikt nie lubi takiej dominacji jednej zawodniczki, każdy chce wygrywać, dziewczyny nauczyły się już trochę z nią grać. A Iga wygląda trochę na złą i naburmuszoną, że inne się rozwijają. A czego się spodziewała? Ona nawet swoją dobrą grą daje innym paliwo i chęć do rewanżu. Wygląda, jakby jej głowa nie dawała sobie rady, że świat ją zaczyna doganiać - twierdzi komentator.
Iga Świątek zrezygnuje z turnieju?
W sport.pl na temat sytuacji Igi Świątek wypowiedział się Piotr Woźniacki, ojciec byłej liderki światowego rankingu, którego zdaniem nasza tenisistka powinna wziąć pod uwagę krótki odpoczynek.
- Iga powinna sobie w tej chwili wziąć trzy-cztery dni wolnego, ale absolutnie bez nikogo z teamu. Bez żadnego tenisa. Powinna spędzić czas z koleżanką czy z kolegą na przykład z klasy, do której chodziła w jednej czy w drugiej szkole. Na pewno jakieś fajne kontakty ma. Powinna złapać od tego wszystkiego oddech. Bo tego jest za dużo - ocenił.
Według naszego rozmówcy jest to temat godny przemyślenia. - Jest to jakiś pomysł, tylko pytanie: czy jest możliwe że sztab puści Igę samą bez kontroli? I czy ona sama sobie na pozwoli i będzie dobrze się z tym czuła? Może ją zacząć "nosić". Ale może powinna się choć na chwilę wyzwolić z tych układów, nie wiem, pojechać na plażę i choć na chwilę o wszystkim zapomnieć. A na pewno nie zapomni jak się gra, kondycji też nie straci.
Zanim jednak Iga Świątek rozpocznie grę na turniejach WTA na mączce, może pojawić się w Polsce. W dniach 10-12 kwietnia w Radomiu odbędzie się turniej kwalifikacyjny grupy E Billie Jean King Cup, gdzie rywalami Biało-Czerwonych będą ekipy Szwajcarii i Ukrainy.
Czy wiceliderka światowego rankingu weźmie w nim udział? Czy może powinna zrezygnować?
- Gdyby pojawiła się w Radomiu i wszystko poszło po jej myśli, to mogłoby pomóc się jej odbudować. Ale czy nie wystraszy się drugiego scenariusza? Przecież gdyby coś poszło nie tak, spadłaby na nią na pewno duża krytyka. Jak wtedy, po takim mentalnym rozbiciu, przystąpić do gry w Stuttgarcie, Madrycie i Rzymie? Nie chciałbym być w skórze nikogo z jej sztabu - podsumowuje Lech Sidor.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty