Puchar Davisa: Nowa generacja muszkieterów chce tworzyć historię

Francuzi dziewięciokrotnie sięgali po Puchar Davisa, co daje im trzecie miejsce na liście honorowej, pierwsze w Europie. Za ich największy triumf uważa się zatrzymanie Amerykanów w 1991 roku w Lyonie, tam gdzie w tym sezonie zapewnili sobie szansę walki o kolejny tytuł (3-5 grudnia w Belgradzie).

W tym artykule dowiesz się o:

W latach 1925-33 Francuzi nieprzerwanie grali w finale Pucharu Davisa, zdobywając trofeum sześciokrotnie z rzędu. Ich gwiazdami byli René Lacoste i Henri Cochet, liderzy grupy zwanej "Czterema muszkieterami". Oprócz Lacoste (siedem tytułów mistrza turniejów zwanych potem wielkoszlemowymi) i Cochet (osiem trofeów w Paryżu, Wimbledonie i Nowym Jorku) wielką drużynę tworzyli także Jean Borotra i Jacques Brugnon. Ta czwórka między 1920 a 1930 wygrała 20 wielkoszlemowych imprez w singlu i 23 w deblu.

To byli "muszkieterowie", nazwani tak w nawiązaniu do opublikowanej w połowie XIX w. przez Alexandre'a Dumas powieści o trzech muszkieterach (Athos, Porthos i Aramis, potem dołączył d'Artagnan) króla Ludwika XIII. Także tenisiści stali się bohaterami, a ich legenda (i pomniki) dziś rozpalają serca spragnionych kolejnych sukcesów rodaków.

Po wojnie w tenisie dominowały Australia i Stany Zjednoczone. Puchar Davisa zdołały zdobyć m.in. Afryka Południowa i Czechosłowacja, zanim Francja ponownie zagrała o tytuł (1982). Sześć finałów w Erze Otwartej i trzy triumfy to jakaś rekompensata "trójkolorowych" za tytuł wielkoszlemowy, na który nie mogą doczekać się od 1983 roku.

FINAŁY FRANCJI W ERZE OTWARTEJ

1982 - porażka 1:4 z USA w Grenoble

22-letni Yannick Noah i 19-letni debiutant Henri Leconte (poruszenie wywołało niewystawienie Thierry'ego Tulasne) stanęli naprzeciw niewiele od nich starszego, ale już wtedy niezwykle utytułowanego (US Open, Masters) Johna McEnroe, który w deblu wystąpił oczywiście ze swoim znakomitym partnerem Peterem Flemingiem, pod kapitańską batutą Arthura Ashe'a, którego imię nosi dziś największy stadion tenisowy. Czy gospodarze mieli szanse, nawet na korcie ziemnym (pod koniec grudnia naturalnie pod dachem)? Noah, który pół roku potem wygrał Roland Garros, po niewykorzystaniu sześciu break pointów przegrał otwierającego seta 10:12, łatwo wygrał dwa kolejne i wtedy losy meczu zmieniła dopuszczona regulaminem 15-minutowa przerwa, której Ashe zażądał za namową swojego asa. Potem Leconte, półtora miesiąca wcześniej pogromca nie tylko Fibaka, ale i Wilandera, urwał jedną partię Gene'owi Mayerowi, także zawodnikowi ze światowej czołówki. 0:2 przed deblem McEnroe/Fleming to był praktycznie wyrok. Francuzi generalnie odzyskali jednak wiarę w to, że znów mogą wiele zdziałać drużynowo: w drodze do finału odprawili Argentyńczyków z Vilasem (na wyjeździe) i Czechosłowaków z Lendlem.

1991 - zwycięstwo 3:1 nad USA w Lyonie

Gdy we wrześniu tego roku do Lyonu na półfinał przyjechali Argentyńczycy, gospodarzom śniło się powtórzyć to co uczynili w 1991 w tej samej hali z Amerykanami. Z Samprasem i Agassim! To była sensacja Francuzów, którym łzy szczęścia lały się po policzkach i dreszcze przechodziły po plecach z każdą kolejną wygraną piłką, która w czwartej grze (Forget-Sampras) przybliżała ich do pierwszego od 1932 roku tytułu w najstarszych corocznych rozgrywkach międzypaństwowych w zawodowym sporcie. 2 grudnia paryska "L'Équipe" krzyczała z czołówki "Niezapomniani!". Ten siódmy sukces w Pucharze Davisa, pod kapitańską batutą Noaha, był zapewne najhuczniej świętowanym, najdonoślejszym i do dziś plasuje się w księgach francuskiego sportu obok mistrzostwa świata piłkarzy.

1996 - zwycięstwo 3:2 nad Szwecją w Malmö

Po pięciu latach kolejny wielki sukces, drugi w historii Puchar Davisa wywalczony na wyjeździe, i to nie byle gdzie, bo na ziemi Edberga i Enqvista. Wprawdzie ten pierwszy, 30-letni wówczas były lider rankingu, nie sięgał już po najważniejsze tytuły, ale wciąż utrzymywał się w Top 15. W czołowej dziesiątej był natomiast Enqvist, który akurat swoje zadanie spełnił, bo świeżo po występie w Masters zdobył w Malmö dla reprezentacji tyle ile mógł - dwa punkty singlowe. Przegrany z Piolinem już na otwarcie Edberg nie wystąpił w ostatniej i decydującej grze singlowej, w której mieli zmierzyć się zapomniani dziś nieco Arnaud Boetsch (francuski specjalista od gry w hali) i Nicklas Kulti. Po 10:8 w piątym secie "trójkolorowi", w tym Forget jako jeszcze czynny deblista, cieszyli się z ósmego Pucharu Davisa.

1999 - porażka 2:3 z Australią w Nicei

Nie było sposobu na Marka Philippoussisa, który miał za sobą pierwszy wielki sezon w Top 10. Australijczyk na otwarcie nie oddał seta drugiej rakiecie gospodarzy, Grosjean, a w czwartej grze tylko partię zdołał odebrać mu Cédric Pioline. Strata dwóch punktów w singlu była tylko teoretycznie do odrobienia, bo w grze podwójnej Australijczycy mogli pochwalić się jeszcze wtedy najlepszym deblem świata, Woodforde/Woodbridge. Ciosem dla Francuzów przed meczem była kontuzja nadgarstka Arnaud Di Pasquale, o co miano obwiniać kapitana Forget, który naśladując swojego poprzednika, Noah, zarządził zgrupowanie w centrum thalassoterapii, z naciskiem na przygotownie fizyczne.

2001 - zwycięstwo 3:2 nad Australią w Melbourne

Nicolas Jean-Christophe Escudé bohaterem "trójkolorowych" po zwycięstwie nad liderem rankingu, Lleytonem Hewittem, w grze otwarcia. Dzisiejszy kapitan kobiecej kadry także zamknął cały mecz, w decydującej potyczce pokonując w czterech setach Wayne'a Arthursa. Dziewiąty w historii Puchar Davisa, podobnie jak pięć lat wcześniej wywalczony na obczyźnie. W tygodniu Francuzi przygotowywali się na obiektach w Kooyong i już tam mogli mieć dobry humor, bo organizator stanął na wysokości zadania i ten ostatni (dotąd) raz trawiaste korty, na których do 1987 roku rozgrywano Australian Open, mogły się pochwalić przed światem swoją nieskazitelnością. Ale finał został rozegrany już na Rod Laver Arena, w Melbourne Park, też na trawie. Drugi z czterech finałów Forget jako kapitana. Wielki rewanż Francuzów za porażkę sprzed dwóch lat.

2002 - porażka 2:3 z Rosją w Paryżu

W tej samej hali, w której w ubiegłym roku trybuny wypełniał kortowymi akrobacjami Monfils, a w tym inny paryżanin i także kadrowicz Llodra, w roku azjatyckiego mundialu Francuzi po raz ostatni dopingowali swoich w meczu o tytuł w Pucharze Davisa. Rywale niebanalni: Jewgienij Kafielnikow i Marat Safin, byli liderzy rankingu i mistrzowie wielkoszlemowi. Wprawdzie pierwszy z Rosjan właśnie wypadł ze światowej czołówki, ale Safin był świeżo po zdobyciu tytułu w turnieju Masters Series dokładnie w tej samej hali. Z obozu trenujących w Monte Carlo gości dochodziły raczej kuriozalne wiadomości: Kafielnikow trenował w deszczu (bo przy pogodzie wolał rozmawiać przez telefon), spóźniony Safin miał lżejsze zajęcia, a młody Jużnyj w ogóle został w Moskwie. - Co to drużyna piłkarska, że muszą trenować razem? - pytał jego trener. Francuzi też mieli 20-latka, Paul-Henri Mathieu, który po wygraniu dwóch z rzędu turniejów (Moskwa i Lyon) z powodu kontuzji miał w Paryżu w ogóle nie wystąpić. Zagrał i to na niego, jako drugiej rakiecie (po zwycięstwach Grosjean nad Kafielnikowem i debla Escudé/Santoro), spoczęła odpowiedzialność w decydującej grze piątej przeciw Jużnemu: w walce dwóch młodzianów PHM prowadził już 2-1, by w piątym secie ulec moskwianinowi 4:6.

Nowi muszkieterowie

Dziś Francuski tenis pokłada nadzieję w "nowych muszkieterach", jak dziennik "L'Équipe" w 2008 roku określił Jo-Wilfrieda Tsongę, Gillesa Simona, Richarda Gasquet i Gaëla Monfilsa. Ta generacja (najstarszego od najmłodszego dzieli półtora roku) tenisistów grających niezwykle efektownie już osiągnęła wielki sukces, na koniec sezonu 2008 w komplecie mieszcząc się w Top 20 rankingu ATP (pierwszy taki przypadek od wprowadzenia listy komputerowej).

Tsonga jest kontuzjowany, Gasquet rezerwowym, ale obaj z Monfilsem i Simonem są przy kadrze, która ma dać Francuzom dziesiąty Puchar Davisa i upewnić rodaków, że ze swoim talentem także ci "muszkieterowie" są w stanie dotknąć tenisowego nieba.

Komentarze (0)