Jelena Dementiewa: Czuję jakby to był koniec świata

Czy ktokolwiek cieszy się z decyzji Jeleny Dementiewej o nieoczekiwanym zakończeniu przez nią kariery? - Może mój chłopak - mówi moskwianka, mistrzyni olimpijska z Pekinu, która nigdy nie spełni swojego marzenia o tytule wielkoszlemowym.

W tym artykule dowiesz się o:

- Gdybym była mężczyzną, nigdy nie skończyłabym grać - powiedziała w piątek w Dausze. - Ale w wieku 29 lat muszę pomyśleć o czymś innym. Uważam, że jestem gotowa na wielką zmianę w życiu. To była trudna decyzja, którą podjęłam na początku sezonu. Z tej racji ciężko było startować w turnieju wiedząc, że to mój ostatni. Ale to czeka każdego sportowca i każdy musi być na to przygotowany.

Ostatni mecz w karierze: porażka z Franceską Schiavone w meczu grupowym Mistrzostw WTA, do których zakwalifikowała się po raz trzeci z rzędu. - Myślę, że to odpowiedni czas. Nigdy nie chciałam czekać, aż spadnę w rankingu i nie będę w stanie kwalifikować się do turniejów. Chciałam pożegnać sport, mając do niego pasję. Tenis był wielką częścią mojego życia i zawsze nią będzie.

- Jest mi smutno, ale na mnie czas. Będzie mi brakować tak wielu rzeczy w Tourze. Teraz czuję się jakby to był koniec świata, bo wciąż lubię grać. To będzie dla mnie zupełnie inne życie. Ciężko o tym nawet mówić - twierdzi. W pierwszej kolejności zajmie się teraz studiami: - Zaczęłam w ubiegłym roku na jednym z najlepszych uniwersytetów w Moskwie.

Daje sobie czas na zaplanowanie dalszego życia. - To jedna z najtrudniejszych części życia sportowca po dokonaniu tak wielkiej zmiany. Ja chcę być wciąż zajęta, bo ciężko będzie oglądać wszystkie inne dziewczyny grające. Wiem, że będę śledziła turnieje. Z pewnością zamierzam oglądać Australian Open i wysłać jakieś wiadomości dla zwycięzców. Spróbuję znaleźć sobie zajęcie w życiu.

Zaskoczona decyzją Jeleny była także jej rodzina: - Kiedy im powiedziałam, czekałam na jakieś wsparcie, ale oni byli bardzo zaskoczeni. Powiedzieli, że to ja muszę podjąć decyzję, to zależy tylko ode mnie, ja wiem co jest dla mnie najlepsze w tym momencie, nikt inny. Myślę też, że nikt nie był naprawdę szczęśliwy, może oprócz mojego chłopaka, z powodu tej decyzji.

Okazuje się, że Dementiewa przemawiając w lutym w hali im. Pierre'a de Coubertin w Paryżu na pożegnanie z tenisem Amélie Mauresmo była już pewna także swojej decyzji: - Byłam rozemocjonowana, ponieważ wszyscy wiedzieliśmy, że ona zamierza zakończyć karierę, ale nikt tak naprawdę nie wiedział o mojej decyzji. Nie chciałam jej upubliczniać. Nie chciałam, że mówiono o tym przez cały sezon. Powiedziałam tylko rodzinie i najbliższym przyjaciołom. Dzisiaj [w piątek] na korcie byłam bardzo zaskoczona, że wszyscy chyba wiedzieli o moim sekrecie. Wszyscy stali, to było dla mnie coś szczególnego.

Niczego nie żałuje

- Myślę, że trenowałam bardzo ciężko, starałam się bardzo mocno i wyszło jak wyszło - podsumowuje karierę, w czasie której wygrała 16 turniejów, ale żadnego wielkoszlemowego, nawet ukochanego Roland Garros: - Jeżeli się to nie zdarzyło, to nie, ale nie mam się za co winić. Podchodziłam do sprawy profesjonalnie i nie liczyło się nic oprócz tenisa, tenisa, tenisa, który uprawiałam z pasją. Nie czuję więc absolutnie żadnego żalu. Jest za to wiele rzeczy, z których jestem dumna. To była dla mnie długa droga. Mam tylko miłe i niezapomniane wspomnienia.

Jak chce, by zapamiętali ją ludzie? - Nie wiem czy chce, by mnie pamiętali. Nie wiem jak mnie zapamiętają - odpowiedziała. - Sama zapamiętam się jako mistrzyni olimpijska, co jest największą rzeczą, jaka mogła się zdarzyć w mojej karierze. To był największy cel, więc jestem z niego dumna. Niezapomniane doświadczenie, nie tylko dla mnie, ale i dla mojej rodziny - wspomina.

Marzeniem Jeleny Wiaczesławownej było także wygranie Roland Garros: - Największy cel po igrzyskach olimpijskich. W tym sezonie chciałam spróbować raz jeszcze. Byłam tak blisko - mówi o paryskim turnieju, w którym dotarła w 2004 roku do finału przegranego z Anastazją Myskiną: - Nie myślę o tym jako o zawodzie. To było dla mnie wielkie doświadczenie. Po prostu zagrałam tak jak zagrałam, byłam daleko od perfekcji.

Dementiewa o swoim duchu walki: - Nawet bez dobrego serwisu, przez co cierpiałam przez tak wiele meczów, walczyłam i się nie poddawałam. Dawałam z siebie sto procent niezależnie od tego, z kim grałam. To jest to, co lubię. Nie musisz być perfekcyjny, ale musisz się bardzo starać, a ja to robiłam cały czas. Jest poza tym zadowolona ze zdrowia: - Miałam szczęście. Nigdy nie miałam dużo kontuzji, ale jedna prawdopodobnie przydarzyła mi się w najgorszym momencie - mówi o urazie ramienia z 2001 roku, który doprowadził do jej olbrzymich problemów z serwisem.

Najlepszy tydzień w karierze

Czego nie zapomni? - Pierwszego turnieju, ponieważ czekałam na niego bardzo długo. Pamiętam zwycięstwo w Amelia Island, jednym z bardzo popularnych turniejów, gdzie pokonałam cztery zawodniczki z Top 10. Wygrałam w półfinale z Justine [Henin], broniąc meczbola. Potem zwyciężyłam w finale Lindsay Davenport, czym byłam tak podekscytowana, bo to był mój pierwszy tytuł. Będę pamiętała igrzyska olimpijskie: moje pierwsze były w Sydney, gdzie zdobyłam srebro, potem złoto w Pekinie, gdzie miałam najlepszy tydzień w karierze.

Trudno było Lenie ukryć decyzję o zakończeniu kariery: - To takie zabawne, gdy wszystkie zawodniczki pytają się gdzie pojadę na wakacje. Ktoś mówi, że wraca do gry na Puchar Hopmana, a ja gdzie jadę? Odpowiadałam, że nie chcę o tym rozmawiać.

Przedstawicielka rosyjskiego pokolenia, które podbiło rozgrywki WTA Tour, Dementiewa twierdzi, że należy spodziewać się kolejnych znakomitych zawodniczek z jej ojczyzny. - Sukcesy mojego pokolenia wzięły się z rywalizacji, która zmusza do cięższej pracy. To dodatkowa motywacja dla wszystkich.

Komentarze (0)