Już przed czwartkowym spotkaniem w Melbourne można było śmiało stwierdzić, że tegoroczna edycja Australian Open jest dla Igi Świątek bardzo udana. Polka wyrównała bowiem najlepszy wynik w karierze osiągnięty podczas tej imprezy.
W 2022 roku raszynianka dotarła do półfinału, w którym uległa Danielle Collins. Trzy lata później ponownie zameldowała się w najlepszej czwórce turnieju i znów rywalizowała z Amerykanką - tym razem Madison Keys.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Majewski stawia sprawę jasno. "Konfliktów jest więcej!"
Do tego meczu Świątek mierzyła się z niespełna 30-letnią zawodniczką pięciokrotnie. Cztery razy odniosła triumf. Wygrała dwa ostatnie mecze (na nawierzchni ziemnej) 6:1, 6:3. Spodziewać się można było jednak tego, że tym razem Keys zawiesi dużo wyżej poprzeczkę.
Spotkanie rozpoczęło się od przełamania na korzyść reprezentantki Stanów Zjednoczonych. Idze nie pomagał serwis, a jej rywalka to szybko wykorzystała. Sama jednak nie była w stanie potwierdzić przewagi i utrzymać własnego podania.
W kolejnych dwóch gemach sytuacja się powtórzyła. Świątek straciła serwis (tym razem do zera), a zaraz po tym błyskawicznie odrobiła straty. Mało kto spodziewał się tego, że na starcie dojdzie do czterech przełamań z rzędu.
Polka z każdą kolejną akcją nabierała jednak odpowiedniego rytmu. Szczególnie mógł podobać się jej forehand. 23-latka popisywała się bardzo efektywnymi i dokładnymi zagraniami. To zresztą właśnie m.in. na ustabilizowanie tego elementu postawił Wim Fissette w pierwszym etapie współpracy z pięciokrotną triumfatorką wielkoszlemową.
Świątek jako pierwsza utrzymała podanie na 3:2. Keys z kolei znów została przełamana. Widać było nerwowość w jej grze. Popełniała duże błędy, które wzbudzały w niej frustrację. Iga konsekwentnie realizowała założenia i po kolejnym wygranym gemie serwisowym objęła prowadzenie 5:2.
Przy stanie 5:3 i serwisie przeciwniczki raszynianka miała piłkę setową. Popełniła jednak błąd, a w kolejnych punktach Keys obroniła się dwoma świetnymi serwisami. Co więcej - niespodziewanie w dziewiątym gemie meczu przełamała wiceliderkę rankingu WTA, a następnie doprowadziła do stanu 5:5. Zrobiło się nieco bardziej nerwowo.
Dwa ostatnie gemy to był jednak popis siły Igi Świątek. Utrzymała serwis do zera, wygrywając wszystkie punkty bezpośrednio po serwisie. Poszła za ciosem i na własnych warunkach przełamała starszą rywalkę. Premierowa partia padła łupem naszej reprezentantki 7:5.
Druga także rozpoczęła się od odebrania przez Madison Keys serwisu Świątek. Amerykanka tym razem natomiast poszła za ciosem i podwyższyła prowadzenie na 2:0. Po przegranym secie zresetowała głowę i weszła na wysoki poziom. Oj, bardzo wysoki.
Rozstawiona z numerem czternastym tenisistka cały czas w swoim stylu prezentowała bardzo agresywny styl, a przy tym nie popełniała błędów. Sprawiła ponadto, że przeciwniczka zaczęła grać niezwykle dla niej komfortowo.
Keys zaczęła robić na korcie, co tylko chce. Świątek nie umiała odnaleźć sposób na postawienie oporu. Co gorsze, serwis jej w żaden sposób nie pomagał. Pojawiały się też szarpane uderzenia i proste błędy zza linii końcowej.
Zrobiło się już 5:0 dla Madison. Iga uniknęła przegranej 0:6, bo odrobiła stratę jednego przełamania. Na koniec jednak nie utrzymała podania po serii nieudanych serwisów i błędów.
Na początku decydującego seta obie zawodniczki pewnie utrzymały podania. Obie też w trzecim i czwartym gemie zmierzyły się z trudnościami, ale ostatecznie ponownie obyło się bez przełamań.
Madison Keys już nie grała tak perfekcyjnie, choć serwis cały czas był jej bardzo mocną stroną. Amerykanka oraz Polka wydawały się mocno spięte. Świątek przeplatała świetne zagrania prostymi błędami.
Podopieczna belgijskiego szkoleniowca dobrze pracowała przy returnie, ale niestety nie raz nic z tego nie wynikało, bo nasza tenisistka chciała zbyt szybko skończyć akcje. Panie szły równo do stanu 3:3.
Niezwykle ważny moment nadszedł w ósmym gemie trzeciej partii. 29-latka miała dwa break pointy z rzędu. Iga w znakomitym stylu obroniła je i utrzymała serwis. W kolejnym gemie miała aż cztery szanse, żeby odebrać podanie Keys. Szczególnie przy drugiej okazji jej sytuacja była doskonała. Niestety nic z tego nie wynikło. Tym razem.
Kolejne szanse nadeszły przy stanie 5:5 i na szczęście trzecia z nich zamieniła się na przełamanie. Świątek serwowała po zwycięstwo, ale... została przełamana po podwójnym błędzie serwisowym.
O losach meczu zadecydował super tie-break. W nim oglądaliśmy wiele kapitalnych akcji z obu stron. Obie zawodniczki weszły na bardzo wysoki poziom - tak jak w niemal całym trzecim secie.
Świątek prowadziła już 7:5, ale samą końcówkę lepiej wytrzymała Keys, która odniosła triumf i awansowała do finału Australian Open 2025.
To był bardzo dobry turniej dla Igi, choć na pewno żal, że tak mało zabrakło do spotkania o tytuł z Aryną Sabalenką. Trzeba jednak przyznać, że Madison rozegrała kapitalny mecz.
Australian Open, Melbourne (Australia)
Wielki Szlem, kort twardy, pula nagród 96,5 mln dolarów australijskich
czwartek, 23 stycznia
półfinał gry pojedynczej:
Madison Keys (USA, 19) - Iga Świątek (Polska, 2) 5:7, 6:1, 7:6(8)
Ciekawe czy dzisiaj (czwartek) też coś nadmienią, może burzę zamienią na jakąś anomalię pogodową.