Najłatwiejszy mecz może być najtrudniejszy. Iga do tego nie dopuścila [OPINIA]

Getty Images / Fred Lee / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Fred Lee / Na zdjęciu: Iga Świątek

Iga Świątek, jak wszystko dobrze pójdzie, jest za półmetkiem zmagań w Melbourne. Za sobą ma prawdopodobnie najłatwiejszą rywalkę w Australian Open, a takie spotkania bywają naprawdę wymagające.

Wielki Szlem to siedem meczów w drodze do upragnionego tytułu. W większości rozgrywanych co dwa dni, co pozwala na wzięcie oddechu, na złapanie balansu pomiędzy meczami, treningami i chwilą relaksu. Trzeba jednak potrafić to zrobić i nie zachłysnąć się wielkoszlemową atmosferą.

Iga Świątek w tym roku nie może narzekać na swoja drabinkę. W IV rundzie jej przeciwniczką była Eva Lys, która przegrała w eliminacjach i już myślała, że będzie musiała wracać do domu. Ostatecznie Niemka przedłużyła swój pobyt w Australii o tydzień, ale szans z Polką nie dawał jej chyba nikt.

I takie mecze są właśnie najtrudniejsze. Lys nie miała zupełnie nic do stracenia. Osiągnęła życiowy wynik, grała na największym obiekcie w Melbourne, przy wypełnionych trybunach i przeciwko jednej z najlepszych tenisistek na świecie. Nic nie musiała, nikt na nią nie liczył, niczego od niej nie wymagał. Cała presja, uwaga skierowana była na Świątek.

ZOBACZ WIDEO: Nie powstydziłby się sam Ronaldo. To był gol "stadiony świata"

Takich spotkań na rozkładzie polska tenisistka ma już mnóstwo, ale koncentrację zawsze trzeba zachować. I tak to wyglądało. Raszynianka konsekwentnie realizowała swój plan. Poza momentem zawahania w gemie otwarcia, bardzo dobrze serwowała i świetnie returnowała. Popełniała niewiele błędów. Lys nie dostawała praktycznie w ogóle punktów za darmo.

Widać było na korcie różnicę klas. Czasami wydawało się, że Iga robi z rywalką, co chce. Rozprowadzała piłkę z taką łatwością, jakby to był trening, a nie mecz. Wynikało to właśnie z pełnej koncentracji i tego, że w żadnym momencie nie zlekceważyła przeciwniczki i nie dawała z siebie mniej, choć mogła.

Czasami tak jest. Rywal jest słabszy, mniej wymagający. Przez to wkrada się rozluźnienie i faworyci tracą więcej sił niż jest to potrzebne. Ale Iga Świątek pokazała, że jej to nie grozi. Bardzo cenię u niej tę cechę. Praktycznie na palcach jednej ręki można policzyć mecze w ostatnich latach, gdzie będąc tak dużą faworytką, pozwoliła sobie na słabsze momenty.

Iga Świątek po prostu jest bardzo mocna mentalnie. I dlatego te dużo niżej notowane tenisistki mają z nią tak trudne przeprawy. Co nie zmienia faktu, że Eva Lys ambitnie walczyła. Za cały występ w Melbourne Niemce należą się brawa. A my Polkę w Australii śledzić będziemy dalej.

Dominika Pawlik, dziennikarka WP SportoweFakty

Komentarze (0)