John Isner, znany amerykański tenisista, podzielił się nietypową historią związaną z kontrolą antydopingową na lotnisku w Tampie. Otóż Isner, który zakończył karierę w 2023 r., miał do czynienia z urzędnikiem agencji antydopingowej, a ten towarzyszył mu podczas całej procedury.
Amerykanin, półfinalista Wimbledonu z 2018 r. i dwukrotny ćwierćfinalista US Open, opowiedział o tej sytuacji w jednym z podcastów. Podczas podróży na lotnisko, urzędnik towarzyszył mu aż do momentu, gdy Isner przeszedł przez kontrolę bezpieczeństwa. Dopiero wtedy mógł udać się do toalety, aby oddać próbkę moczu.
- Pojechałem na lotnisko z tym urzędnikiem, ponieważ o ósmej miałem lot. On towarzyszył mi cały czas na lotnisku w Tampie. Powiedziałem mu, że jak przejdę przez odprawę, to pójdę do toalety. Odpowiedział, że w porządku. Przeszedłem przez kontrolę bezpieczeństwa i kazałem mu zrobić to samo. Wtedy poinformowałem go, że mogę już iść do toalety - wyznał Isner.
W tenisie, jak i w innych sportach, zawodnicy muszą regularnie informować o swoim miejscu pobytu. Trzy nieobecności w ciągu 12 miesięcy mogą skutkować zawieszeniem. Były zawodnik podkreślił, jak ważne jest przestrzeganie tych zasad, co potwierdzają przypadki dyskwalifikacji Jensona Brooksby'ego i Mikaela Ymera.
Isner, który rywalizował na światowych kortach od 2007 do 2023 r., wielokrotnie poddawał się takim kontrolom. Jego historia pokazuje, jak rygorystyczne są przepisy antydopingowe w sporcie, a także jak ważne jest ich przestrzeganie dla utrzymania czystości rywalizacji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nietypowe wyzwanie Włodarczyk w Katarze