Deszczowa środa, 11 września mogła okazać się sprzyjająca dla polskich deblistów w turnieju ATP Challenger - Invest in Szczecin Open. Po tym, jak awans do ćwierćfinału uzyskali Szymon Walków, a także duet Szymon Kielan-Filip Pieczonka, o zwycięstwo walczyli Tomasz Berkieta i Daniel Michalski.
Zdecydowanymi faworytami ich spotkania byli Hiszpan Inigo Cervantes i Francuz Jonathan Eysseric. Zagraniczny duet potrzebował dwóch setów, by ograć Polaków, którzy wystąpili w tych zmaganiach z uwagi na "dziką kartę" - 6:1, 7:6(4), relacja TUTAJ.
Trudno było mieć oczekiwania od Biało-Czerwonych, którzy bardzo rzadko rywalizują w deblu. Po tym, jak obaj odpadli w pierwszej rundzie singla, nie wygrali meczu także w grze podwójnej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 838 metrów pod ziemią! Niezwykła przygoda siatkarzy
- W I secie nie było czemu kibicować, w II secie obudziliśmy się i publika zaczęła żyć. Dało się odczuć szczecińską atmosferę, o której tyle słyszałem przez lata, więc super przeżycie - wyznał po meczu Berkieta.
- Fajnie, że ludzie zostali, bo jednak byłoby nam przykro, gdyby wszyscy wyszli po zwycięskim meczu Filipa i Szymona. Nie był to udany mecz, ale bardzo rzadko gram debla i czuję to, że ta gra się nie układa. Nie wiem, gdzie mam się ustawić, co nie zmienia faktu, że fajnie, że mogliśmy się sprawdzić. Mam nadzieję, że rozegram jakiegoś debla. Tomek też debla za często nie gra, ale kilka piłek miał takich, że rywale na pewno byli zaskoczeni - podsumował Michalski.
Polacy doskonale wiedzieli, że będzie im trudno nawiązać walkę z rywalami, biorąc pod uwagę, że przed turniejem w Szczecinie łącznie rozegrali dziewięć turniejów w grze podwójnej w tym roku. Mimo to w drugim secie postawili trudne warunki i przegrali dopiero po tie-breaku.
- Obaj nie jesteśmy deblistami urodzonymi. Ja raczej jestem urodzony do niegrania debla, to nie moja ulubiona część tenisa. Miałem fajną zabawę, super było wyjść na kort i ten drugi set, który był pozytywniejszy. Cieszę się, że się udało zagrać - podkreślił Berkieta.
- Tomek gra dwa razy mocniej ode mnie, cztery razy mocniej serwuje i jest szerszy w barkach osiem razy. Inaczej gramy, ale też jakby nie gramy deblowo, raczej z tyłu kortu. Gdybym częściej grał debla albo gdybyśmy zagrali jakiś turniej wcześniej razem, to pewnie drugi set wygralibyśmy i zamiast teraz rozmawiać, byłby super tie-break - stwierdził Michalski.
Drugi z Polaków wyjaśnił również swoje zachowanie podczas przerw. - Gram raz czy dwa razy do debla i nigdy nie siadam na ławeczce w deblu.