Alexei Popyrin był rewelacją turnieju ATP Masters 1000 w Montrealu. Australijczyk, który w momentu rozpoczęcia imprezy zajmował 62. miejsce w światowym rankingu, w drodze do finału wyeliminował m.in. Grigora Dimitrowa i Huberta Hurkacza. Na tym jednak nie poprzestał i w meczu o tytuł sprawił kolejną sensację, pokonując 6:2, 6:4 Andrieja Rublowa.
Tym samym 25-latek z Sydney odniósł zaskakujący sukces i dołączył do grona największych legend tenisa na Antypodach. Został czwartym w dziejach australijskim mistrzem turnieju Masters 1000 po Lleytonie Hewitcie, Marku Philippoussisie i Patricku Rafterze.
Sensacyjny triumf Popyrin zadedykował swoim najbliższym. - To znaczy dla mnie tak wiele. To cała ciężka praca i poświęcenie, jakie wykonałem przez ostatnie lata. Nie tylko moje, ale także mojej rodziny, dziewczyny, mojego sztabu. Wszystkich, którzy poświęcili dla mnie całe swoje życie - mówił rozemocjonowany.
- Potrzeba całej grupy ludzi, którzy cię motywują i pomagają na twojej drodze. Bez nich na pewno by mnie tu nie było. To, że wygrałem dla nich, jest po prostu niesamowite - podkreślił.
Popyrin, który po zwycięstwie w National Bank Open awansuje na 30. miejsce w światowej klasyfikacji, nie będzie miał wiele czasu na odpoczynek. Od środy zacznie rywalizację w kolejnej imprezie serii Masters 1000 - w Cincinnati.
Ruszył kolejny turniej Masters 1000. Wielki zawód faworyta gospodarzy
ZOBACZ WIDEO: Tłumy na Okęciu. Tak przywitano srebrnych medalistów olimpijskich