Ostatnie tygodnie były bardzo trudne dla Huberta Hurkacza. Na wimbledońskiej trawie Polak doznał urazu kolana i walczył z czasem, aby móc wystąpić w Paryżu. Ostatecznie "Hubi" nie pojechał na igrzyska olimpijskie. Wrocławianin przeszedł rehabilitację, po czym wyruszył do Kanady.
W Montrealu było widać, że nasz reprezentant nie porusza się jeszcze pewnie po korcie. Momentami był "zardzewiały", nie zawsze pomagał mu także serwis. Mimo tego udało się mu pokonać Australijczyka Thanasiego Kokkinakisa i Francuza Arthura Rinderknecha.
Ćwierćfinałowy pojedynek z Alexeiem Popyrinem okazał się kolejną trzysetówką w wykonaniu Polaka w ramach National Bank Open 2024. Ostatecznie to Australijczyk zwyciężył 3:6, 7:6(5), 7:5, kończąc tym samym występ naszego zawodnika.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Minorowe nastroje w polskich obozach. "Lekcja pokory, nie jest dobrze"
W wyniku porażki Hurkacz stracił szansę na obronienie szóstego miejsca w rankingu ATP (więcej tutaj). Zdaje się jednak nie zwracać teraz na to uwagi. W mediach społecznościowych podsumował swój występ w Montrealu.
"Dziękuję, Montreal. Chciałbym zostać dłużej, ale jestem super szczęśliwy, że mogłem cieszyć się tenisem i wrócić na kort. Napompowany na resztę sezonu" - napisał Hurkacz na platformie X.
W tym tygodniu nasz reprezentant wystąpi w zawodach ATP Masters 1000 w Cincinnati. W stanie Ohio został rozstawiony z piątym numerem i otrzymał na początek wolny los. Jego pierwszym przeciwnikiem będzie tenisista z eliminacji lub Serb Miomir Kecmanović.
Czytaj także:
Iga Świątek wraca do gry! Rozlosowano drabinkę Cincinnati Open
Od 0:6 do tytułu. Życiowy sukces Hiszpanki w Bytomiu
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Minorowe nastroje w polskich obozach. "Lekcja pokory, nie jest dobrze"