Nie tak wyobrażaliśmy sobie występ Igi Świątek w półfinale igrzysk olimpijskich 2024. Nasza tenisistka od samego początku pojedynku z Chinką Qinwen Zheng spisywała się poniżej oczekiwań i jej gra była daleka od ideału.
Premierowa odsłona padła łupem niżej notowanej tenisistki (6:2). Po przerwie toaletowej Polka zaczęła spisywać się zdecydowanie lepiej, bowiem wyszła na prowadzenie 4:0. Wówczas jednak coś się zacięło.
Cztery kolejne gemy padły łupem Zheng i mieliśmy remis 4:4. Wówczas przy stanie 30:30 liderka światowego rankingu WTA posłała daleki od ideału bekhend. Miała jednak dużo szczęścia, bo piłka po taśmie przetoczyła się na drugą stronę siatki.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Oskarżyła Świątek o nieszczerość. "Collins miała problem sama ze sobą"
Gdy Świątek zmierzała przygotować się do kolejnego serwisu, usłyszała kolejne słowa od swojego boksu. Wówczas doszło do sytuacji, w której nagle nerwowo zareagowała na najprawdopodobniej uwagi.
Podczas transmisji telewizyjnej doskonale było widać, że nasza tenisistka aż się zagotowała i w odwecie odpowiedziała swojej ekipie w mocnych słowach. Można tylko domyślać się, iż najpewniej doszło do wymiany zdań z trenerem Tomaszem Wiktorowskim.
Ostatecznie naszej tenisistce nie udało się wyjść z opresji. W drugim secie przegrała 5:7, przez co w piątek (2 sierpnia) powalczy o brązowy medal.