Co nie zmienia faktu, że takie spotkanie było Idze niezwykle potrzebne. Francuzka w żadnym momencie konfrontacji nie doprowadzała do widocznej przewagi. Jeśli o cokolwiek walczyła w tym meczu, to raczej o wyrwanie choćby gema. Udało się jej to w dwóch przypadkach.
Iga natomiast grała jak wysokiej klasy maszyna. Uderzenia były pewne, ręka nie zadrżała nawet w jednym momencie. I, co dało się zauważyć wyraźnie, każda wygrana piłka sprawiała jej dużą radość. To tylko oznacza, że potrzebowała odbicia po meczu z Rumunką, udowodnienia na korcie, w namacalnej rzeczywistości, że to ona jest liderką rankingu i główną faworytką do olimpijskiego złota.
A grała finezyjnie, co jeszcze bardziej ją cieszyło. Okrzyki do samej siebie, zaciśnięta i uniesiona pięść. Fakt, że kolejne małe zwycięstwa w poniedziałek przychodziły Idze łatwo, nie zmniejszało jej przyjemności i satysfakcji. Właśnie tego potrzebowała Polka.
Szczególnie, że w środę stanie przed poważniejszym wyzwaniem. Przeciwniczka Xiyu Wang prezentuje się świetnie. Nie mierzyła się jeszcze z rywalkami choćby zbliżonymi do poziomu Igi, ale jej zwycięstwa były pewne. Marzy o sprawieniu niespodzianki w spotkaniu ze światową jedynką. Ona sama zajmuje miejsce 52.
W świadomości kibiców śledzących igrzyska, Iga powróciła, już chyba niezmiennie, do roli faworytki. Przed startem rywalizacji bukmacherzy przy nazwisku Polki zapisali kurs 1.55. Drugi najniższy wynosił 7.50. To był kurs na Coco Gauff. A bukmacherzy, u których od poprawnej oceny prawdopodobieństwa zależy sukces finansowy, rzadko mylą się znacząco. Wydaje mi się, że obecnie kurs na Igę powinien spaść jeszcze mocniej.
Świątek jest faworytką do olimpijskiego złota i wyłącznie od jej odporności psychicznej zależy przebieg tej imprezy. Polka, jak zdążyła nas do tego przyzwyczaić, gra więc już głównie sama ze sobą.
Dawid Góra, szef redakcji WP SportoweFakty
Dawid Góra: To, co zrobiła Iga, było do przewidzenia. Czekaliśmy! [OPINIA]
Diane Perry to była idealna rywalka dla Igi po perturbacjach, jakie Polka przeszła w meczu z Iriną-Camelią Begu. Świątek odbudowała się psychicznie jeszcze przed meczem, a w jego trakcie tylko potwierdzała dominację.