Czy to Bayer Full? Czy nowy skład Voyagera? Nie, to prezes Radosław Piesiewicz na zdjęciach z polskimi sportowcami! Estetyka disco polo rozśmieszyła polskie media społecznościowe. A nawet jeśli sama estetyka komuś przypadłaby do gustu (w końcu cóż w tym złego?), to dlaczego obok gigantów polskiego sportu ni stąd, ni zowąd pojawia się szef PKOl-u?
- Widzi pan, to nie ja siebie umieszczam, to jest kampania jednego z naszych sponsorów. To jest cały problem, że niektórzy mówią, że ja siebie umieszczam na zdjęciu z gwiazdami sportu, że w jakiej ja konkurencji startuję. Z drugiej strony - czy naprawdę dzieje się komuś w związku z tym jakaś krzywda? - tak prezes komentował fotki w rozmowie ze Sport.pl.
Czyli rozumiem, że jak sponsor robi kampanię, to prezes ma obowiązek w niej wziąć udział. Nie ma wyboru. Po prostu musi! Nie daj Boże by się nie zgodził - strach pomyśleć, jakie konsekwencje wywołałaby taka decyzja.
ZOBACZ WIDEO: "Pod siatką". Zawodnicy i zawodniczki już po ślubowaniu. Humory dopisywały
Bo to chyba właśnie taki poziom retoryki. Niestety estetyka disco polo wkradła się również do komentarza Piesiewicza po decyzji Huberta Hurkacza.
- O rezygnacji Hurkacza dowiedziałem się wczoraj z oświadczenia. Liczyliśmy na to, że Hubert poleci na igrzyska, odbije przysłowiową kartę i umożliwi grę Jankowi w mikście. (...) Wczoraj stało się to, co się stało. Od razu potem zadzwoniłem do pani menadżer. Rozmawialiśmy, uświadomiłem ją, jak ważne jest to, aby Hubert pojawił się na miejscu. Czekałem na telefon zwrotny z decyzją. Nie doczekałem się - opowiadał Piesiewicz w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Prezes PKOl dodał, że szanuje decyzję o rezygnacji z występu na arenie olimpijskiej, ale nie rozumie zachowania Hurkacza.
- Traci na tym polski sport, polscy kibice. To ogromna strata. Trzymamy kciuki, żeby Hubert jak najszybciej wrócił do zdrowia i walczył o szlemy, już nie medale - podsumował Piesiewicz.
Szanowanie decyzji polega też na akceptacji. A sądząc po wypowiedziach szefa PKOl-u, akceptacji zabrakło. Na szczęście decyzję podejmuje tenisista ze sztabem, a nie władze PKOl-u, bo mielibyśmy pokaz absurdu na igrzyskach. Siódmy zawodnik rankingu ATP jedzie do Paryża tylko po to, aby powiedzieć, że nie gra. Wtedy na białym koniu wjeżdża Jan Zieliński, a Hurkacz wraca pierwszym samolotem do Polski.
Oczywiście, byłoby to zachowanie szlachetne, ale to nie jest sport na poziomie piątej ligi tenisowej, aby bawić się w kalkulacje. Szkoda, że tak fantastyczny tenisista jak Zieliński nie "skorzysta" na kontuzji Hurkacza. Szkoda, że nie "skorzysta" na niej Iga Świątek. Jednak to nie wina Hurkacza, a pechowych okoliczności. Żal i ból jest, ale, jak to w sporcie, niestety - zdarza się.
I kiedy człowiek już zdążył machnąć ręką na przaśne zdjęcia i buńczuczne wypowiedzi, dostajemy zdjęcie prezesa na portalu X z najmłodszą polską olimpijką. Po krytyce za, być może, nieco niestosowną postawę prezesa, komentarze usunięto, a zdjęcie wykadrowano i wrzucono jeszcze raz. Szczerze mówiąc, podczas szybkiego wertowania internetowych portali pewnie nawet bym nie zauważył, że ze sposobem objęcia 17-letniej Anastazji Kuś jest coś nie tak. Ale kiedy pożar gasi się benzyną, wyłączając możliwość komentowania i wrzucając zdjęcie od nowa, trudno nie zwrócić uwagi na wpis.
Zdjęcie, o którym mowa:
PR własnego nazwiska jest ważny, ja to rozumiem, ale jeśli ta sztuka nie wychodzi prezesowi najlepiej, to może warto oddać głos przede wszystkim sportowcom. Przed igrzyskami więcej niż o nich, mówi się o szefie PKOl-u. Od piątku to bezwzględnie musi się zmienić.
Dawid Góra, szef redakcji WP SportoweFakty