W sobotnim finale wystąpiły cztery czołowe deblistki świata, a to gwarantowało wielkie emocje. Rozstawiona z czwartym numerem para Katerina Siniakova i Taylor Townsend zmierzyła się z oznaczonym "dwójką" duetem Gabriela Dabrowski i Erin Routliffe. Czeszka i Amerykanka zdawały się być faworytkami meczu finałowego, ale Kanadyjka i Nowozelandka bardzo chciały powtórzyć sukces z zeszłorocznego US Open.
Kibice zgromadzeni na korcie centralnym byli świadkami interesującego spotkania. W pierwszym secie długo trzeba było czekać na przełamanie. W dziewiątym gemie na prowadzenie wyszły Dabrowski i Routliffe, lecz po zmianie stron nie wyserwowały zwycięstwa w tej części meczu. Siniakova i Townsend obroniły dwie piłki setowe, po czym doprowadziły do remisu po 5.
Ponieważ więcej przełamań w partii otwarcia już nie było, decydujący był tie-break. Rozgrywka ta także trzymała w napięciu. Kanadyjsko-nowozelandzki debel szybko uzyskał przewagę, lecz stracił ją tuż przed zmianą stron. Potem do głosu doszły Czeszka i Amerykanka. Teraz to one wypracowały dwie piłki setowe i przy drugiej okazji zwieńczyły premierową odsłonę.
ZOBACZ WIDEO: Byliśmy na kebabie u Podolskiego. Tyle zapłaciliśmy
Drugi set również był bardzo wyrównany. Obie pary stworzyły sobie szanse na returnie, lecz brakowało postawienia kropki nad i. Pod większą presją były Dabrowski i Routliffe. Obroniły jednak w sumie aż siedem break pointów i nie dały się przełamać. Dwukrotnie z opresji ratowały się ich przeciwniczki, a ponieważ żaden duet nie uzyskał przewagi, to znów rozstrzygający okazał się tie-break.
Siniakova i Townsend kapitalnie rozegrały 13. gema. Świetnie wywierały presję na returnie i prowadziły wymiany, dlatego wywalczyły trzy z rzędu mini przełamania. Dabrowski i Routliffe zdobyły pierwszy punkt tuż przed zmianą stron. Miały wówczas świadomość, że będzie im trudno odwrócić losy finału. Czeszka i Amerykanka nie zamierzały się zatrzymywać i błyskawicznie uzyskały piłki mistrzowskie. Przy pierwszej Nowozelandka popełniła podwójny błąd i mecz dobiegł końca.
Tym samym po dwóch godzinach i 10 minutach Siniakova i Townsend triumfowały 7:6(5), 7:6(1). Zostały dzięki temu mistrzyniami gry podwójnej kobiet Wimbledonu 2024. Radość z tego zwycięstwa była ogromna. Na twarzy Amerykanki pojawiły się łzy, co dziwić nie powinno, wszak to jej premierowe wielkoszlemowe trofeum.
Pochodząca z Chicago Townsend długo czekała na tę chwilę. Swego czasu była najlepszą juniorką świata i wróżono jej wielką karierę. 28-latka zmagała się jednak z różnymi problemami zdrowotnymi, które wyhamowały jej rozwój. Świetnie odnalazła się w deblu, w którym była w finale US Open 2022 i Rolanda Garrosa 2023. Za trzecim podejściem udało się jej wywalczyć upragnione wielkoszlemowe trofeum.
Jeśli chodzi o dobór partnerki, to Townsend trafiła najlepiej, jak tylko mogła. Urodzona w Hradec Kralove Siniakova ma bowiem na koncie triumfy w każdej imprezie zawodów Wielkiego Szlema. Ponadto wspólnie z Barborą Krejcikovą, która w sobotnie popołudnie zwyciężyła w singlu, była najlepsza w WTA Finals oraz igrzyskach olimpijskich w Tokio. 28-letnia reprezentantka naszych południowych sąsiadów powiększyła kolekcję pucharów o trzeci deblowy tytuł w Wimbledonie. To jej dziewiąte wielkoszlemowe mistrzostwo w grze podwójnej.
The Championships, Wimbledon (Wielka Brytania)
Wielki Szlem, kort trawiasty, pula nagród 50 mln funtów
sobota, 13 lipca
finał gry podwójnej kobiet:
Katerina Siniakova (Czechy, 4) / Taylor Townsend (USA, 4) - Gabriela Dabrowski (Kanada, 2) / Erin Routliffe (Nowa Zelandia, 2) 7:6(5), 7:6(1)
Czyta także:
Hurkacz walczył o życiówkę. W poniedziałek dostał odpowiedź
Pogoda pokrzyżowała plany organizatorów Wimbledonu. Zapadła decyzja ws. finału