Z pewnością lepszego występu Igi Świątek spodziewali się jej kibice na tegorocznym Wimbledonie. Choć powszechnie wiadomo, że trawa nie jest ulubioną nawierzchnią naszej tenisistki, fani liczyli choćby na awans do ćwierćfinału. Tymczasem liderka rankingu WTA odpadła już w trzeciej rundzie.
Polka odpadła po starciu z Julią Putincewą. Choć pierwszego seta Świątek wygrała 6:3, w dwóch kolejnych wygrała zaledwie trzy gemy (1:6, 2:6), tracąc aż dziewięć z nich z rzędu. Takiej dominacji nad naszą reprezentantką nie widzieliśmy już dawno.
Czy więc powinniśmy martwić się o Świątek w kontekście zbliżających się igrzysk olimpijskich w Paryżu?
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro": Zmierzch Cristiano Ronaldo? Eksperci bez wątpliwości
Spokojny o występ polskiej gwiazdy w stolicy Francji jest Tomasz Wolfke. Znany dziennikarz i ekspert tenisowy przekonuje, że wynik spotkania na Wimbledonie był przede wszystkim efektem rewelacyjnej postawy Putincewej. Jego zdaniem tegoroczny turniej w stolicy Anglii był dla naszej tenisistki mniej istotny ze względu na igrzyska.
- Było wiadomo, że tegoroczny Wimbledon jest jej nie po drodze. Sezon na trawie jest krótki, trwa tylko pięć tygodni, na dodatek zaraz po nim trzeba wracać na ziemię w Paryżu. Jeszcze gorzej, jeśli nie lubi się tej nawierzchni - tłumaczy nam Wolfke. I dodaje, co powinna poprawić w swojej grze Świątek rywalizując na trawie.
- Grę przy siatce, częściej atakować, zmieniać rytm, może próbować slajsów. Ona umie to robić, ale z jakiegoś powodu na trawie obawia się tego używać. A jeżeli wygrywa się 85 procent meczów jedną taktyką, brakuje może motywacji żeby szukać czegoś innego - ocenia.
Nasz rozmówca zapewnia kibiców, że w przyszłym roku na Wimbledonie zobaczymy już inną Igę Świątek. Skąd takie przekonanie?
- Trawa niweluje jej największe atuty, czyli motorykę i szybkość. Wprawdzie Iga cały czas robi postępy, jednak na Wimbledon to wciąż za mało. Na dodatek nie da się wygrać zawodów, jeśli nie zagrało się przed nimi choćby meczu przygotowawczego - przypomina i dodaje: - Ale mam przekonanie, że po tym sezonie ona się po prostu zaweźmie, żeby go wygrać - podkreśla i kreśli nam swój scenariusz wydarzeń.
- Nie mam wątpliwości, że w Paryżu zdobędzie medal olimpijski, może dwa, może nawet dwa złote. Wtedy będzie miała ten cel odhaczony i zajmie się Wimbledonem, to będzie jej kolejny cel, na 100 procent w przyszłym roku potraktuje go inaczej - uważa.
Dodajmy, że w Paryżu 23-latka zagra także w mikście, a jej partnerem będzie Hubert Hurkacz.
Według eksperta w głowie Świątek na pewno jest zgarnięcie Klasycznego Wielkiego Szlema, czyli wygranie w jednym roku Australian Open, US Open, Rolanda Garrosa i właśnie Wimbledonu. Ostatnią kobietą która tego dokonała, była Steffi Graff w 1988 roku.
Z kolei ostatnią tenisistką, która wygrała wszystkie cztery turnieje Wielkiego Szlema, choć nie w jednym roku kalendarzowym, była Serena Williams.
- Nie ma co się czepiać Igi po występie w Londynie. Jest wielką gwiazdą, światową dominatorką. Ostatnią taką Polką w sporcie była Irena Szewińska, która nie miała sobie równych w lekkoatletyce. Teraz mamy Świątek i będziemy mieć przez wiele lat - kończy nasz rozmówca.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty