Przegrała seta w Madrycie. To miało być kluczowe dla Igi Świątek

Getty Images / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Na zdjęciu: Iga Świątek

6:1, 6:3 to wynik meczu Igi Świątek w półfinale turnieju rangi WTA 1000 w Madrycie. Były tenisista, a obecnie trener Michał Dembek w rozmowie z WP SportoweFakty stwierdził, że wpływ na wynik z Madison Keys miał przegrany set z Beatriz Haddad Maią.

Turniej rangi WTA 1000 w Madryt jeszcze nigdy nie padł łupem Igi Świątek. Mogło się to zmienić w zeszłym roku, ale w finale lepsza od niej okazała się być Białorusinka Aryna Sabalenka. W 2024 ponownie stanie przed szansą zgarnięcia tytułu.

W stolicy Hiszpanii nasza tenisistka jak na razie jest nie do zatrzymania. W efekcie po tym, jak ograła w półfinale Amerykankę Madison Keys 6:1, 6:3, zapewniła sobie szansę na historyczny sukces w Madrycie.

U Keys widać to od razu

Spotkanie z Amerykanką rozpoczęło się od prowadzenia 3:0. Rywalka w końcu utrzymała podanie, ale chwilę później znów przegrała trzy gemy z rzędu. W efekcie po 31 minutach była w sporych tarapatach, bo przegrała premierową odsłonę rywalizacji. W drugiej również radziła sobie słabo i w efekcie przegrała go 3:6.

ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz usłyszał przykre słowa od dawnych kolegów. "Strasznie mnie to zabolało"

- Iga znakomicie wywiązała się z roli faworytki. Mimo że Madison Keys dotarła do półfinału to ciężko było znaleźć argumenty, które miałaby na mączce. Widać, że Amerykanka wolno wchodzi w mecz, ponieważ w poprzedniej rundzie zaczęła grać od 0:6, 0:2 - przyznał po zakończonym meczu były tenisista, a obecnie trener Michał Dembek w rozmowie z WP SportoweFakty.

- Bardzo dobrze zaczęła mecz, właśnie wykorzystała te powolne początki Keys i od razu grała w świetnym tempie - dodał.

Przegrany set kluczem do dyspozycji?

W ćwierćfinale Polka ograła Beatriz Haddad Maię 4:6, 6:0, 6:2. Pomijając drugą część premierowej odsłony, kiedy to przy stanie 4:1 dała się zdominować, trudno jej cokolwiek zarzucić. A zdaniem naszego rozmówcy porażka w secie miała znaczenie pozytywne.

- Myślę, że to, co wydarzyło się w pierwszym secie z Haddad Maią było najlepszym, do czego mogło dojść. Od drugiego zaczęła grać na mączce tak, jak powinna. Nie spieszy się, nie gra zbyt płasko, świetnie bazuje na forhendzie topspinowym budując nim akcje i o to właśnie chodzi - podkreślił Dembek.

Do tej pory w 2024 roku liderka światowego rankingu WTA na kortach ziemnych nie prezentowała tego, z czego została zapamiętana. - W Stuttgarcie, tutaj w początkowych fazach czy w premierowej odsłonie z Brazylijką grała zbyt płasko, głową i ciałem była na nawierzchni betonowej. Zmieniło się to od tamtego czasu i było to widać - ocenił ekspert.

To był atuty Igi

Dembek zwrócił uwagę na to, jak swoje podanie przygotowała Świątek. Za sprawą analizy gry rywalki doskonale dobrała pod nią taktykę, która miała również spory wpływ na to, że dyspozycja Keys była taka, jaką mogliśmy zobaczyć.

- Świetnie Iga serwowała na ciało, tak wykorzystywała większość pierwszych podań. Nie szła na moc, bardziej na kierunek, przez co Keys popełniała dużo błędów lub tylko przebijała piłkę na drugą stronę. To miało znaczenie w meczu z bardzo ofensywną zawodniczką, która od razu stara się atakować serwisy - przyznał nasz rozmówca.

Nie był to jednak jedyny szczegół warty uwagi. Dyspozycja w defensywnej grze przyczyniła się do tego, że wyszła kolejna słabość Amerykanki. Zawodniczka uwielbiająca dominować tutaj mogła o tym zapomnieć.

- Znakomita była również w obronie, broniąc się długimi piłkami. Nie dała Keys wchodzić w kort i to było mało komfortowe dla Amerykanki, która lubi dominować. Iga świetnie ją odpychała, kiedy miała czas znakomicie rozprowadzała przeciwniczkę kątowo - zauważył nasz rozmówca.

Lepiej się nie dało

Po zmaganiach w Stuttgarcie czy Madrycie można wyciągnąć wnioski z gry tenisistek na kortach ziemnych. Były tenisista, a obecnie ekspert nie ma wątpliwości, że u Polki już zaszła spora zmiana w jej grze.

- Bardzo duża pochwała, że widzimy ją grającą tak, jak znamy ją z najlepszych meczów na mączce, a nie granie zbyt blisko kortu, nisko nad siatką przez środek. To jest bardzo ważne i optymistyczne przed finałem, że odnalazła swoją dyspozycję na tej nawierzchni - podsumował Dembek.

Od razu zauważył także, że niespełna 23-latka zaadaptowała się do pogody w stolicy Hiszpanii. - Widać, że zawodniczki często grają w długich rękawach, więc jest dosyć zimno. To od razu oznacza, że korty są wolniejsze, piłka skacze trochę niżej, co nie jest dobre dla topspina forhendowego Igi. Ma jednak więcej czasu z tenisistkami, które mocno uderzają. Pozwala jej to zagrać po swojemu piłki, a wiemy, że ustawiać się do nich potrafi znakomicie i tak, jak nikt inny - wyznał nasz rozmówca.

Odnaleziony rytm przez Świątek może być kluczowym nie tylko w finale turnieju w Madrycie, ale także w kolejnych występach. A przecież przed nią na mączce zarówno Roland Garros, gdzie będzie bronić tytułu, ale także igrzyska olimpijskie, gdzie powalczy o medal.

Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty