Danił Miedwiediew wraca do gry. O Australian Open już nie myśli

PAP/EPA / James Ross / Na zdjęciu: Danił Miedwiediew
PAP/EPA / James Ross / Na zdjęciu: Danił Miedwiediew

Danił Miedwiediew wraca do rywalizacji po miesięcznej pauzie spowodowanej problemami zdrowotnymi. Tenisista z Moskwy zapewnił, że już nie myśli o porażce w finale Australian Open i skupia się na nadchodzących wyzwaniach.

Po Australian Open, gdzie doszedł do finału, a w siedmiu rozegranych meczach spędził na korcie łącznie 24 godziny i 17 minut, Danił Miedwiediew zmienił plany startowe. Zrezygnował z występów w Rotterdamie i Dosze, gdzie miał bronić tytułów. Do rywalizacji powróci w tym tygodniu w turnieju ATP 500 w Dubaju.

- Zgodnie z planem, naprawdę chciałem wystąpić w Dosze. Jednak wspólnie z członkami mojego zespołu zdecydowaliśmy, że jeśli chcemy mieć dobry sezon, który rozegram w zdrowiu, musimy o tym zapomnieć - wyjawił podczas konferencji prasowej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Miedwiediew wyrzucił już z głowy porażkę z Jannikiem Sinnerem w finale w Melbourne. - Szczerze mówiąc, łatwo było to przeboleć. Ale już po meczu czułem, że nie będzie to trudne, ponieważ rozegrałem świetny turniej i znakomity finał.

Występ w Dubaju będzie dla moskwianina pierwszym od czasu ujawnienia informacji o jego współpracy z Gillesem Simonem. W czym były szósty singlista świata może mu najbardziej pomóc?

- Myślałem o nim z wielu powodów. On bardzo dobrze rozumie tenis. Gdy graliśmy ze sobą, potrafił mnie pokonywać i sprawić, że nie czułem się dobrze na korcie. Jak na razie ta współpraca mi się podoba. Mamy podobną mentalnością. Jesteśmy wyluzowanymi facetami - powiedział o Simonie, z którym przegrał trzy z czterech pojedynków.

Co ciekawe, Miedwiediewowi nigdy nie udało się obronić tytułu, a właśnie w roli panującego mistrza zagra w Dubaju. Czy w tym tygodniu zakończy tę serię? Rywalizację rozpocznie we wtorek od meczu z Aleksandrem Szewczenką.

Andy Murray pokazał serce do walki. Jubileuszowe zwycięstwo Brytyjczyka

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie robiła tego od ponad dwóch lat. W końcu się przełamała!

Komentarze (0)