Ekspert komentuje trudną przeprawę Świątek. "To pokazuje jej wielkość"

Materiały prasowe / Na zdjęciu: Iga Światek (Getty Images/Shi Tang) i Karol Stopa (PAP/Bartłomiej Zborowski)
Materiały prasowe / Na zdjęciu: Iga Światek (Getty Images/Shi Tang) i Karol Stopa (PAP/Bartłomiej Zborowski)

Iga Świątek z wielkim trudem odwróciła losy meczu II rundy Australian Open 2024. - Trzeba nie wiem jakiego hurraoptymizmu i poziomu, jak jest podwójne przełamanie w trzecim secie, żeby wierzyć, że z tego można jeszcze wyjść - mówi nam Karol Stopa.

W czwartek Iga Świątek została poważnie sprawdzona i była już o krok od odpadnięcia z Australian Open 2024. W trzecim secie nasza tenisistka odrobiła jednak stratę dwóch przełamań i pokonała ostatecznie Danielle Collins 6:4, 3:6, 6:4 (więcej tutaj).

W rozmowie z WP SportoweFakty Karol Stopa opowiedział o swoich odczuciach po zakończeniu spotkania z Amerykanką. Ceniony ekspert i wieloletni komentator Eurosportu wskazał elementy w grze Collins, które są bardzo niewygodne dla Polki.

- To jest tenisistka, która podobnie jak Jelena Ostapienko gra bardzo szybką i płaską piłką, z góry na dół. Ma taki trochę nietypowy sposób prowadzenia uderzenia. Ten jej zamach, który wykonuje do uderzenia, jest w miarę krótki. Rzadko daje się wyrzucić poza linię końcową - powiedział Stopa.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie jest żart. Tak trenują polscy skoczkowie

- Poza tym to dosyć sprytna tenisistka, która potrafi przewidywać kierunki. Jest w stanie znaleźć się we właściwym miejscu o ułamek sekundy wcześniej. Piłki uderzane przez nią są piekielnie szybkie. Iga już po pierwszym meczu w Melbourne, rozegranym dwa lata temu w półfinale, mówiła, że nigdy nie grała z kimś, kto by tak szybko odbijał piłki - dodał komentator.

Amerykanka potrafi błyskawicznie przejąć inicjatywę na korcie. - Collins bardzo pasuje sposób, w jaki Świątek piłki rozgrywa. Bardzo umiejętnie wykorzystywała przez drugi set drugi serwis Polki. Zasadne jest mówienie dzisiaj, że Świątek poprawiła swój serwis. Był czas, kiedy miałem trochę zastrzeżeń do tego podania. Brakowało mi większej powtarzalności. Teraz jest większa powtarzalność, skrócony ruch przy podrzucaniu piłki ręką trzymającej rakietę. Wystarczyło jednak trochę więcej presji, gdy Świątek musiała operować drugim serwisem, a Collins jak natchniona grała takie returny, że to się może tylko przyśnić.

- Dawno nie widziałem osoby, która umiałaby w odpowiedzi na serwis, który nie był jakoś dramatycznie zły, tak czytać kierunki i atakować, że Świątek nie była nawet w stanie zareagować. Była taka sekwencja, że ja nie odniosłem wrażenia, że Polka gra nie z 62. rakietą świata, tylko z pierwszą trójką, może nawet dwójką - przyznał Stopa.

- Na szczęście dla całej tej sytuacji, prawdopodobnie jak mówił Leszek Sidor [komentujący mecz razem z naszym rozmówcą - przyp. red.], jakaś tam blokada Collins nastąpiła. Ona miała w końcówce pierwszego seta taki moment, że się bardziej denerwowała. Zrobiła wówczas miejsce dla Polki, aby mogła się ona ze swoją grą wcisnąć. Powtórzyło się to również w końcówce trzeciego seta. Przychodzą pewnie wówczas grającemu do głowy takie myśli, że pokonam liderkę, faworytkę i wówczas naturalną koleją rzeczy może się pojawić większa presja i więcej błędów. Gdy wydawało się, że jest już wszystko przegrane, Świątek nagle wydobyła z siebie wszystko to co najlepsze - zauważył komentator Eurosportu.

Stopa przypomniał również, że Collins odpowiadają warunki panujące w Melbourne. Świątek przekonała się o tym dwa lata temu, gdy przegrała w półfinale Australian Open 2022. - Myślę, że Świątek oraz ludzie z jej otoczenia i eksperci doceniali to, co Collins zrobiła dwa lata temu, ale niewielu się spodziewało, że jest w stanie to powtórzyć. Początek sezonu miała słaby. Nic nie sygnalizowało, że nastąpi taki splot okoliczności, jaki widzieliśmy w czwartek. Trzeci set, a zwłaszcza drugi, wskazywały na to, że Świątek to spotkanie przegra - powiedział.

- Do tych pojedynków, które miały miejsce później, po ich spotkaniu w Melbourne, trzeba by dorzucić różne ważne fakty z biografii Collins. Takie dosyć poważne, jak reumatoidalne zapalenie stawów i endometrioza. Ona wielokrotnie informowała, że musi najpierw grać z bólem, a potem ze swoimi przeciwniczkami. Jak dochodzi do sytuacji, w której nie odczuwa bólu, to zaczyna być niesamowicie groźna - dodał ekspert tenisowy.

W trzecim secie Świątek przegrywała już 1:4 i znalazła się w wyjątkowo trudnej sytuacji. - Trzeba nie wiem jakiego hurraoptymizmu i poziomu, jak jest podwójne przełamanie w trzecim secie, żeby wierzyć, że z tego można jeszcze wyjść. To się bardzo rzadko zdarza, choć w tenisie pań trochę częściej. To była podwójna strata serwisu, co jest w zasadzie jak wyrok w tenisie współczesnym - ocenił Stopa.

- Tu jeszcze nie tylko dochodził wynik, ale również sposób, w jaki Collins przez cały mecz, z małymi wyjątkami, grała. Świątek wygrała pierwszego seta w zasadzie tylko dlatego, że była w stanie przejąć inicjatywę w rozgrywaniu piłek. Bardzo nisko schodziła na nogach. No i wyglądało to tak, że powinno być dobrze. Początek drugiego seta i przełamanie dla Świątek. Być może poczuła się wówczas przez ułamek sekundy trochę wygodniej - dodał.

Czy takie zwycięstwo nad Collins poniesie Świątek do kolejnych wygranych w Melbourne, czy raczej można się martwić o dyspozycję Polki? - Widziałem już turnieje, w których forma Świątek była słaba. Ostatnim takim turniejem było Tokio. Ona grała dramatycznie słaby mecz I rundy i jeszcze gorszy II rundy. Przegrała i odpadła z turnieju. Początkowo mecz z Collins wyglądał jak kopia pojedynku z Kenin, ale potem poszło to w zupełnie innym kierunku. Collins swoje "wariactwo" przełożyła na bardzo powtarzalny wachlarz uderzeń i czasami od tego nie było ucieczki - wyznał Stopa.

- Świątek zaimponowała mi tym, że była w stanie z tego wyjść. To pokazuje jej wielkość. Mnie się wydaje, że dobra tenisistka, nawet bardzo dobra, a Świątek taką jest, przechodzi dalej zwycięską ręką. Wystarczy sobie przypomnieć, jak w turniejach wielkoszlemowych schody mieli Nadal, Federer czy Djoković. Wydaje mi się, że ten mecz był takim odosobnionym przypadkiem, w którym zdarzenia toczyły się bardzo długo pod dyktando rywalki, mimo że faworytka nie grała jakoś szczególnie źle - dodał.

Świątek jest uważana za jedną z faworytek do triumfu w Australian Open 2024. Czy zdaniem naszego rozmówcy można po dwóch rozegranych rundach wskazać inne kandydatki do tytułu? - Sabalenka sprawia dobre wrażenie, oba mecze zagrała tak dość poprawnie. Z drugiej strony formę w pierwszych rundach w Wielkim Szlemie trzeba oceniać po klasie przeciwniczek. Świątek trafiła niewiarygodnie, można powiedzieć, że pechowo źle. Ile razy mieliśmy w przeszłości turnieje wielkoszlemowe, że rozstawiona z numerem jeden tenisistka ma wpisane w drabince w pierwszych dwóch rundach obok swojego nazwiska mistrzynie wielkoszlemowe albo finalistki? To się właściwie nie zdarza.

- Być może Świątek najtrudniejsze przeciwniczki miała w pierwszych rundach. Tego na razie nie wiemy, być może się dowiemy. Patrząc na drabinkę, to obawiałbym się Jeleny Ostapienko. W turnieju wielkoszlemowym często dobre tenisistki mogą się wykruszyć. Być może będziemy mogli powiedzieć, że mecz z Collins był przedwczesnym finałem, który zahartował Świątek - zakończył Stopa.

Czytaj także:
WTA opublikowała najnowszy ranking. Tak wygląda sytuacja przed Australian Open
Wielki powrót Polaka. Zobacz najnowszy ranking ATP

Źródło artykułu: WP SportoweFakty