Reprezentantka Polski zaliczyła naprawdę obiecujący start w turnieju WTA Finals. Najpierw poradziła sobie z Marketą Vondrousovą, a w nocy z środy na czwartek pokonała Coco Gauff w dwóch setach (6:0, 7:5).
Po zwycięstwie nad Amerykanką Iga Świątek wzięła udział w konferencji prasowej, podczas której podzieliła się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi trwających rozgrywek. Raszynianka nie gryzła się w język.
Przede wszystkim tenisistka wyraziła rozczarowanie niewielką liczbą kibiców obecnych na trybunach w Cancun. Jej zdaniem, światowa federacja pod tym względem na duże pole manewru.
- Szczerze mówiąc, myślę, że mogą wiele zrobić. To dość dziwna sytuacja, gdy spotykamy się z WTA i w pewnym sensie wyjaśniamy im, co czasami należy zrobić. Jest potencjał, aby nad tym popracować. Oczywiście późno zdecydowaliśmy, że tutaj zagramy. Marketing powinien być lepszy. Szkoda, że nie mamy pełnego stadionu. Naprawdę nie mogę czuć się, jakbyśmy przez cały tydzień świętowali tenis - tłumaczyła.
ZOBACZ WIDEO: Medalistka olimpijska zachwyca w ciąży. Co za kreacja!
Ze słów Świątek wynika, że WTA zbyt późno ogłosiła decyzję o organizacji zmagań w Meksyku. Werdykt zapadł zaledwie dwa miesiące przed rozpoczęciem turnieju. Przypomnijmy, że odkryty kort powstał dopiero po tym, jak zawodniczki wylądowały na miejscu.
- W wielkoszlemowych turniejach mamy pełne trybuny praktycznie od drugiej rundy. Miejmy nadzieję, że w przyszłości nie będzie takiej sytuacji, jak teraz, ponieważ dajemy z siebie wszystko w każdym turnieju - dodała wicelidera rankingu WTA, szykująca się do piątkowego starcia z Ons Jabeur.
Czytaj więcej:
Pierwszy raz od 15 lat. Wielki wyczyn Świątek
"Nie wytrzymałam". Znalazła powód porażki ze Świątek