W poniedziałek, czyli trzy dni po zamykającym zmagania grupowe w Dausze spotkaniu przeciw Azarence, 20-letnia Radwańska miała trafić pod skalpel, co w efekcie pozwoliłoby jej na pozbycie się uciążliwych bólów prawej dłoni i w nadgarstku. Potem poleci z siostrą Urszulą i przyjaciółką Woźniacką na wakacje.
A gdyby tak Isia dostała w Katarze jeszcze jedną szansę? Woźniacka padła z bólu, ale potrafiła odnieść zwycięstwo w meczu z pierwszą rezerwową Wierą Zwonariową. Tę ostatnią zastąpiła krakowianka w starciu z Azarenką, która z wściekłością (i ze łzami w oczach) potraktowała obręczą rakiety swoje odmawiające posłuszeństwa uda.
Obrazków z pogranicza masochizmu i kabaretu w piątej największej (po czterech turniejach Wielkiego Szlema) imprezie kobiecego sezonu oglądać nie chcemy. A i szanowni szejkowie-gospodarze mają inne wyobrażenie o prawdziwym tenisie. Wielka kasa do podniesienia z kortu (100 tys. dolarów za jedno zwycięstwo grupowe i tyle samo za sam start) powodują jednak, że będące jeszcze na dorobku zawodniczki zaciskają zęby i ryzykując zdrowiem, próbują oszukać własne ciało.
Kontuzja Radwańskiej, towarzysząca naszej rakiecie nr 1 od ubiegłorocznych igrzysk olimpijskich, według zapewnień specjalistów, jest do wyleczenia tu i teraz - jednym zabiegiem w Krakowie. Laserowe naświetlania, maści, bandaże: o tym wszystkim Isia będzie mogła zapomnieć. Powróci komfort skupienia się na meczu, nie na dokuczliwości w kluczowej prawej ręce.
Kto widział, ten wie, że Serena Williams zasłużenie sięgnęła po drugi w karierze tytuł w Mistrzostwach WTA i nikt wiele do powiedzenia przeciw niej nie miał. Co jednak z pytaniem: a gdyby Radwańska dostała się do półfinału? Po meczu z Azarenką była rozweselona w studiu Eurosportu, wiedząc, że to już koniec sezonu. Grała miejscami na luzie, a po urazie Białorusinki mogła sobie wyobrazić, że po drugiej stronie siatki stoi nieruchoma maszyna wypluwająca piłki.
Regulamin turnieju precyzuje, że rezerwowa ma minimalne szanse na wyjście z grupy, ale jest to możliwe. Dinara Safina na dobrą sprawę w ogóle mogła nie wychodzić na kort i wtedy już w pierwszej kolejce Jelena Janković starłaby się ze Zwonariową, ubiegłoroczną finalistką. Krecz wijącej się z bólu Woźniackiej wydawał się więcej niż pewny. Radwańska przy dwóch zwycięstwach (ewentualnie z samą Zwonariową i potem z Azarenką) mogłaby już myśleć o awansie.
Wszystkie scenariusze retrospektywne pokazują, że zbyt wiele jest w tej części sezonu kontuzji. Nasza Agnieszka szczęśliwie cierpiała oprócz sławnego już ścięgna przy palcu serdecznym jedynie na zmęczenie. Dwa miesiące odpoczynku niech dodają naszej największej w historii zawodowej tenisistce sił przed nowym sezonem, który drugi rok z rzędu rozpocznie jako przedstawicielka światowego Top10.