Do turnieju WTA Montreal przez kwalifikacje nie dostała się Magdalena Fręch. Trzecia najlepsza tenisistka z Polski po raz kolejny nie znalazła sposobu na Peyton Stearns. Jednak los się do niej uśmiechnął i po tym, jak z imprezy wycofała się Paula Badosa, jej miejsce zajęła właśnie nasza zawodniczka.
I tym samym rywalką Beatriz Haddad Maia stała się Fręch. Faworytka tego pojedynku było rozstawiona z numerem 11. Brazylijka, która jest blisko miejsca w pierwszej dziesiątce światowego rankingu WTA (12). Polka natomiast plasuje się na 79. miejscu.
Haddad Maia pewnie pokonała pierwszą przeciwniczkę w Montrealu 6:4, 6:2. Ale na korcie spędziła prawie dwie godziny, ponieważ mimo wyniku nasza tenisistka postawiła trudne warunki. W pomeczowym wywiadzie zostało to docenione przez rywalkę.
- Wiedziałam, że będzie ciężko. Magdalena jest bardzo dobrą zawodniczką. Pierwszy rezerwowy w dużych turniejach jest zawsze trudny dla każdego. Nikt nie chce wracać do domu - powiedziała na korcie Brazylijka.
Haddad Maia stwierdziła ponadto, że kluczem do pokonania Fręch było oddychanie. Ostatecznie udało jej się tego dokonać po raz drugi w karierze. Rok temu obie tenisistki zmierzyły się na nawierzchni trawiastej w Birmingham. Wówczas Brazylijka zwyciężyła 6:1, 5:7, 7:6(3).
W kolejnej rundzie 27-latka zmierzy się z Leylah Fernandez. Kanadyjka pokonała Stearns 6:3, 6:2, która w kwalifikacjach okazała się lepsza od Fręch.
Przeczytaj także:
Znamy dzikie karty na turniej w Polsce
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co oni wymyślili?! Zobacz, co robią ci koszykarze