24-letnia Czeszka jest pierwszą nierozstawioną kobietą, która dotarła do finału Wimbledonu w erze Open, a jej znakomicie zróżnicowana gra okazała się bardzo trudna dla Eliny Switoliny. Pogromczyni Igi Świątek w ćwierćfinale nie sprostała Markecie Vondrousovej , przegrywając 3:6, 3:6. Tylko w drugim secie była w stanie na chwilę złapać kontakt, lecz później rywalka znów jej odjechała.
Na konferencji prasowej po półfinale Vondrousova oprócz przeanalizowania własnej gry podzieliła się z dziennikarzami ciekawą informacją.
- Mam zakład z moim trenerem. Jeśli wygram turniej wielkoszlemowy, on zrobi sobie tatuaż, więc mam nadzieję, że będę triumfowała w Wimbledonie. Zobaczymy, co się stanie. Dla mnie to także sztuka. Nie wiem, po prostu to lubię. Doceniam ludzi, którzy wykonują tatuaże - podkreśliła, cytowana przez sportskeeda.com.
Obecnie szkoleniowcem Czeszki jest Jan Mertl. Finał dla zmagającej się w poprzednich miesiącach z kontuzjami tenisistki już jest wielkim wyczynem. Teraz Vondrousova ma jednak jeszcze jeden dodatkowy powód do motywacji, by wygrać spotkanie o tytuł. 24-latka sama ma na ciele kilka tatuaży, stąd forma zakładu z trenerem nie może dziwić.
Wygranie finału będzie jednak bardzo trudne. Czeszka zmierzy się z Tunezyjką Ons Jabeur, która w poprzednich etapach eliminowała kolejno Jelenę Rybakinę i Arynę Sabalenkę, czyli trzecią i drugą tenisistkę rankingu WTA.
Wielki finał jest zaplanowany na sobotę, 15 lipca. Start o godz. 15:00 czasu polskiego.
Czytaj także:
Jak ona to zrobiła? Fantastyczna akcja finalistki Wimbledonu [WIDEO]
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zatańczyli przed... selekcjonerem. I ten komentarz!