Po pierwszym secie meczu z Jeleną Rybakiną wydawało się, że za kilkadziesiąt minut Iga Świątek zamelduje się w półfinale turnieju w Rzymie. Jednak coraz lepsza gra Kazaszki sprawiła, że w drugiej partii doszło do tie-breaka. W nim z kolei nasza tenisistka doznała po jednej z akcji kontuzji uda i na początku trzeciego seta była zmuszona skreczować (WIĘCEJ TUTAJ).
Liderka światowego rankingu doznała kontuzji po charakterystycznej dla siebie akcji, czyli wykonaniu ślizgu do odbicia piłki. Bardzo możliwe, że do jej problemów przyczynił się stan nawierzchni kortu - mecz rozgrywano bardzo późno, przy niskiej temperaturze, do tego przy padającym deszczu.
Nie brak więc opinii, że Iga Świątek padła ofiarą decyzji organizatorów turnieju, którzy chcieli koniecznie doprowadzić do rozstrzygnięcia ćwierćfinału mimo bardzo złych warunków panujących w stolicy Włoch.
- Na kontuzję Igi złożyło się kilka czynników, ale tak, pod względem organizacyjnym zawalono sprawę - mówi nam trener Paweł Ostrowski. Jego zdaniem na pierwszym miejscu w takich sytuacjach powinno stać dobro zawodniczek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pamiętacie ją? 40-latka błyszczała w Madrycie
- Oczywiście, oficjalnie nikt nie złamał przepisów. Jednak na każdym turnieju najważniejszy powinien być zawodnik, on jest gladiatorem, dla niego kibice przychodzą na trybuny. Tutaj to zawalono - dodaje.
Jakie są jednak inne czynniki, o których Ostrowski wspomniał w pierwszych swoich słowach?
- Wszyscy wiemy, że Iga lubi się ślizgać, umie to robić. Kort był jednak nasączony, a w takich sytuacjach noga wręcz staje, obciążenia ścięgien i mięśni są dużo większe, niż gdy jest sucho. Kort nie nadawał się więc do takiej gry, jaką Iga lubi najbardziej. Do tego niska temperatura sprawiła, że mięśnie nie były mocno dogrzane - mówi.
- Na pewno Iga była też zmęczona fizycznie po ostatnich dniach. Obciążenia były ogromne, dużo musiał ją kosztować sam finał w Madrycie przeciwko Sabalence. Zauważmy, że w Rzymie Białorusinka odpadła bardzo szybko, co moim zdaniem było efektem wycieńczenia organizmu - przyznaje.
Dodajmy, że już po meczu z Donną Vekić Iga Świątek narzekała na organizatorów turnieju w Rzymie. Polka przyznała publicznie, że nie miała możliwości odbycia ani jednego treningu na korcie, na którym miała grać z Chorwatką. Wszystko przez napięty terminarz spowodowany przekładaniem meczów ze względu na padający deszcz.
- Te słowa Igi to dowód, że nie wyglądało to tak, jak powinno. Zawodniczki muszą mieć zagwarantowaną możliwość odbycia treningu na korcie, na którym się gra. To ważne zwłaszcza dla Igi i jej techniki dojazdowej, podczas takiej sesji mogłaby sprawdzić stan nawierzchni - tłumaczy Ostrowski.
W czwartkowy poranek Iga Świątek ogłosiła w mediach społecznościowych, że nie wiadomo jeszcze, jak poważny jest jej uraz i zapowiedziała ogłoszenie dalszych szczegółów w kolejnych dniach (WIĘCEJ TUTAJ). Sytuacja nie jest łatwa, bo przecież już 22 maja rozpoczyna się French Open na kortach im. Rolanda Garrosa. A Polka miała tam bronić aż 2000 punktów do rankingu WTA.
- Oby uraz nie okazał się poważny i start w Paryżu był możliwy. Jestem jednak pewien, że Iga wyciągnie wnioski z tego, co stało się w Rzymie. Co mam na myśli? Kto wie, czy po prostu w kolejnych latach będzie decydować się na kolejne starty w tym turnieju - podsumowuje.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty