Legendarna tenisistka do dziś się zastanawia, czy to, że osiągnęła aż sto osiemdziesiąt osiem centymetrów wzrostu, jest dziełem tylko i wyłącznie natury.
Korzenie
Homel to półmilionowe miasto na Białorusi. Leży nieopodal granicy z Rosją, ale blisko stamtąd również do Czarnobyla na Ukrainie. Swoją siedzibę mają tam dwa uniwersytety: Homelski Uniwersytet Państwowy im. Franciszka Skaryny i Homelski Państwowy Uniwersytet Medyczny. W mieście rozwinął się przemysł maszynowy, chemiczny, elektrotechniczny, metalowy, drzewno-papierniczy, szklarski oraz przetwórstwa spożywczego i gdyby nie katastrofa w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej, to prawdopodobnie właśnie w Homlu 19 kwietnia 1987 roku na świat przyszłaby Maria Szarapowa.
- Tata szybko zakończył edukację. W wieku dwudziestu lat poszedł w świat. Wykonywał pracę, której do dziś nie rozumiem. Przewodził ekipie remontującej kominy. Dużo podróżował, latał do fabryk rozsianych po całym kraju - wspomina Masza, jak ją nazywają, w książce pt. "Niepowstrzymana". - Moja mama jest przepiękną, drobną kobietą o blond włosach i iskrzących niebieskich oczach. Jest lepiej wykształcona od taty, skończyła studia. Uwielbia rosyjskich pisarzy. Kiedy byłam jeszcze mała, czytała mi różne książki, za jej namową uczyłam się urywków, zanim zrozumiałam, o czym w ogóle są - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: słynna narciarka wzięła piłkę do kosza. A potem taka mina!
Z Niagania do Soczi
Niagań obecnie liczy około pięćdziesiąt pięć tysięcy mieszkańców, ale prawa miejskie uzyskał dopiero w 1985 roku. Największy rozwój tego miejsca przypadł na lata siedemdziesiąte ubiegłego stulecia po tym jak odkryto tam złoża ropy naftowej i gazu ziemnego. To właśnie tam Jelena z Jurijem uciekli przed skutkami katastrofy w Czarnobylu i tam urodziła się Maria.
Jednak mężczyźnie nie odpowiadał syberyjski klimat, a o tym, że ma córkę, dowiedział się spędzając Wielkanoc u rodziców w Homlu. Do Niagania przybył dopiero po kilku tygodniach, a gdy Masza miała dwa latka, zabrał ją i Jelenę do Soczi. Za pieniądze częściowo pożyczone od rodziców, a częściowo uzyskane ze sprzedaży mieszkania w Homlu młoda rodzina w modnym, czarnomorskim kurorcie nabyła niewielkie lokum w bloku przy ulicy Wiśniowej.
Jurij hobbystycznie grywał w tenisa, a Maria jako czterolatka wszędzie za nim podążała. Siłą rzeczy pewnego dnia trafiła również na kort. Dziewczynka bardzo szybko do perfekcji opanowała umiejętność odbijania piłki o ścianę. Stała się na tyle biegła w tym fachu, że zaczęła przyciągać gapiów. Kiedy jej tata to zauważył, wziął sprawy w swoje ręce i zapisał do szkółki prowadzonej przez Jurija Judkina. To właśnie ten trener nauczył Marię podstaw gry, które młodziutka tenisistka ćwiczyła przy pomocy rakiety Jewgienija Kafielnikowa. Otrzymała ją w prezencie od jego taty, z którym kumplował się jej ojciec.
Przenosiny do USA
- Jurij, musimy porozmawiać o twojej dziewczynce. To ważne - Judkin pewnego dnia zagadnął Szarapowa. Szkoleniowiec uzmysłowił mężczyźnie, że jego córka posiada ogromny talent, ale żeby go oszlifować, będzie trzeba ją zabrać do innego kraju. Związek Radziecki dopiero co przestał istnieć, a w Rosji nie było warunków, żeby wychować zawodową tenisistkę, która pewnego dnia zostanie pierwszą rakietą globu. Trzeba było postarać się o wizę i wyemigrować do USA. Jurij Szarapow był na to gotów i zdawał sobie sprawę z tego, że droga do sukcesu będzie pracą na pełen etat. Mężczyzna grał rekreacyjnie w tenisa, ale tak naprawdę o jego tajnikach wiedział niewiele, więc zaczął się dokształcać. Do swojego planu przekonał też żonę.
Ostateczny impuls do opuszczenia Rosji stanowiły pokazowe treningi w Moskwie, na które wkręcił Marię Jurij Judkin. Były one swego rodzaju oknem wystawowym dla najbardziej utalentowanych młodych ludzi. To właśnie tam małą dziewczynkę z wielką rakietą zauważyła słynna Martina Navratilova. Pochodząca z Czechosłowacji legenda światowych kortów w pewnym momencie wzięła ojca Maszy na słowo i rzekła: – Twoja córka potrafi grać, musisz zabrać ją z kraju tam, gdzie będzie mogła się rozwijać.
Po rozmowie z Navratilovą Floryda stała się największą obsesją Jurija. Szarapow sporo czytał i zamierzał umieścić córkę albo w Akademii Ricka Macciego w Boca Raton, gdzie trenowały siostry Williams, albo w Akademii Nicka Bollettieriego w Bradenton, gdzie ćwiczyła Anna Kurnikowa. Napisał list do trenera rosyjskiej reprezentacji juniorek, opisał całą sytuację, a w odpowiedzi otrzymał… zaproszenie na treningi na Florydzie, bo akurat ćwiczyły tam jego podopieczne. Na tej podstawie Jurijowi udało się też dostać wizy. Był tylko jeden problem: Jelena takiego dokumentu od ręki nie otrzymała i dołączyła do męża i córki dopiero ponad dwa lata później.
Akademia Ricka Macciego w Boca Raton
Jurij Szarapow udał się do Stanów Zjednoczonych ubrany w ślubny garnitur, z Maszą u boku i z mniej niż tysiącem dolarów w kieszeni. Na lotnisku na mężczyznę z dziewczynką miał czekać ktoś z rosyjskiej reprezentacji juniorek, ale nikt taki się nie pojawił. Na domiar złego ojciec Marii nie mówił po angielsku. Na szczęście z pomocą przyszła… para Polaków lecąca tym samym samolotem. Nasi rodacy bezinteresownie przenocowali Szarapowów w swoim pokoju hotelowym, załatwili kort na poranny trening oraz zawieźli ich do Akademii Tenisowej Ricka Macciego. - W tamtym momencie i przez długi później czas wszystko miało dla mnie znamiona przygody, bajki - podsumowuje Masza w autobiografii pt. "Niepowstrzymana".
Ośrodek szkoleniowy Macciego okazał się jednak dla Jurija wielkim rozczarowaniem. Z trudem udało mu się wyprosić, żeby pod nieobecność właściciela instruktorka przyjrzała się grze jego córki, a gdy stało się jasne, że Maria naprawdę nieźle sobie radzi na korcie, to zaczęto zadawać różne niewygodne pytania, które sprawiły, iż pan Szarapow nie chciał już mieć z tym miejscem nic wspólnego.
Akademia Nicka Bollettieriego w Bradenton
Na szczęście Jurij miał w głowie jeszcze inny adres. Do słynnego kompleksu w Bradenton, gdzie szlify zbierali Andre Agassi, Jim Courier, Anna Kurnikowa, Monika Seles czy Mary Pierce, uprzejmej parze Polaków było już jednak za daleko. Mieli gest i zawieźli ojca z małą tenisistką na dworzec autobusowy oraz kupili bilety. Tata Maszy wierzył, że na miejscu spotka się ze zrozumieniem, bo przecież nie bez powodu właśnie tam trenowała ich rodaczka – Anna Kurnikowa.
Mężczyzna miał nosa, gdyż u Bollettieriego został wraz z Maszą przyjęty zupełnie inaczej niż u Macciego. Na miejscu pojawił się rosyjski tłumacz, dzięki czemu wszystko przebiegło sprawnie. Maria była jeszcze zbyt młoda, żeby zamieszkać w akademii, ale ustalono, że będzie mogła nieodpłatnie codziennie trenować oraz jadać wraz z ojcem lancz i kolację w tamtejszej stołówce. Szarapowowie zamieszkali nieopodal akademii, u pewnej Rosjanki. Miesięczny czynsz wynosił dwieście pięćdziesiąt dolarów, więc Jurij musiał się skupiać nie tylko na opiece nad córką, ale i na zarabianiu pieniędzy.
El Conquistador
Pięćdziesięciotysięczne Bradenton stało się nowym domem Szarapowów, a w Akademii Nicka Bollettieriego Maria z tygodnia na tydzień doskonaliła swoją grę. Po kilku miesiącach dziewczynce jednak podziękowano. Myślała, że to przez to, iż regularnie pokonywała o kilka lat starsze koleżanki, których rodzice sięgali głęboko do kieszeni, żeby opłacać ich treningi. Jurij miał jednak trochę inne zdanie na ten temat. - Tata uważał, że chodziło o coś więcej. Przecież wszyscy wiedzieli, ile mam lat, i znali moją sytuację, kiedy przedstawiano mi ofertę. Tata nie obwiniał Nicka, lecz mamę Anny Kurnikowej - Ałłę - zdradza Masza w swojej autobiografii
Szarapowowie z Bollettierim rozstali się w zgodzie, a Maria przeniosła swe talenty do tenisowej szkoły El Conquistador, prowadzonej przez byłego instruktora w placówce Nicka - Sekou Bangourę. To właśnie tam pod okiem ojca wypracowała atomowy serwis, który później stał się jej znakiem rozpoznawczym. Masza non-stop trenowała i wygrywała ze starszymi rywalkami, ale ćwiczyła głównie pod okiem ojca. Jurij pracował u Sekou jako instruktor. Z czasem przestało się to podobać właścicielowi, który z jednej strony nie mógł jej kontrolować, a z drugiej tracił autorytet u innych adeptek.
Ostatecznie Rosjanin odszedł z pracy u Bangoury, jego córka pożegnała się z El Conquistador, a do tego Szarapowowie z powodu zaległości w opłatach zostali wyrzuceni z mieszkania i przenieśli się do… rezydencji Boba Kane’a – bogatego mężczyzny, z którym Jurij się zaprzyjaźnił jako tzw. tenisowy rodzic. Maria miała tam wymarzone warunki do treningów, czyniła coraz większe postępy, aż wreszcie Nick Bollettieri przyjął ją z powrotem. Młoda tenisistka zakotwiczyła w internacie, a jej ojciec wkrótce również stanął na nogi, gdyż jeszcze przed przenosinami do Kane’a miał wypadek jako pracownik ekipy zajmującej się kształtowaniem krajobrazu i stracił stałe źródło dochodu.
Siostry Williams
W internacie Akademii Nicka Bollettieriego Masza nie czuła się dobrze. Dziewczyna nie miała z rówieśniczkami wspólnych tematów do rozmów, a poza tym już wtedy uważała, że z rywalkami nie można się przyjaźnić, bo taka przyjaźń zawsze będzie nieszczera. W 1995 roku Marię pod swoje skrzydła wzięła słynna firma IMG, a jako jedenastolatka Masza podpisała kontrakt z Nike. W międzyczasie wizę do USA dostała Jelena i nagle wszystko przestało być takie jak wcześniej. - Dobiegła końca pewna epoka - opowiada Szarapowa w książce pt. "Niepowstrzymana".
- Razem z tatą żyliśmy w świecie marzeń. Ja i on przeciwko światu. W wyjątkowy sposób nas to zbliżyło. Dwie osoby, które miały tylko siebie. Nikogo innego godnego zaufania albo kogoś, kogo w pełni byśmy rozumieli, polegaliśmy więc tylko na sobie. To się zmieniło, kiedy IMG wraz z Maxem wkroczyli w nasze życie. Nie byliśmy już osamotnieni. Zakończył się pierwszy akt mojej kariery zatytułowany "Ja, Jurij i nikt inny".
Maria na początku swojej tenisowej drogi ciągle słuchała o Steffi Graf, Lindsey Davenport czy Monice Seles, a gdy była w Akademii Nicka Bollettieriego furorę zaczynały robić starsze od niej o ładnych kilka lat siostry Venus i Serena Williams. Na co dzień ćwiczyły u Ricka Macciego, ale pewnego dnia zapowiedziano, że przyjadą do Bradenton na pokazowy trening. Masza tymczasem nie miała zamiaru im się przyglądać, chociaż Jurij bardzo na to nalegał. Dziewczyna nie chciała dać satysfakcji swoim przyszłym rywalkom, dlatego w drodze porozumienia z tatą obserwowała trening sióstr Williams z... drewnianej budki zlokalizowanej tuż przy korcie, w której zwyczajowo stała kamera nagrywająca poczynania zawodników.
Praworęczna czy leworęczna?
Jurij Szarapow wiedział, że kto nie idzie do przodu, ten się cofa, dlatego zorganizował swojej córce comiesięczne treningi z Robertem Lansdorpem, który słynął ze współpracy z Petem Samprasem i Tracy Austin. Zajęcia odbywały się w Los Angeles, gdzie każdego miesiąca zabierał na tydzień Marię. Gdy szkoleniowiec po raz pierwszy ujrzał dziewczynę w akcji, był pod wrażeniem, ale stwierdził, iż jej forehand nie jest najlepszy. Pod jego okiem Masza stała się doskonalszą zawodniczką, a najwięcej z Lansdorpem pracowała nad płaskimi uderzeniami. Coach był dość specyficznym typem człowieka, ale dziewczynie to nie przeszkadzało, bo była bardzo zdeterminowana do osiągnięcia perfekcji.
Zajęciom w Los Angeles z uwagą przyglądał się Jurij. - Podczas pracy z Lansdorpem, oglądając, jak uderzałam forhend za forhendem, bekhend za bekhendem, doszedł on do wniosku, że z natury byłam mańkutem - wspomina Masza w autobiografii wydanej przez Marginesy. Szarapow strasznie się nakręcił i zaczął głosić tezę, iż jego córka jako zawodniczka leworęczna będzie niemożliwa do pokonania. Maria od tamtej pory próbowała więc grać lewą ręką i wychodziło jej to całkiem nieźle, ale Nick Bollettieri uważał to za fanaberię Jurija i uparł się, że to Masza powinna zdecydować, która ręka będzie tą wiodącą. Tenisistka postawiła na praworęczność, chociaż leworęczny epizod wprowadził do jej repertuaru zagrań backhand po linii.
Wimbledon 2004
Maria Szarapowa na zawodowstwo przeszła jako zaledwie czternastoletnia dziewczyna. Początki były trudne, bo wciąż rosła i zmagała się z tego powodu z bólem kości. Do tego zbierała baty w kolejnych meczach od o wiele bardziej doświadczonych rywalek. W zawodach z cyklu WTA Tour zadebiutowała w 2002 roku w Indian Wells, gdzie w drugiej rundzie przegrała z Moniką Seles 0:6, 2:6.W latach 2002 i 2003 Masza przede wszystkim skupiała się jednak na zawodach juniorek. Tam z wiadomych względów radziła sobie zdecydowanie lepiej. Dotarła do finału juniorskiego Wimbledonu A.D. 2002. Tam pokonała ją jej rodaczka - Wera Duszewina.
Na osłodę Maria dostała jednak zaproszenie na tradycyjny wimbledoński bal. Nie miała na taką okazję sukienki, ale organizatorzy przybyli z pomocą. Na uroczystości pojawiła się oczywiście również triumfatorka głównego turnieju - Serena Williams. Na salę wkraczała przy ogromnym aplauzie. - Dziewczyna siedząca obok mnie, nie pamiętam już, kto to był, klepnęła mnie w ramię i powiedziała: "Wstawaj! Wstawaj! To Serena Williams!" - Szarapowa przywołuje tamte chwile w książce pt. „Niepowstrzymana”. - Chciałam wstać, ale moje ciało mi nie pozwoliło. Jakby je przywiązano do krzesła, gapiło się przez masę ludzi na Serenę, z kiełkującą w mojej głowie myślą: "Dopadnę cię!".
W roku 2003 Masza zagrała w czwartej rundzie "dorosłego" Wimbledonu i na tym etapie musiała uznać wyższość Swietłany Kuzniecowej. Kilka miesięcy później zwyciężyła natomiast w pierwszym zawodowym turnieju w karierze - Japan Open. W finale po zaciętym boju w trzecim secie rozprawiła się z reprezentantką Węgier - Aniko Kapros. Sezon 2003 Szarapowa zakończyła na początku czwartej dziesiątki rankingu WTA, dzięki czemu do wielkoszlemowych zmagań w roku 2004 mogła przystąpić jako zawodniczka rozstawiona. W Australian Open dotarła do trzeciej rundy, Roland Garros przyniósł jej występ w ćwierćfinale, a Wimbledon... zakończył się jej triumfem!
Pierwsze cztery rundy najbardziej prestiżowego turnieju na kortach trawiastych Maria przebrnęła bez straty seta. Jako pierwsza partię w meczu z Rosjanką ugrała Ai Sugiyama w ćwierćfinale. Kolejna dokonała tego Lindsey Davenport w półfinale, ale to i tak było zbyt mało na pokonanie Szarapowej. Ba, legendarna dziś Serena Williams w wielkim finale uległa siedemnastolatce 1:6, 4:6 i to właśnie wtedy Masza stała się gwiazdą światowego formatu.
Co ciekawe, tamto spotkanie było jednym z zaledwie dwóch, jakie Maria wygrała przeciwko Serenie w całej swojej karierze, okraszonej pięcioma tytułami spod znaku Wielkiego Szlema. Z Amerykanką przegrała aż dwadzieścia razy i jest przekonana, że to wszystko dlatego, iż po tamtym meczu w Londynie przypadkiem usłyszała w szatni płacz Williams. Masza wspomina w autobiografii, że Serena jakiś czas później powiedziała koleżance: - Już nigdy więcej nie przegram z tą małą s***.
Numer 1
Sezon 2004 Maria zakończyła z przytupem, bo od triumfu w WTA Finals, gdzie w meczu decydującym o trofeum znów stanęła naprzeciw Sereny Williams. 22 sierpnia A.D. 2005 Szarapowa wskoczyła natomiast na pierwsze miejsce w rankingu WTA, spychając z piedestału Lindsey Davenport. Rosjanka w tamtym sezonie nie wygrała żadnego turnieju wielkoszlemowego, ale w aż trzech z czterech przypadków dotarła do półfinału. Tymczasem kolejne zwycięstwa Maszy w najbardziej prestiżowych zmaganiach przyszły w latach 2006 (US Open) i 2008 (Australian Open).
Kampania A.D. 2008 oprócz łez radości z triumfu na kortach twardych w Melbourne przyniosła jednak również łzy smutku. Masza zakończyła współpracę z Robertem Lansdorpem. Ponadto na boczny tor musiał usunąć się Jurij, a za piekielny serwis, jakim tenisistka częstowała swoje rywalki, przyszło wreszcie zapłacić rachunek w postaci poważnej kontuzji ramienia i operacji. Nie mówiło się o tym głośno, ale lekarze nie gwarantowali Marii, że po zabiegu uda jej się wrócić na kort. Na domiar złego rehabilitacja przebiegała dość opornie. - Wszystko zdawało się inne, a pisząc "inne", mam na myśli - złe - zwierza się Szarapowa w książce pt. "Niepowstrzymana". - Bolało mnie, wyglądało okropnie... Straciłam siłę, gibkość, zakres ruchu. Kiedy próbowałam zaserwować, nie byłam w stanie wystarczająco daleko wygiąć ramienia, by wygenerować jakąkolwiek moc.
Maria Szarapowa słynęła z nieustępliwości na korcie, dlatego w końcu poradziła sobie z przeciwnościami i przebudowała styl gry na taki, na jaki pozwalało jej ciało po operacji. Wiele wody jednak musiało upłynąć zanim zbudowała formę na miarę kolejnych triumfów wielkoszlemowych. Pierwszy półfinał na tym poziomie osiągnęła dopiero w 2011 roku podczas French Open, a rok później na kortach im. Rolanda Garrosa cieszyła się z wygranej po raz pierwszy w życiu, co oznaczało w jej przypadku skompletowanie Karierowego Wielkiego Szlema. Masza dokonała tego jako dziesiąta tenisistka w dziejach, a droga do sukcesu okupiona została zakończeniem współpracy z długoletnim trenerem Michaelem Joycem. Nowym opiekunem Szarapowej był Thomas Hoegstedt. To pod jego skrzydłami Masza wywalczyła też olimpijskie srebro w Londynie, ale do jej ostatniego wielkoszlemowego tytułu, wywalczonego we French Open 2014, poprowadził ją już Sven Groeneveld.
Gwiazda
Nie da się ukryć, że Maria Szarapowa to nie tylko wybitna tenisistka, ale również piękna kobieta. Z tego też względu po niespodziewanym triumfie w finale Wimbledonu 2004 sponsorzy zaczęli do niej najzwyczajniej lgnąć. Z ofertą w zębach przybiegła Motorola, a zaraz za nią w kolejce ustawiły się takie marki, jak TAG Heuer i Land Rover. Swego czasu Bleacher Report pokusił się nawet o stworzenie listy najlepszych telewizyjnych spotów reklamowych z udziałem Rosjanki.
Utalentowana, śliczna i nieprzyzwoicie bogata tenisistka stała się obiektem westchnień mężczyzn na całym świecie. Już jako siedemnastolatka zauważyła, że podoba się facetom, ale przed dwudziestym trzecim rokiem życia z żadnym nie spotykała się na poważnie. Na początku swojej tenisowej drogi podkochiwała się w Juanie Carlosie Ferrero, lecz ten nie reagował na jej zaloty. Pierwszą poważną miłością Maszy był natomiast Sasa Vujacić. O trzy lata od niej starszy słoweński koszykarz grał nawet w NBA, jednak nie mógł znieść tego, że jego dziewczyna w swojej dziedzinie ma zdecydowanie lepszą pozycję. Pomimo zaręczyn związek rozpadł się w 2012 roku.
Drugim sławnym chłopakiem Maszy był jej kolega po fachu - Grigor Dimitrow. O cztery lata młodszy Bułgar musiał nieźle się nagimnastykować, żeby zdobyć nawet nie numer telefonu, ale maila Marii. Nie od razu zostali też parą, bo najpierw połączyło ich coś w rodzaju przyjaźni. Gdy już byli razem, tworzyli naprawdę zgrany duet, który rozdzieliło jednak to, co na pierwszy rzut oka najbardziej łączyło, czyli… tenis. Życie w tourze to ciągły pośpiech, więc czas na spotkania był tylko wtedy, kiedy jednemu z dwojga lub obojgu poszło na korcie gorzej. Tak nie dało się na dłużą metę funkcjonować, więc Szarapowa i Dimitrow ostatecznie się rozstali. Uczynili to jednak w zgodzie. Po prostu trafili na siebie w nieodpowiednim czasie i miejscu.
W oczach wielu osób Maria Szarapowa jest produktem marketingowym, za którym oprócz talentu do gry w tenisa stoi perfekcyjnie zorganizowana machina PR-owa. Ludziom przeszkadzała nie tylko jej wyniosłość, ale też wydawane przez nią na korcie głośne odgłosy. Niektórzy śmiali się, że gdyby podczas jej starcia z Wiktorią Azarenką w telewizorze zostawić tylko fonię, to można by to spotkanie pomylić z… filmem pornograficznym. Zasługi Maszy dla kobiecego tenisa są jednak niepodważalne, a połączenie ich z wieloma innymi cechami uczyniło ją jedną z najbardziej rozpoznawalnych sportsmenek w historii.
Meldonium i koniec kariery
Maria Szarapowa przez całą swoją karierę wygrała trzydzieści sześć turniejów WTA w grze pojedynczej, w tym pięć wielkoszlemowych. Oprócz tego ma na koncie srebrny medal olimpijski oraz triumf w WTA Finals, ale wszystko ma swój kres. Masza o sportowej emeryturze rozmyślała już w 2015 roku, a przejście na nią zaplanowała na rok 2017. W sezonie 2015 Rosjanka osiągnęła finał Australian Open, a kolejne zmagania zaczęła od dotarcia do ćwierćfinału tego turnieju.
Niewiele ponad dwa miesiące później wszystko wzięło w łeb. 7 marca A.D. 2016 zwołano konferencję prasową, podczas której Masza ogłosiła, że nie przeszła testów antydopingowych przeprowadzonych podczas zmagań w Melbourne. W organizmie Rosjanki wykryto meldonium - substancję zakazaną przez Światową Agencję Antydopingową (WADA) od 1 stycznia 2016. Szarapowa wpadkę tę przypłaciła dyskwalifikacją do 26 kwietnia 2017. Maria w tenisowym środowisku nigdy nie należała do lubianych osób. Jej etyka pracy nie dopuszczała przyjaźni z jakąkolwiek rywalką, więc reakcje na tę informację były różne. Jedni ją linczowali, inni jej współczuli. Ci pierwsi na pewno nie brali pod uwagę tego, że meldonium to w państwach byłego bloku wschodniego substancja powszechnie stosowana, a WADA przez wiele, wiele lat nie widziała problemu w tym, żeby korzystali z niej również sportowcy.
W swojej autobiografii Szarapowa dość obszernie tłumaczy się ze swojej wpadki, której prawdopodobnie uniknęłaby, gdyby nie przeoczony mail od WADA, zawierający zaktualizowaną listę substancji zabronionych: - To suplement, który zażywałam przez dziesięć lat. Lekarz rodzinny polecił mi go w 2006 roku. W tym czasie często chorowałam, a wyniki kilku badań EKG odbiegały od normy. W rodzinie zdarzały się też przypadki cukrzycy. Nie rozwodziłam się nad tą pigułką, po prostu wzięłam. Przed intensywnym wysiłkiem fizycznym zawsze zażywałam te tabletki. Tak samo bierze się aspirynę, żeby zapobiec zawałowi serca czy wylewowi. Nieraz to robiłam. W Europie Wschodniej i Rosji mildronat to jak ibuprofen. Miliony ludzi go zażywają, moja babcia także! Nigdy nawet nie wpisywałam tego leku w formularzu ITF, w którym należy wyszczególnić substancje brane w ostatnich siedmiu dniach. Bo też nie brałam go codziennie i nie widziałam wielkiej różnicy między tym lekiem a advilem, stosowanym przeze mnie, żeby uśmierzyć ból. W jaki sposób meldonium może działać wspomagająco na korcie? Tego nie wytłumaczy wam nawet ITF. Bo nie działa!
Koniec końców dyskwalifikacja odłożyła w czasie zakończenie kariery przez Marię Szarapową, ale też utwierdziła tenisistkę w przekonaniu, iż przyszedł czas na rozbrat z profesjonalnym sportem. Ciało Rosjanki nie dawało już rady, a po powrocie z banicji Masza tylko raz osiągnęła ćwierćfinał Wielkiego Szlema. Na sportową emeryturę oficjalnie przeszła 26 lutego 2020 roku i wiedzie szczęśliwe życie u boku brytyjskiego biznesmena - Alexandra Gilkesa. W lipcu 2022 roku urodziła syna - Teodora. - Byłam zawodniczką, która trenuje pięć minut po tym, jak wszyscy inni skończyli, która nie poddaje się w trzecim secie, kiedy wieje i zaczyna padać. Właśnie to był dar, jaki dała mi natura - podsumowuje Maria Szarapowa w swojej autobiografii.
Ziemowit Ochapski
Czytaj także:
Zaskakujący zapis w pamiętniku prezydenta Joe Bidena. "To mnie uratowało"
Gwiazdor spotyka się z piękną dziennikarką. Jedna rzecz przykuwa uwagę