Aktualnie Samsonowa ma 24 lata i zajmuje trzynaste miejsce w rankingu. Najwyższe w karierze, lecz przywiązywanie się akurat do tej liczby nie ma większego sensu. Utalentowana tenisista wspina się ostatnio w szybkim tempie i awans do pierwszej dziesiątki wydaje się tylko kwestią czasu. Od początku zawodowej kariery (2014 rok) każdy kolejny sezon kończyła na wyższej pozycji niż poprzedni.
Jej starcie z Igą Świątek śmiało można nazwać hitem 1/8 finału prestiżowego turnieju WTA w Dubaju. Nie mielibyśmy nic przeciwko temu, by dostarczyło ono tylu emocji, co ich zeszłoroczny, trwający ponad trzy godziny pojedynek ze Stuttgartu. Na nawierzchni, na której Świątek wygrała wszystkie mecze w poprzednim sezonie, Samsonowej zabrakło ledwie dwóch punktów do sprawienia olbrzymiej niespodzianki.
Rosjanka grała wówczas dokładnie tak, jak Świątek tego nie lubi. Agresywnie od pierwszego uderzenia zarówno we własnych gemach serwisowych, jak i na returnie. To jej styl od najmłodszych lat, bo już jako dziecko wyróżniała się ponadprzeciętnymi warunkami fizycznymi.
Włoszka z koła podbiegunowego
Jako jeden z pierwszych potencjał dostrzegł w niej Riccardo Piatti - bodaj najpopularniejszy obecnie włoski szkoleniowiec. Wpadli na siebie w Turynie, gdy Ludmiła miała dziesięć lat i już od dziewięciu mieszkała we Włoszech. Motywem przeprowadzki była kariera jej ojca - niegdyś 40. tenisisty stołowego na świecie. Cała rodzina ruszyła w liczącą blisko cztery tysiące kilometrów podróż z Oleniegorska do Turynu.
ZOBACZ WIDEO: Wyjątkowy gest. Pojawiły się łzy wzruszenia
- Czuję się bardzo dobrze we Włoszech i lubię Włochy. Jednakże, dorastając w rosyjskiej rodzinie, mam inną mentalność. Nie mogę nazwać Włoch swoim domem - tłumaczyła Samsonowa w wywiadzie dla Ubitennis. A jednak, to właśnie ten kraj reprezentowała w latach 2014-2018. Później Włosi odrzucili jednak jej wniosek o nadanie obywatelstwa, a włoska federacja ze zdumiewającą obojętnością machnęła na to ręką.
Dziś Samsonowa jest ich wyrzutem sumienia. Otoczona wianuszkiem włoskich specjalistów notuje bardzo dobre wyniki, na które nie stać aktualnie żadnej reprezentantki Włoch. Najmocniej musiało boleć w 2021 roku, gdy Samsonowa poprowadziła Rosję do zwycięstwa w Pucharze Billie Jean King. Włoszek nie było wtedy nawet w gronie dwunastu najlepszych zespołów.
W Rosji nie byłaby nawet tenisistką
To historia mocno przypominająca tę Jekateriny Aleksandrowej, którą opisywaliśmy kilka tygodni temu. Dwie zawodniczki notowane aktualnie w czołowej dwudziestce rankingu WTA całą tenisową edukację pobierały w innych krajach, lecz gdy doszło co do czego, zawodowe sukcesy odnoszą jako Rosjanki. W ojczyźnie pojawiają się jednak tylko przy okazji turniejów tenisowych, a że od wybuchu wojny na Ukrainie takie zawody się nie odbywają, sytuacja jest jeszcze bardziej absurdalna.
Co więcej, Samsonowa twierdzi, że gdyby została w Rosji, to... wcale nie byłaby tenisistką. Taką ścieżkę karierę otworzyły przed nią Włochy, natomiast w sercu ma taniec. Twierdzi więc, że gdyby wychowywała się w Rosji, zajęłaby się łyżwiarstwem figurowym.
Rosjanie, rzecz jasna, są bardzo zadowoleni z takiego przebiegu wydarzeń. Z ich relacji wynika, że bardzo ważną rolę w tej historii odegrała matka Ludmiły. Swietłana, ekonomistka z wykształcenia, nie tylko przykładała dużą wagę do edukacji córki (dzięki czemu Ludmiła potrafi się porozumieć w pięciu językach), ale pielęgnowała w niej też rosyjską kulturę. - Choć mieszka we Włoszech, rodzina, a przede wszystkim matka, wychowała dziewczynę w tradycji kultury rosyjskiej. Ludmiła doskonale mówi po rosyjsku, dużo pisze, czyta rosyjską klasykę - donoszą dziennikarze portalu "Ssport-express".
Uwaga na serwis
Pod wrażeniem jej elokwencji był również Ubaldo Scanagatta - nestor włoskiego dziennikarstwa, który zrelacjonował ponad 130 imprez wielkoszlemowych z miejsca wydarzeń. Choć we włoskim tenisie poznał wszystkich, to właśnie Samsonowa ujęła go jako osoba - inteligencją, zdecydowaniem i determinacją. Z kolei jako tenisistka tym, że mimo 180 centymetrów wzrostu naprawdę dobrze poruszała się po korcie - co po dziś dzień pozostaje jej mocną stroną.
Największymi atutami w grze Rosjanki są jednak serwis i forhend. Jeśli te zagrania będą dobrze funkcjonować w starciu ze Świątek, to bardzo możliwe, że Polka w jednym meczu straci więcej gemów niż... w całym turnieju w Dosze. Przypomnijmy, że przed tygodniem nasza reprezentantka rozegrała popisowe zawody w stolicy Kataru, w trzech spotkaniach tracąc tylko pięć gemów.
Pojedynek Świątek z Samsonową zostanie rozegrany na korcie centralnym. Powinien rozpocząć się około godziny 12.30 polskiego czasu. Stawką będzie awans do ćwierćfinału.
Szymon Adamski, WP Sportowe Fakty