Kanadyjskie tournee dobiegło końca. Młody Polak znakomicie startował

Materiały prasowe / Lotos PZT Polish Tour/Kinga Szynklarz / Na zdjęciu: Maks Kaśnikowski
Materiały prasowe / Lotos PZT Polish Tour/Kinga Szynklarz / Na zdjęciu: Maks Kaśnikowski

Ostatnie dni były dla Maksa Kaśnikowskiego wyczerpujące, ale jednocześnie bardzo udane. Polak z powodzeniem startował w challengerach w Kanadzie. W meczu drugiej rundy w Drummondville przegrał jednak z wyżej sklasyfikowanym rywalem.

Ostatnie dni były dla dziewiętnastoletniego Maksa Kaśnikowskiego bardzo intensywne. Polak w minioną sobotę grał w półfinale challengera w Calgary. Tuż po tym meczu wsiadł w samolot i poleciał na turniej do Drummondville.

Po wyczerpującej podróży i zmianie strefy czasowej tenisista z Polski nie miał czasu na odpoczynek, bowiem do turnieju w Drummondville musiał przebijać się przez eliminacje. Pierwszy mecz rozegrał już w niedzielę, przez co miał mniej niż 24 godziny na zaadaptowanie się do warunków.

Polski tenisista dobrze się odnalazł w tej niecodziennej sytuacji i wygrał dwa mecze w kwalifikacjach, pokonując w nich niżej sklasyfikowanych zawodników. W pierwszej rundzie turnieju głównego zmierzył się ze Skanderem Mansourim, którego pokonał w dwóch setach, rewanżując mu się tym samym za porażkę w Kozerkach.

ZOBACZ WIDEO: Hit sieci. Siedział na trybunach, wziął piłkę i zrobił to

W czwartek Kaśnikowski walczył o awans do ćwierćfinału. Jego rywalem był Michael Mmoh. Amerykanin wygrał w tym sezonie dwa challengery: w Fairfield oraz Cary. Ponadto startował w eliminacjach do wielkoszlemowego US Open, ale przegrał w pierwszym meczu z Gilesem Simonem.

Przed spotkaniem to zawodnik z USA uchodził za faworyta. Polak w Kanadzie nic już jednak nie musiał. Ostatnie dni były dla niego bardzo udane i nawet ewentualna przegrana z Mmohem by tego nie zmieniła. Najważniejszą rzeczą dla Maks było zagranie dobrego meczu bez presji.

Sam początek spotkania był wyrównany i obaj tenisiści utrzymywali swoje podania.  W jednym z gemów Amerykanin gorzej serwował, a Polak wzorowo to wykorzystał wychodząc na prowadzenie 3:2. To wyraźnie podrażniło zawodnika z USA, który od tego momentu zaczął grać zdecydowanie lepiej. Szybko odrobił straty, dyktował warunki gry i wygrał pierwszą odsłonę wynikiem 6:3.

Druga partia była popisem dobrego serwowania ze strony Mmoha. Kaśnikowski wcale nie odstawał od rywala, ale jednocześnie nie wyglądał w tym aspekcie aż tak dobrze. Tenisista ze Stanów Zjednoczonych był bardzo skuteczny i w drugiej partii przegrał przy swoim serwisie zaledwie trzy punkty! 19-latek walczył bardzo dzielnie, bronił się jak mógł i starał się przejmować inicjatywę grając forhendem. Polak po raz kolejny pokazał olbrzymią wolę walki, nie poddał się, ale przegrał drugiego seta 5:7.

Przed startami w Kanadzie Kaśnikowski był klasyfikowany na 470. miejscu, a od poniedziałku znajdzie się już w okolicach 380. pozycji. Jego najbliższym startem będzie turniej ITF M15 w Monastyrze, który rozpocznie się 28 listopada.

Challenger Banque Nationale de Drummondville, Drummondville (Kanada)

ATP Challenger Tour, kort twardy w hali, pula nagród 53,1 tys. dolarów
czwartek, 17 listopada

II runda gry pojedynczej:

Michael Mmoh (Stany Zjednoczone, 2) - Maks Kaśnikowski (Polska, Q) 6:3, 7:5

Zobacz też: 
Cierpliwi zostali nagrodzeni. Polski tenisista z wyczekanym triumfem
To on zakończy sezon jako numer jeden. Najmłodszy w historii

Komentarze (0)