Po trzygodzinnej przegranej batalii z Ajlą Tomljanović na korcie Arthura Ashe'a rozbrzmiało "Simply the best" Tiny Turner. Wszystkie obiektywy skierowano na Serenę Williams, dzięki czemu można było dojrzeć, jak w jej oczach mieszają się łzy radości, wdzięczności, ulgi i może odrobiny żalu. Odchodząc na sportową emeryturę 23-krotna mistrzyni imprez wielkoszlemowych nie osieraca jednak milionów kibiców, którzy byli przy niej przez ponad 20 lat zawodowej kariery. Nadal pozostanie sobą, a to gwarancja dalszego inspirowania młodych ludzi na wielu płaszczyznach.
Bo o ile hasło "simply the best" (po prostu najlepsza) pasuje do Sereny jak ulał, o tyle "po prostu tenisistka" byłoby niestosowne. I nie chodzi wcale o to, by za każdym razem wyliczać jej tytuły i tygodnie spędzone w fotelu liderki kobiecego tenisa. Nie chodzi też o idealizowanie na pewno przecież nie krystalicznej postaci. Raczej o to, aby mówiąc o Serenie Williams mieć na uwadze człowieka, a nie "tylko" wybitnego sportowca.
Obserwując Serenę od 1999 roku, gdy wygrała pierwszy turniej WTA, aż do ostatniego pojedynku z Tomljanovic w US Open, byliśmy świadkami historii od pucybuta do milionera. Co prawda rozłożonej na dwa pokolenia rodziny Williamsów, ale tak brawurowej, że w tym momencie już oscarowej. "King Richard" był zresztą pierwszą osobą, której Serena podziękowała, gdy żegnała się z kibicami na Arthur Ashe Stadium.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: podziwiaj, bo warto! Genialna przewrotka Brazylijczyka
Twarz Richarda Williamsa przyjmowała w młodzieńczych latach ciosy za posiadany kolor skóry, a twarz Sereny stała się symbolem walki z rasizmem i wykluczeniem. Williams realnie zmienia świat.
Gdy dowiedziała się, że tylko dwa procent kapitału wysokiego ryzyka trafia do kobiet, założyła Serena Ventures. Zainwestowała już w 16 dobrze prosperujących firm, z czego ponad połowa prowadzona jest przez kobiety i osoby czarnoskóre.
Gdy w dosadnych słowach opowiedziała o swoich problemach podczas narodzin córki, w Stanach nagłośniony został temat opieki zdrowotnej dla czarnoskórych kobiet. Do tego stopnia, że wiceprezydent Kamala Harris uznała go za "priorytetowy". Problemów społecznych, w które angażowała się Williams, na przestrzeni lat było oczywiście więcej.
Jednak największy podziw wzbudzała, gdy dzierżyła tenisową rakietę. To w tych chwilach inspirowała tysiące dzieci do uprawniania sportu. Razem z siostrą i ojcem dawała przykład, że chcieć to móc, i że marzenia mogą być wielkie, niezależnie od tego, jaką pozycję startową dało nam życie.
"Serena, dziękuję. To dzięki tobie wierzę w ten sen. Wpływu, który na mnie wywarłaś, nie da się opisać żadnymi słowami" - napisała na Twitterze Coco Gauff, bodaj najbardziej utalentowana z fanek Sereny, z którą wiązane są też największe nadzieje amerykańskich kibiców. Ale podobnych wpisów pojawiły się tysiące.
Nawet tak wielkie postaci jak Serena Williams muszą jednak w pewnym momencie opuścić sportową scenę, bezlitosną dla upływającego czasu. - Na pewno nie chcę ponownie zajść w ciążę jako czołowa sportsmenka - wyznała Amerykanka w "Vogue".
Można być jednak spokojnym o to, że jej ostatni taniec nie był ostatnim słowem. Wielkość Sereny Williams wykracza bowiem daleko poza rozmiary kortu tenisowego i czas trwania zawodowej kariery.
Szymon Adamski, WP SportoweFakty
Zobacz też:
Kubot gra dalej w US Open
US Open. Rosolska odpadła po thrillerze