Redakcja PZTS: Niewiele zabrakło, abyś pojechał na seniorskie mistrzostwa Europy jako jeden z najmłodszych uczestników turnieju w Linzu.
Marcel Błaszczyk: Niesamowicie ucieszyłem się z informacji, że jestem kandydatem do występu w Austrii. Wcześniej grałem w ME kadetów i juniorów, ale jeszcze nie startowałem w żadnych zagranicznych, reprezentacyjnych zawodach seniorskich. Ale jak widać także poprzez dobre występy juniorskie można zapracować na zainteresowanie trenera dorosłej reprezentacji.
Zadzwonił selekcjoner Redzimski. Zaskoczenie?
Zdecydowanie. Powoływany byłem przez szkoleniowca kadry na konsultacje do COS OPO Cetniewo, lecz póki co koncentrowałem się na występach w U-17 i U-19. Trener Redzimski wyjaśnił, że oglądał i był zadowolony z mojej gry szczególnie w chorwackim Varażdinie, gdzie zająłem pierwsze miejsce. Docenił moją pracę i postępy, zaznaczając, że tym razem jeszcze nie zadebiutuję w czempionacie kontynentu, lecz mam dalej maksymalnie starać się na każdym treningu. Bardzo mnie zmobilizował i wierzę, że w kolejnym roku znajdę się w składzie na DME w Zadarze.
W Linzu zagrają Maciej Kubik i Miłosz Redzimski, zaś po rezygnacji Jakuba Dyjasa trener wybierał pomiędzy tobą a Mateuszem Zalewskim.
Kilka tygodni temu w najmniejszym stopniu nie sądziłem, że mógłbym pojechać na ME do Austrii. Mateusz ma większe doświadczenie międzynarodowe i być może to zadecydowało, że dostał powołanie. Przede mną jeszcze 2 sezony w juniorach, czekam na sukcesy singlowe w mistrzowskich imprezach. Do tej pory zdobywałem medale ME U-19 w mikście z Zuzanną Wielgos – dwa i deblu z Alanem Kulczyckim – jeden.
ZOBACZ WIDEO: Invest in Szczecin Open za nami. "Najtrudniejsza edycja w historii"
Swego rodzaju przełomem był Youth Contender w Varażdinie, gdzie wygrałeś 8 pojedynków i sięgnąłeś po złoto.
To był najlepszy występ na arenie międzynarodowej. Wygrywałem ze starszymi od siebie zawodnikami z czołowej dziesiątki rankingu federacji ITTF, z kilkoma Azjatami, rywalami leworęcznymi i trudnymi stylowo, tj. obrońcą i pingpongistą z czopem na bekhendzie.
Najtrudniejszy mecz?
Wszystkie pojedynki od 1/8 finału, czyli aż 4, rozstrzygnąłem na swoją korzyść po 3:2. Największą dramaturgię miał ćwierćfinał z Japończykiem Yuhim Sakai. Przegrywałem 1:2 i 3:9 w czwartym secie, a więc byłem o krok od wyeliminowania. Co więcej, czułem się dość bezradny i nie wiedziałem jak odwrócić losy meczu. Wypalił pierwszy pomysł, aby zacząć maksymalnie ryzykować w każdym zagraniu. Odważnie i po swoje. Wygrałem 13:11, a piątego seta 16:14.
Nie tylko zwyciężałeś pojedynki po 3:2, ale i poszczególne sety na przewagi.
Sam się mocno zdziwiłem, gdyż do tej pory raczej nie miałem szczęścia do końcówek. Denerwowałem, stresowałem się i wielokrotnie nie wychodziło. Tymczasem w Chorwacji głowa wytrzymywała, do tego dobre podpowiedzi trenerów Patryka Jendrzejewskiego i Piotra Szafranka. Bardzo trudne były także półfinał z Divyanshem Srivastavą z Indii i finał z Chińczykiem Li Hechenem.
To był początek dobrej passy, a kontynuacją brąz w seniorskiej Grand Prix Polski.
W pierwszym spotkaniu w Krakowie pokonałem doświadczonego zawodnika z Lotto Superligi Szymona Malickiego 3:0. Skoro wygrałem z nim, to uznałem, że nie jestem bez szans z utytułowanym Markiem Badowskim. Przy 2:2 zdecydowałem, że będę grał dość spokojnie, starając się wszystkie piłki posyłać na drugą stronę. Nie popełniałem błędów, które z kolei przydarzały się rywalowi. Taktyka się powiodła.
Poza zasięgiem okazał się obrońca Jakub Folwarski, późniejszy triumfator zawodów.
Wydawało mi się, że lubię rywalizować z defensorami, jednak po tym meczu zmieniam zdanie. Kuba Folwarski gra fantastycznie, świetnie broni i znakomicie atakuje. Tym razem nie miałem z nim szans. Od niedawna gramy razem w Polonii Kielce, więc może będzie więcej okazji wspólnie poćwiczyć.