Szachy jak cardio z Chodakowską? To cel Michała Kanarkiewicza, nauczyciela królewskiej gry

PAP/EPA
PAP/EPA

Michał Kanarkiewicz, właściciel Szkoły Szachowej, w rozmowie z naszym portalem opowiedział o tym, dlaczego warto grać w szachy, czemu królewska gra należy do sportu i jak sprawić, by stała się dla Polaków niczym poranne cardio z Ewą Chodakowską.

Agata Wasielewska, WP SportoweFakty: Jak to się stało, że zaczął Pan grać? Od razu złapał Pan szachowego bakcyla?

Michał Kanarkiewicz, właściciel Szkoły Szachowej: Przygodę z szachami rozpocząłem w wieku 11 czy 12 lat podczas przyjacielsko-rodzinnej rozgrywki. Wcześniej tylko o nich słyszałem, ale nie potrafiłem grać. Jednak gdy tylko zacząłem, wciągnąłem się od razu. Szybko poszedłem na pierwszy szkolny turniej. Zapoczątkowana wówczas pasja trwa do dziś.

Co tak pana urzekło w królewskiej grze?

Podobieństwo do wojny. Znakomicie oddaje to zdanie Łukasza Lissowskiego, że "szachy to wojna rzeźbiona w drewnie". Poza tym, od wczesnego dzieciństwa lubiłem intelektualną rywalizację, a szachy to na nią jeden z najlepszych sposobów, jakie znam.

To element rywalizacji czyni je sportem?

Myślę, że tak. Szanuję zdanie ludzi, którzy klasyfikują je jako sztukę, ale nie da się ukryć, że rozwój dyscypliny i to, jak wiele rzeczy jest istotnych w życiu zawodowego szachisty, czynią z tej gry sport. Proszę sobie wyobrazić, że w szachach też potrzebne jest np. dobre przygotowanie fizyczne. Co więcej, jak w każdym sporcie, tylko wytrwały trening prowadzi do rezultatów. 

Jakie przygotowanie fizyczne może być potrzebne w szachach?

Szachiści muszą dbać o kondycję - często rozgrywają partie wielogodzinne albo wiele partii szybkich jednego dnia. To intensywny wysiłek. Aby być na pozycjach medalowych, zwykle uprawiają więc dodatkowo jakiś sport. Często jest to bieganie lub piłka nożna.

Jak uświadomić to tym, którzy na nazwanie szachów sportem reagują śmiechem? Takich ludzi jest przecież mnóstwo.

Warto im pokazać realia turniejowe.

ZOBACZ WIDEO Mistrz olimpijski, Mateusz Kusznierewicz rusza w rejs dookoła świata!

Oglądanie turnieju szachowego może być interesujące?

Dla odbiorcy mogą być atrakcyjne przede wszystkim partie błyskawiczne - gdy dochodzi do punktu kulminacyjnego, szachiści wykonują więcej niż jeden ruch na sekundę! Widz przy takim tempie zaczyna śledzić grę z zainteresowaniem. Rodzi się w nim chęć dorównania tak szybkim graczom.

Naukę trzeba rozpocząć wcześnie?

Najczęściej dzieci rozpoczynają przygodę z szachami w wieku czterech lub pięciu lat, ale nigdy nie jest za późno. W ostatnim czasie obserwuję trend, który bardzo mnie cieszy - rodzice uczą się grać, aby wspólnie ze swoimi pociechami poznawać tajniki królewskiej gry.

Co daje gra w szachy?

Rozwija kompetencje matematyczne dziecka. Potwierdzeniem są badania prof. Borucha z którego wynika, że dzieci, biorące udział w zajęciach szachowych poprawiły rezultaty swoich testów matematycznych o 12 proc. względem dzieci w nich nie uczestniczących. Szachy mogą przyczynić się też do rozwoju umiejętności przydatnych w codziennym życiu. Z moich obserwacji wynika, że młodzi szachiści często mają lepiej od swoich rówieśników rozwiniętą pamięć i zdolność koncentracji. W świecie, w którym każdego dnia odbieramy mnóstwo bodźców, taka umiejętność skupienia jest ważna. Podobnie jak samodyscyplina.

I dlatego promuje pan królewską grę?

Tak. Chcę, aby nauka gry w szachy stała się w Polsce równie popularna, jak poranne cardio z Ewą Chodakowską.

Jak chce pan tego dokonać?

Z przyjemnością rozmawiam z mediami. Piszę artykuły, prowadzę warsztaty i wykłady na temat edukacji szachowej. Aktywnie prowadzę konta w mediach społecznościowych, szczególnie na Facebooku. Od niedawna piszę też bloga.

Współpracuje pan też ze szkołami, prawda?

Tak, jestem właścicielem Szkoły Szachowej. Prowadzimy zajęcia we współpracy z wieloma placówkami. Projekt przeznaczony jest do dzieci i młodzieży, głównie w wieku 4-12 lat,. Przyznam szczerze, że jestem mile zaskoczony, widząc, jak szachowa mapa Polski się rozrasta. Coraz trudniej znaleźć miejsce, gdzie zajęcia się nie odbywają.

Są odpłatne?

Tak, ale w końcową fazę wkracza też kurs, którego cena wynosiła symboliczną złotówkę za każdą z 21 lekcji. Materiały z niego zostaną udostępnione również na Facebooku. Wiem, że nie każdego stać na regularne ceny zajęć, dlatego stworzyłem taki kurs. Co może być zaskakujące, od czasu jego wystartowania mamy więcej uczniów także na pełnopłatnych zajęciach. Chyba ludzie docenili nasze zaangażowanie.

Komentarze (0)