Do zdarzenia doszło 24 lata temu na plaży Nahoon Reef w East London w Republice Południowej Afryki. Shannon Ainslie wspomina, że dzień rozpoczął się jak każdy inny, ale nagle został zaatakowany przez dwa rekiny.
- Czterometrowy rekin uderzył mnie z lewej strony i wciągnął pod wodę. W tym samym momencie drugi rekin uderzył mnie z prawej, ale chybił, bo pierwszy zdążył mnie już schwytać. Wszystko wydarzyło się bardzo szybko - mówił, cytowany przez portal express.co.uk.
Shannon Ainslie zachował zimną krew. - Kiedy w końcu wynurzyłem się, by zaczerpnąć powietrza, zobaczyłem, że moje palce zwisają, a mały i serdeczny palec ledwo trzymają się na skórze - relacjonował.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wszyscy łapali się za głowy. Co on zrobił?!
Mimo poważnych obrażeń Ainslie zdołał dopłynąć do brzegu, choć strach przed kolejnym atakiem był ogromny.
Po wszystkim przeszedł wewnętrzną przemianę. - Przed atakiem byłem zły, przygnębiony i miałem niską samoocenę - wyznał. Od tamtej chwili poczuł wewnętrzny spokój i odnalazł nowy cel w życiu.
Obecnie Shannon Ainslie mieszka w Norwegii, gdzie kontynuuje swoją pasję do surfingu i prowadzi szkolenia. - Może to była świadoma decyzja, by przenieść się tam, gdzie nie ma rekinów - żartował.
Surfer angażuje się także w ochronę rekinów, podkreślając ich kluczowe znaczenie dla ekosystemu oceanicznego. Na swoich profilach w mediach społecznościowych regularnie edukuje o ich roli w oceanach. - Te niesamowite stworzenia są często źle rozumiane, ale zasługują na nasz szacunek i ochronę - zaznaczył.