Podczas eliminacji surfingowych w Paryżu 2024 Jack Robinson zmierzył się z Luccą Mesinasem z Peru. W trakcie swojej próby Robinson niespodziewanie wpadł pod falę. Australijczyk ujawnił, że niemal utonął w niebezpiecznych warunkach.
Zawody surferów na igrzyskach w Paryżu rozgrywane są... 15 tysięcy kilometrów od Paryża, w pobliżu Teahupo'o na Tahiti w Polinezji Francuskiej. W trakcie rywalizacji Jacka Robinsona z Johnem Florencem potężna fala zrzuciła Australijczyka z deski.
Zawodnik przez dłuższy czas nie wypłynął na powierzchnię, co mocno zaniepokoiło ratowników. Ci natychmiast udali się na skuterach na miejsce zdarzenia. Na szczęście Robinsonowi nic się nie stało. Został wyciągnięty z wody przez ratowników i przetransportowany na ląd przy pomocy skutera wodnego.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Przemysław Babiarz zawieszony. "Obie strony powinny sobie podać ręce"
- Zostałem sprowadzony niemal na samo dno. Miałem prawie dwie fale nad sobą. Nie zdążyłem złapać za dużo powietrza. Nie miałem na to czasu. I wtedy przypomniały mi się sytuacje innych ludzi, którzy mieli tutaj tak wiele niebezpiecznych wywrotek - relacjonował Robinson, cytowany przez foxsports.com.au.
Mimo dramatycznych przeżyć, po odholowaniu Jack Robinson powrócił do rywalizacji, w decydującym wyścigu zdobywając 7,17 punktów, co zapewniło mu awans do ćwierćfinału w niezwykle niebezpiecznych warunkach.
Po wyścigu Robinsona zawody surfingowe igrzysk olimpijskich na Tahiti zostały przełożone z powodu niesprzyjających wiatrów i prawdopodobnie zostaną wznowione dopiero w czwartek, jak poinformowali organizatorzy.
Czytaj także:
Paryż 2024: Ich występ budzi ogromne kontrowersje. MKOI zabrał głos