Artur Walczak zmarł w piątek w wieku 46 lat. "Waluś" przez miesiąc przebywał w śpiączce. Był w stanie krytycznym od październikowej gali PunchDown 5, podczas której w półfinale zawodów otrzymał potężny cios od Dawida "Zalesia" Zalewskiego (więcej TUTAJ).
Przyczynę śmieci oficjalnie potwierdziła siostra "Walusia", Iwona Czak. "Chcielibyśmy poinformować, że w dniu dzisiejszym - 26.11.2021 r. - zmarł mój brat z powodu wstrząsu septycznego i niewydolności wielonarządowej. Dziękujemy za okazaną pomoc. Pieniążki uzbierane zostaną przeznaczone na pochówek Artura" - czytamy na stronie zrzutka.pl.
Inicjatorka zbiórki prosiła ludzi dobrej woli o wpłaty na wsparcie rehabilitacji brata. Podczas akcji zebrano kwotę 11 606 złotych (zbiórka pieniędzy ma zakończyć się w piątek).
Informacja podana przez siostrę Walczaka pokrywa się z wcześniejszym tweetem reportera RMF FM Pawła Pyclika. "Powodem śmierci była niewydolność wielonarządowa wynikająca z nieodwracalnego uszkodzenia centralnego układu nerwowego - podaje szpital" - przekazał na portalu społecznościowym dziennikarz (więcej TUTAJ).
"Mam nadzieję, że ta tragiczna historia (nie można mówić o "wypadku") zakończy proceder pod tytułem 'walki na plaskacze'. Fatalny pomysł, który bardzo szybko zebrał swoje żniwa" - napisał na Twitterze Piotr Jagiełło, gospodarz programu "Ring TVP Sport".
Zobacz:
Mocny apel po śmierci Artura Walczaka. "Fatalny pomysł"