Brazylijka dwukrotnie zdobyła milion dolarów w ramach zwycięstw w Professional Fighters League (PFL), co pozwoliło jej zbudować fortunę. Jednak Larissa Pacheco nie zapomina o trudnym dzieciństwie, które spędziła w brazylijskim Belem, gdzie każda okazja do zarobku była na wagę złota.
- Było ciężko, mieszkaliśmy w drewnianym domu, dziesięć osób pod jednym dachem - wspomina Pacheco w wywiadzie dla "The Sun". - Nie zawsze mieliśmy nawet dostęp do podstawowych warunków sanitarnych. Ale mimo wszystko w naszym domu nigdy nie brakowało miłości - dodawała.
W wieku 15 lat rozpoczęła treningi Muay Thai, chcąc w ten sposób zabezpieczyć sobie przyszłość. W międzyczasie zarabiała na życie, pracując na targu oraz wykonując wszelkie możliwe prace, od koszenia trawników, po noszenie towarów przy przeprowadzkach. - Robiłam wszystko, co mogło dać mi choć kilka dodatkowych groszy - przyznała.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ forma Justyny Kowalczyk-Tekieli. Nagranie z finiszu robi wrażenie!
Po latach ciężkiej pracy i debiucie w zawodowym MMA w 2012 roku, Pacheco niepokonana w Brazylii podpisała kontrakt z UFC. Prawdziwą zmianę przyniosło jednak jej związanie się z PFL, gdzie dwukrotnie wygrała sezon w kategoriach piórkowej i lekkiej, zdobywając dwa cenne czeki po milion dolarów każdy.
Bogactwo przyniosło jednak nowe wyzwania. Po osiągnięciu sukcesu, do Pacheco zaczęli odzywać się zarówno dalecy krewni, jak i dawno niewidziani znajomi.
- Nagle pojawiła się masa kuzynów i przyjaciół sprzed lat, ludzi, o których istnieniu nawet nie wiedziałam - mówiła, wspominając ten czas z uśmiechem. - Większość z tych rozmów skończyła się jednak na poczcie głosowej - dodała z przekąsem.
W najbliższą sobotę Larissa Pacheco stoczy kolejną ważną walkę. Tym razem jej przeciwniczką będzie legenda MMA, Cris Cyborg.