Zawodnik MMA zginął w wypadku. Kilka miesięcy później wyszły na jaw szokujące fakty

Facebook / Jordan Parsons
Facebook / Jordan Parsons

25-letni Jordan Parsons zmarł w tragicznych okolicznościach. Okazuje się, że nawet gdyby przeżył, byłby kiedyś skazany na cierpienie. W jego mózgu rozwijała się bowiem nieuleczalna choroba. Choroba, której do tej pory oficjalnie nie łączono z MMA.

1 maja 2016 r. amerykańskie media podały informację o wypadku w Delray Beach na Florydzie. Rozpędzony Range Rover - jadący, jak później ustalono, z prędkością 116 mil na godzinę (ok. 186 km/h) - uderzył przechodzącego przez jezdnię mężczyznę. Sprawca nie zatrzymał się i nie zainteresował losem poszkodowanego. Zbiegł z miejsca wypadku.

Zmarł 10 dni przed walką

Ofiarą był Jordan Parsons, 25-letni sportowiec uprawiający mieszane sztuki walki (MMA), legitymujący się rekordem: 11 zwycięstw - 2 porażki. Miał podpisany kontrakt z federacją Bellator, dla której stoczył trzy pojedynki w wadze piórkowej (dwa z nich wygrał przed czasem, w trzecim przegrał przez decyzję sędziów z Bubbą Jenkinsem). Przygotowywał się do kolejnej walki, którą miał stoczyć 14 maja - z Adamem Piccolottim - na gali Bellator 154 w San Jose.

Zamiast tego przez kilka dni Parsons - znany pod pseudonimem "Pretty Boy" (czyli "Piękniś") - toczył walkę o życie. Jego stan od początku był bardzo ciężki, doznał rozległych obrażeń. Lekarze ze szpitala w Delray Medical Center po dwóch dniach amputowali mu prawą nogę. 4 maja Amerykanin zmarł.

- Jordan był wyjątkowym młodym sportowcem, wschodzącą gwiazdą sportu. Ale co ważniejsze, był wyjątkowym młodym człowiekiem. Ciężko pracującym, oddanym temu co robił, inteligentnym. Przyjemnie było przebywać w jego towarzystwie - mówił szef Bellatora Scott Coker.

Policja starała się ustalić sprawcę zdarzenia. Wyznaczono nagrodę w wysokości 1000 dolarów. Jeden z anonimowych rozmówców pomógł w namierzeniu i zatrzymaniu przestępcy. Okazał się nim 28-letni Dennis Wright. Człowiek ten miał już na koncie kilka przewinień za kierownicą spowodowanych pod wpływem alkoholu. Postawiono mu kilka zarzutów, m.in. ucieczkę z miejsca wypadku. Najpoważniejszy zarzut dotyczył "zabójstwa drogowego" (ang. vehicular homicide). Wright wpłacił 450 tys. dolarów kaucji, przebywa w areszcie domowym i czeka na proces.

Szokujące wyniki sekcji zwłok

Sprawa Jordana Parsonsa ma jednak zupełnie nieoczekiwany ciąg dalszy. Podczas sekcji zwłok lekarze zbadali m.in. mózg wojownika. Dokonali zaskakującego odkrycia, o którym pod koniec października poinformował dziennik "Boston Globe". Okazało się, że Parsons jest pierwszym zawodnikiem MMA, u którego zdiagnozowano CTE, czyli przewlekłą traumatyczną encefalopatię.

CTE to postępująca choroba mózgu, wykrywana najczęściej u tych, którzy otrzymali ciężkie uderzenie bądź powtarzające się uderzenia w głowę. W mózgu chorego akumuluje się tzw. białko tau (dochodzi do uszkodzeń komórek nerwowych i upośledzenia funkcjonowania mózgu). Jednoznacznie CTE może zostać zdiagnozowana tylko po śmierci człowieka - w wyniku bezpośredniego badania tkanki.

Przewlekła traumatyczna encefalopatia to termin coraz częściej pojawiający się w amerykańskim sporcie zawodowym. Objawy CTE występowały przede wszystkim u futbolistów z ligi NFL i hokeistów z NHL, ale także zapaśników, rugbystów czy bokserów. Bóle i zawroty głowy, nagłe napady złości, ciężka depresja, stopniowa utrata pamięci, wreszcie zaawansowana demencja.

W sprawę Jordana Parsonsa zaangażowany był Bennet Omalu, patolog sądowy. To właśnie on przekazał dziennikarzom "Boston Globe" informację o wynikach sekcji zwłok zawodnika MMA. Wcześniej zajmował się przypadkami CTE u futbolistów i zapaśników. Zdiagnozował tę chorobę u Mike'a Webstera, byłego futbolisty Pittsburgh Steelers.

NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., JAK NA WIEŚCI O CHOROBIE PARSONSA ZAREAGOWAŁO ŚRODOWISKO MMA, CO MÓWIĄ KOLEDZY ZMARŁEGO I JAKI PRZERAŻAJĄCY WNIOSEK PŁYNIE Z TEJ HISTORII.
[nextpage]Webster, czterokrotny zwycięzca Super Bowl, zmarł w wieku 50 lat na atak serca, ale to przez CTE cierpiał katusze. W ostatnich latach życia dręczył go niewyobrażalny ból, miał także zaburzenia funkcji poznawczych. Przez wiele dni nic nie jadł. Innym razem rodzina znalazła go trzęsącego się z zimna. Nie umiał sobie przypomnieć, że zimą należy założyć płaszcz.

Jak rak płuc u palacza

Tak jak Webster był pierwszym zawodnikiem ligi NFL, u którego oficjalnie wykryto przewlekłą traumatyczną encefalopatię, tak Parsons jest pierwszym wojownikiem MMA z tą chorobą. - To odkrycie potwierdza, że niebezpieczeństwo narażenia na CTE nie jest ograniczone tylko do futbolu amerykańskiego, hokeja na lodzie czy wrestlingu. Mieszane sztuki walki to także niebezpieczny sport. Czas, by wszyscy przyjęli tę prawdę - powiedział Omalu w "Boston Globe".

Diagnoza cenionego lekarza poruszyła środowisko MMA. Niektórzy twierdzili, że nie są zaskoczeni. Na Twitterze pojawiały się następujące wpisy: "Zaskoczony? Bynajmniej. CTE u zawodników MMA wydaje się tak samo oczywiste jak rak płuc u palaczy", "To cena, jaką płacą (za mnóstwo ciosów w głowę - przyp. red.). Tak jak w NFL. Tyle że fighterzy MMA powinni być lepiej opłacani" - komentowali internauci.

Kilka lat temu głośno było o Garym Goodridge'u, byłym kickbokserze i zawodniku MMA. Lekarze przyznawali, że prawdopodobnie cierpi na CTE (jak już wspomnieliśmy, dokładną diagnozę można postawić dopiero po śmierci). Kanadyjczyk od kilku lat ma problemy z mową, cierpi na zaniki pamięci. Wieczorem nie potrafi sobie przypomnieć, co jadł na śniadanie.

W jego przypadku można próbować to jakoś wytłumaczyć - Goodridge stoczył mnóstwo ringowych wojen, zarówno w kickboxingu i MMA. Niestety przegapił odpowiedni moment i nie zszedł ze sceny, gdy mógł jeszcze zadbać o zdrowie. Walczył ponad 80 razy, po raz ostatni w wieku 44 lat. Tysiące ciosów, jakie spadły na jego głowę, poczyniły spustoszenie.

Przerażający wniosek

Przypadek Jordana Parsonsa jest jednak zupełnie inny. Dla niektórych wręcz szokujący. "Piękniś" trenował MMA niespełna dekadę. Stoczył tylko trzynaście walk (plus trzy amatorskie). Tylko raz przegrał przez nokaut. A mimo to w mózgu 25-latka rozwijała się straszna choroba. Trenerzy i koledzy Parsonsa z klubu Blackzillians twierdzą, że Jordan nie zdradzał żadnych niepokojących objawów. - Każdego dnia był tym samym facetem - powiedział Jake Bonacci, trener przygotowania siłowego i kondycyjnego w Blackzillians.

Wyłania się z tego wniosek, który brzmi przerażająco dla innych zawodników uprawiających mieszane sztuki walki. - Jeśli 25-letni fighter, bez jakiejś nadzwyczajnej historii urazów głowy, cierpiał na CTE, to zdrowy rozsądek podpowiada, że nie jest on jedynym - czytamy na portalu mmajunkie.com.

Sean Soriano, inny zawodnik wagi piórkowej trenujący w Blackzillians, przyznaje, że po śmierci kolegi woli nie wgłębiać się w tematykę dotyczącą CTE. - Szczerze, nie chciałem o tym za wiele czytać. Dla wielu z nas jest już za późno, jesteśmy w tym (w MMA - przyp. red.) zbyt głęboko. To nasza kariera, w ten sposób zarabiamy pieniądze, to nasza pasja. Czasem pomyślisz o zagrożeniach, ale zazwyczaj skupiasz się na celach i starasz się, by nic cię nie sprowadzało z tej drogi - mówi 27-letni Amerykanin.

MMA to w porównaniu z wcześniej wymienionymi dyscyplinami, w których zawodnicy są narażeni na CTE, relatywnie młody sport. Trudno oszacować zagrożenie, jakie ze sobą niesie. Bennet Omalu - lekarz, który badał zmarłego wojownika - apeluje, by jak najszybciej to ustalić. - Jako naukowiec, lekarz i człowiek wiary proszę każdego zaangażowanego w ten sport o spotkanie, zidentyfikowanie problemów i znalezienie rozwiązania - podkreślił Omalu na łamach "Boston Globe".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zimnej wody się nie boi. Błachowicz wykąpał się w jeziorze

Źródło artykułu: