To był najbrutalniejszy faul w historii futbolu. Niemiecki bramkarz znokautował rywala

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / DPA
PAP / DPA
zdjęcie autora artykułu

Harald Schumacher przez Francuzów był bardziej znienawidzony od samego Adolfa Hitlera. Jego faul na Patricku Battistonie przeraża do dzisiaj, a obaj piłkarze wciąż mówią o tamtych wydarzeniach z emocjami.

Mistrzostwa świata w 1982 roku były wyjątkowe z wielu względów. Dla Polaków impreza była niezapomniana, bo nasza reprezentacja zajęła trzecie miejsce. W decydującym meczu nasi piłkarze pokonali Francuzów 3:2. Rywale jednak nie byli w najlepszej kondycji psychicznej. Wszystko przez pamiętny półfinał.

Platini myślał, że jego kolega nie żyje

"Les Bleus' na stadionie w Sewilli grali z RFN. W regulaminowym czasie było 1:1. W dogrywce padły kolejne bramki i po remisie 3:3 potrzebne były rzuty karne. W nich to Niemcy byli lepsi o jednego gola. Mało kto jednak pamięta znakomite sportowe widowisko. Każdy świadek tamtego meczu przed oczami ma przerażającą sytuację z drugiej połowy.

Patrick Battiston wszedł na boisko w 50. minucie, a już kilka minut później mógł zostać bohaterem. Obrońca, który grał wtedy w AS Monaco, miał przed sobą tylko bramkarza, kopnął jednak obok słupka. Za chwilę z wielkim impetem wpadł na niego niemiecki bramkarz Harald Schumacher. Francuz padł na murawę nieprzytomny.

- Myślałem, że on już nie żyje. Nie miał pulsu, był strasznie blady - mówił potem Michel Platini.

Na boisku rozpoczęła się walka o życie Battistona. Podano mu tlen, następnie przewieziono do szpitala. Najbardziej jednak dziwiło zachowanie bramkarza. Schumacher sprawiał wrażenie, jakby zupełnie nie przejmował się swoją ofiarą. Od razu poszedł po piłkę, ustawił ją na piątym metrze i chciał jak najszybciej wznowić grę (sędzia nawet nie odgwizdał faulu). Francuscy kibice byli pewni, że celowo znokautował ich zawodnika.

Tymczasem Battiston był w ciężkim stanie, wpadł w śpiączkę. Francuz stracił dwa zęby i miał złamane trzy żebra. Jakby tego było mało, Schumacher jeszcze bardziej rozwścieczył wszystkich swoją wypowiedzią po meczu, gdy od reportera dowiedział się, że wybił rywalowi zęby: - Jeśli tylko tyle, to gotów jestem zafundować mu pierwszorzędne koronki.

Bardziej znienawidzony od Hitlera

Brutalny faul jeszcze przez wiele tygodni był szeroko komentowany w mediach. Niemiecki bramkarz znalazł się pod ostrzałem, szczególnie we Francji. Zapytano mieszkańców tego kraju, kogo najbardziej nienawidzą. Pierwsze miejsce w sondzie zajął Schumacher, za nim znalazł się Adolf Hitler.

PAP/DPA
PAP/DPA

To jednak nie wszystko. We Francji zaczęły wzmagać się antyniemieckie nastroje, co wywołało niepokój u kanclerza Niemiec. Helmut Schmidt wysłał telegram z przeprosinami do prezydenta Francji, aby rozładować nerwową atmosferę.

- Tyle nienawiści nie czułem nigdy wcześniej. Czułem się, jakbym wywołał kolejną wojnę - wspominał po latach Harald Schumacher.[nextpage]Nadal jednak pozostawało jedno pytanie, dlaczego bramkarz RFN po brutalnym faulu w ogóle nie przejmował się przeciwnikiem? Dlaczego nie podszedł do Battistona, aby sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku?

Schumacher wyjaśnił to dopiero niedawno. Przyznał, że nie podszedł, bo wokół poszkodowanego było już wielu kolegów, którzy zaczęli zachowywać się wobec niego agresywnie. Nie chciał, aby doszło do rękoczynów, choć dzisiaj żałuje, że mimo to nie sprawdził, co z Francuzem.

- To było tchórzostwo. Pierwszy raz w życiu byłem tchórzem. Żałuję też, że potem nie poszedłem z niemiecką delegacją do szpitala, aby dowiedzieć się, co z Battistonem - opowiada legenda 1. FC Koeln.

Wybaczył, ale do dzisiaj czuje ból

Na szczęście Battiston wrócił do zdrowia. Potem jeszcze przez dziewięć lat zawodowo grał w piłkę. W całej historii najbardziej zaskakuje jego postawa. Na jego miejscu wielu piłkarzy byłoby złych czy obrażonych na człowieka, który zrobił im krzywdę. On jednak szybko przebaczył Niemcowi.

- Niedługo po tym wszystkim otrzymałem telefon. To był ktoś z bliskich Schumachera. Powiedział mi, że Harald chce się spotkać. Wyjaśnił, że spotkało go wiele nieprzyjemności z tego powodu. Wyraziłem chęć spotkania. Pojawiło się sporo dziennikarzy. Pytał, jak się czuję, ale nie pamiętam, czy przepraszał. Dla mnie to był koniec. Nie czułem do niego sympatii, ale wybaczyłem - opowiada Battiston.

Media szeroko opisywały całą historię. Schumacher rzeczywiście wyglądał na głęboko poruszonego historią. Potem przyznał, że odczuł ulgę. Battiston mu wybaczył, ale tego samego nie zrobili jego rodacy.

Tak się złożyło, że dwa lata później, tuż przed Euro 1984, rozegrano mecz towarzyski Francja - Niemcy. Kibice na stadionie w Strasbourgu mieli wspólnego wroga, a był nim właśnie Schumacher.

Jajka, kartofle, kamienie - takie przedmioty leciały w kierunku niemieckiego bramkarza. Były też skandaliczne transparenty, na których Schumacher był nazywany hitlerowcem czy oprawcą z Oświęcimia. Reprezentant RFN wszystko przetrwał, a po końcowym gwizdku podbiegł do Battistona. Przed kamerami, na oczach milionów widzów, podali sobie rękę, a także wymienili się koszulkami. To raz na zawsze zamknęło sprawę.

Sprawa ma szczęśliwe zakończenie, choć francuski piłkarz do dzisiaj odczuwa skutki tamtego zdarzenia, mimo że minęły 34 lata od wypadku.

- Do dzisiaj mam bóle głowy. Przez to czasami mogę wyczuć, kiedy pogoda się zmieni - mówi 59-letni  Battiston, który jest trenerem w akademii Bordeaux.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: kuriozalny samobój na meczu w Sosnowcu!

Źródło artykułu: