Fani MMA z niecierpliwością czekali na galę UFC 197, która odbyła się 23 kwietnia w Las Vegas. Wszyscy liczyli na wielkie show w walce wieczoru, bo po rocznej przerwie do oktagonu wracał Jon Jones.
"Bones" pokonał Ovince'a St. Preux przez decyzję sędziów. Amerykanin po walce był bardzo krytyczny dla siebie. Wielu fanów i ekspertów również oczekiwało od niego znacznie więcej.
28-latek wyjaśnił, co miało wpływ na słabą dyspozycję. Jedną sprawą było aresztowanie tuż przed walką (więcej o tym przeczytacie TUTAJ). Większe znaczenie dla jego kondycji psychicznej miały problemy zdrowotne jego matki.
- Wielu z was nie zdaje sobie sprawy, co działo się w moim życiu prywatnym. Moja mama jest w poważnym stanie. W tym samym tygodniu, w którym walczyłem, amputowano jej nogę. Do tego była jeszcze odsiadka w więzieniu. W krótkim czasie wydarzyło się wiele złych rzeczy. Wszyscy źle oceniają mój pojedynek, a ja przecież nie walczyłem przez 15 miesięcy - komentuje Jones.
Matka Jonesa od dłuższego czasu poważnie choruje na cukrzycę. Niedawno amerykańskie media informowały, że straciła wzrok.
Opracował CYK
ZOBACZ WIDEO piłkarz rzucił chorągiewką w trybuny