Michała Listkiewicza spokojnie można nazywać człowiekiem wielu talentów. W przeszłości był dziennikarzem sportowym, czołowym piłkarskim sędzią na świecie, a później sprawdzał się jako działacz. Jest też znany ze swojego zamiłowania do Węgier, a w 1977 r. ukończył filologię węgierską na Uniwersytecie Warszawskim.
Nic więc dziwnego, że często nawiązuje do sytuacji politycznej w kraju nad Dunajem. Jakiś czas temu w mocnych słowach pisał na Facebooku na temat azylu politycznego, jaki od premiera Węgier Viktora Orbana otrzymał były wiceminister sprawiedliwości - Marcin Romanowski (czytaj TUTAJ).
Tym razem Listkiewicz odniósł się do sytuacji w felietonie dla "Super Expressu". Nawiązał w nim m.in. do Tadeusza Olszańskiego, którego nazywa "wybitnym tłumaczem literatury węgierskiej".
ZOBACZ WIDEO: Duży błąd Pawła Nastuli. "Nie nadawałem się do tego"
"Tadeusz w grobie się przewraca po tym, co z odwieczną przyjaźnią polsko-węgierską uczynił premier Viktor Orban. Chwaliłem go kiedyś za sportową pasję, ciekawe reformy nauczania wf w szkole, inwestowanie w młodzież. Gdy ze szczupłego, pełnego pasji piłkarza Orban zmienił się w opasłego dziada o marsowym obliczu, czar prysł" - czytamy w "Super Expressie".
Przypomnijmy, że na Romanowskim w Polsce ciążą zarzuty związane z zarządzaniem środkami z Funduszu Sprawiedliwości. "Azyl dla polskiego urzędnika z drugiego szeregu oskarżonego o przestępstwa to potwarz dla tak szlachetnych ludzi jak Olszański" - dodał Listkiewicz.