Peter Wright za burtą World Matchplay!

Materiały prasowe / Sportklub / Peter Wright / World Matchplay
Materiały prasowe / Sportklub / Peter Wright / World Matchplay

Ani Michael van Gerwen, ani Peter Wright nie wygrają tegorocznej edycji World Matchplay. W ostatnich meczach drugiej rundy nie brakowało niespodzianek.

Glen Durrant jak rok temu
W 2019 roku w World Matchplay Glen Durrant w drugiej rundzie wyeliminował Michaela van Gerwena. Tym razem znalazł sposób na Petera Wrighta. Anglik, który szturmem wszedł z BDO do PDC, zaczyna pokazywać, że w potrafi się odnaleźć także w najważniejszych turniejach. Potwierdził to na przykład w trwającej odsłonie Premier League. Z taką grą wydaje się, że jego awans do czołowej 10 rankingu PDC jest kwestią czasu. Spotkanie z aktualnym mistrzem świata nie zaczęło się po jego myśli. Wright szybko wyszedł na prowadzenie 4:1. Później do głosu doszedł „Duzza”, który zgarnął sześć legów z rzędu. Wyrównane spotkanie ostatecznie padło łupem Durranta, który zwyciężył 11:8. Obaj panowie zaserwowali dobre widowisko ze sporą dawką dramaturgii, jednak, jak zwykle, o wszystkim zadecydowała skuteczność na podwójnych. „Snakebite” zanotował wstydliwe 8/30 (27%). Z takim wynikiem, pomimo wyższej średniej, ciężko jest wygrać mecz.

Czarne konie turnieju

Obecność w ćwierćfinale Ratajskiego, Smitha czy Andersona nie jest zaskoczeniem. O ile mało kto typował, że w tej fazie znajdą się Whitlock i Lewis, o tyle przejście dwóch rund przez van der Voorta i van den Bergha jest prawdziwą sensacją. Obaj panowie są objawieniami World Matchplay 2020 i mogą stać się „czarnymi końmi” turnieju. Vincent van der Voort po wyeliminowaniu Dave’a Chisnalla, znalazł patent na Daryla Gurneya. Holender od samego początku miał korzystny rezultat. Na pierwszą przerwę schodził z prowadzeniem 5:0. „SuperChin” wcale nie odstawał od rywala, ale na pewno nie był tak skuteczny. „The Destroyer” wykręcił 52,38% skuteczności na podwójnych. Przez cały czas mecz miał pod kontrolą, a na pewnym etapie zaliczkę w postaci ośmiu legów! Koniec końców zwyciężył 11:5 i na etapie ćwierćfinałów jest ostatnim Holendrem, który pozostał w stawce.

Niemniejsze słowa uznania należą się Dimitriowi van den Berghowi. Młodzieżowy Mistrz Świata z 2017 i 2018 pokonał Joe Cullena 11:9 po bardzo wyrównanym meczu. Belg w pewnym momencie przegrywał już 5:8 i mało kto dawał mu szanse. W jego zwycięstwie wielką rolę odegrały wysokie checkouty. „The DreamMaker” na 11 legów aż cztery razy kończył z powyżej 100 pkt. W tym wszystkim znaczenie miała też obniżka formy Cullena. „Rockstar” z upływem meczu i wzrostem presji coraz częściej popełniał proste błędy. Niemniej dla Dimiego należą się wielkie brawa, ponieważ bez większego doświadczenia udowadnia, że w najbardziej prestiżowych turniejach czuje się jak ryba w wodzie. Świadczą o tym na przykład ćwierćfinał UK Open 2020 i ćwierćfinał Mistrzostw Świata 2020. Wydaje się, że do zwycięstw van den Bergha będziemy musieli się przyzwyczajać.

Drugie życie Lewisa
Serce pękało i oczy bolały od oglądania meczów Adriana Lewisa w ostatnich miesiącach. „Jackpot” pomimo 35 lat (niewiele jak na dartera) przez wielu został już skreślony. Stwierdzono, że największe sukcesy za nim i jedyne co go czeka to spadek w rankingu PDC. Tymczasem w Milton Keyens widzimy odmienionego Anglika. Nie chodzi tu tylko o aspekt sportowy, ale także mentalny. Lewis z cichego i spokojnego wrócił do ekspresywnego i agresywnego, czyli takiego który święcił triumfy parę lat temu. Nie trzeba być fachowcem, by wiedzieć, że w sportach indywidualnych kluczowa jest zawsze mentalność. W pojedynku Lewisa z Noppertem różnicę zrobiły scoring darts. Lewis miał 16 więcej zdobyczy 100+, 11 więcej 140+ i 3 maksy więcej. Wobec takiego obrotu spraw nawet kliniczna skuteczność Nopperta na podwójnych (prawie 64%) na niewiele się zdała. Lewis zagrał jeszcze lepiej niż w pierwszej rundzie przeciwko Beatonowi. W starciu z Holendrem wyrównany pojedynek mieliśmy do drugiej przerwy, gdy tablica wskazywała remis 5:5. Gdy zawodnicy wrócili na scenę obejrzeliśmy bardzo dobrą wersję „Jackpota”. Do końca spotkania Anglik oddał rywalowi tylko dwa legi, a sam przy tym zainkasował sześć.

Wyniki piątego dnia (22.07) World Matchplay (w nawiasie średnie zawodników):
Daryl Gurney 5:11 Vincent van der Voort
Dimitri van den Bergh 11:9 Joe Cullen
Peter Wright 8:11 Glen Durrant
Danny Noppert 7:11 Adrian Lewis

Ćwierćfinały (23-24.07) World Matchplay:
Simon Whitlock v Gary Anderson (23.07)
Krzysztof Ratajski v Michael Smith (23.07)
Vincent van der Voort v Glen Durrant (24.07)
Adrian Lewis v Dimitri van den Bergh (24.07)

Nie warto nawet wskazywać faworytów powyższych spotkań, ponieważ w tej edycji World Matchplay nie brakowało niespodzianek. Krzysiek Ratajski zmierzy się z Michaelem Smithem. „BullyBoy” jest bardzo dobrym zawodnikiem, jednak po lockdownie brakuje mu powtarzalności. Jeśli Krzysiek powtórzy swoją dyspozycję z poprzednich spotkań i trafi na słabszy dzień Smitha, to o wynik możemy być spokojni. Jednak jeśli Anglik również zaprezentuje się z dobrej strony to czeka nas zażarty pojedynek. Zatem Polak na pewno nie jest bez szans. Ratajski, awansując do ćwierćfinału, już osiągnął bardzo dobry rezultat, ale wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Do boju Krzysiek!!!

Transmisja ćwierćfinałów w Sportklubie od godz. 20.00.

Autor: Tomasz Brodko (DartsPL - https://dartspl.wixsite.com/dartspl)

ZOBACZ WIDEO: Wielki mecz Krzysztofa Ratajskiego! Polak wygrywa z pięciokrotnym mistrzem świata!

Komentarze (0)