Roczna nieobecność w Aleksandry Król-Walas na stokach była spowodowana narodzinami córki. To najdłuższa przerwa w jej dotychczasowej karierze. W sobotę (30.11) Polka w imponującym stylu wróciła do rywalizacji.
34-letnia zawodniczka już od początku zmagań o punkty Pucharu Świata w slalomie równoległym prezentowała się ze znakomitej strony. W swoim pierwszym przejeździe zanotowała drugi najlepszy czas w stawce i pewnie awansowała do ćwierćfinału.
W nim wyprzedziła Włoszkę Elissę Caffont, a w kolejnej rundzie była lepsza od Koreanki Jeong Haerim. W finale rywalizowała z Ester Ledecką. Czeszka wygrała pewnie, pokonując naszą reprezentantkę o 1,65 sekundy (dojechała na metę z czasem 1:10.12, a Polka 1:11.77).
Król-Walas i tak może być bardzo zadowolona ze swojego startu. W sobotę sięgnęła po piąte w karierze podium Pucharu Świata. Polka wygrała raz - w styczniu 2022 roku była najlepsza podczas zawodów w austriackim Simonhoehe. Na koncie ma również m.in. brązowy medal mistrzostw świata w slalomie równoległym z 2023 roku.
Dodajmy, że w rywalizacji mężczyzn z niezłej strony pokazał się Oskar Kwiatkowski. Reprezentant Polski był bardzo blisko awansu do półfinału. Minimalnie wygrał z nim jednak Kim Sang-kyum. O wyniku tego starcia zadecydował fotofinisz. Ostatecznie Kwiatkowski został sklasyfikowany na piątym miejscu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za figura! Piękna dziennikarka poleciała na wakacje