Karuzela PŚ w skokach narciarskich nabiera tempa. Po zawodach w Lillehammer, skoczkowie przenieśli się na obiekt w Ruce. W Finlandii dała o sobie znać pogoda, gdyż odwołano piątkowe treningi i kwalifikacje.
Polscy skoczkowie przeżyli też nerwową sytuację na lotnisku. Jak przekazał Aleksander Zniszczoł w rozmowie z portalem SkiJumping.pl, nasi reprezentanci musieli długo czekać na torbę, w której znajdowały się ich kombinezony.
- Jedna jedyna torba, i to ta z kombinezonami, nam nie przyleciała. Ale na szczęście już bezpiecznie do nas dotarła. Mieliśmy tu pewien zapas, więc nie było paniki, choć czekaliśmy dosyć długo na tę torbę. Tuż przed planowanymi na dziś kwalifikacjami, w końcu do nas dotarła - relacjonował. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za figura! Piękna dziennikarka poleciała na wakacje
Zniszczoł wypowiedział się również na temat warunków, w jakich skoczkowie mieszkają w Ruce. Skoczek przekazał, że do ich dyspozycji są niewielkie chatki. Był całkiem zadowolony z tego zakwaterowania.
- W każdym z domków mieszkamy w trójkę i jest bardzo fajnie. Mamy kominek, który czasem zapalamy. Kuchnia jest, ale praktycznie jej nie używamy. Apartamenty są przestronne, naprawdę w porządku - mówił. Dodał też, że chatki znajdują się w dość dużej odległości od jadalni, gdzie skoczkowie spożywają posiłki.
W Ruce zaplanowano dwa konkursy indywidualne. Ten sobotni ma rozpocząć się o godzinie 17:00. Wcześniej odbędą się przeniesione z piątku treningi i kwalifikacje. Z kolei niedzielny konkurs ma wystartować o 15:15. On również zostanie poprzedzony kwalifikacjami.
Po zmaganiach w Lillehammer liderem Pucharu Świata jest Pius Paschke, który wygrał pierwszy konkurs tego sezonu, a następnego dnia zajął drugie miejsce. Niemiec wyprzedza czterech reprezentantów Austrii. Najwyżej sklasyfikowanym z Polaków jest Paweł Wąsek, który po pierwszym weekendzie plasuje się na 17. lokacie. Biało-Czerwoni w Norwegii zgromadzili łącznie tylko 48 punktów.