W tym artykule dowiesz się o:
[b]
[/b]Krajobraz przed zimą W sobotę na skoczni imienia Adama Małysza w Wiśle wystartuje kolejna edycja Pucharu Świata. Polscy zawodnicy po bardzo dobrym lecie uważani są za faworytów pierwszego etapu nowego sezonu. Trener Stefan Horngacher zapędził ich do pracy, zanim zrobili to szkoleniowcy innych ekip i jest bardzo zadowolony z efektów.
- Poziom bardzo się wyrównał. Jeszcze nigdy zawodnicy nie byli tak blisko siebie. To wspaniałe. Grupa też się zgrała. Jestem szczęśliwy, że ta szóstka tak pracuje - mówił Horngacher w rozmowie z TVP Sport.
Kto zrobił latem największe postępy? Kto pokazuje, że możemy spodziewać się w jego wykonaniu najlepszego sezonu w karierze, a kto jak na razie jest w cieniu kolegów? Zapraszamy do zapoznania się z "krajobrazem" polskiej kadry skoczków narciarskich u progu sezonu.
[b]
[/b]Kamil Stoch. Wciąż jest numerem 1.
Nie ma żadnych podstaw żeby stwierdzić, że przestał być najlepszym skoczkiem narciarskim na świecie. Na początku sezonu letniego rozstawiał rywali po kątach (trzy kolejne zwycięstwa), potem się uspokoił i oszczędzał siły. W mistrzostwach Polski na igielicie był trzeci, za Kubackim i Żyłą. Na początku sezonu zimowego pewnie też da się wyszaleć innym, żeby uderzyć w kluczowych momentach - w czasie Turnieju Czterech Skoczni i mistrzostw świata w Seefeld.
Po zdobyciu dwóch złotych medali na igrzyskach w Soczi Stoch miał słabszy okres w karierze, powrót na najwyższy poziom zajął mu dwa lata. Teraz zapewnia jednak, że po Pjongczangu nie powtórzył błędu sprzed czterech lat i tak ułożył liczne pozasportowe obowiązki, żeby nie absorbowały go ponad miarę i pozwalały skoncentrować się na tym, co najważniejsze - na treningu.
Znawcy skoków widzą w 31-letnim zawodniku z Zębu głównego faworyta startującego w sobotę Pucharu Świata. Mówią o tym Thomas Morgenstern i Martin Schmitt, piszą dziennikarze niemieckie agencji prasowej DPA.
Tego, że Stoch będzie skakał daleko możemy być pewni, bo tylko takie skoki dają radość trzykrotnemu mistrzowi olimpijskiemu. - Nie chcę od skoków niczego, bo wszystko mam. Mnie motywuje to, że mogę skakać, bo uwielbiam to robić, uwielbiam być w powietrzu - mówił nam w przedsezonowej rozmowie. - Co zadowoli mnie w tym sezonie? Dalekie skoki. Nawet, jeśli nie będą dawać mi zwycięstw. Oczywiście wygrywanie jest przyjemne, ale nie najważniejsze. Najważniejsze to cieszyć się skokami.
ZOBACZ WIDEO Maciej Kot: Muszę stawiać kroki pomału
W tym sezonie są do zdobycia dwa trofea, których Stoch nie ma jeszcze w swojej kolekcji - złoty medal mistrzostw świata na normalnej skoczni i mała kryształowa kula dla najlepszego zawodnika Pucharu Świata w lotach narciarskich.
[b]
[/b]Dawid Kubacki. Gotowy do wygrywania.
Lato miał spokojniejsze od poprzedniego, kiedy nie było na niego mocnych. Wtedy wygrał pięć razy na pięć startów, teraz ani razu nie wypadł poza dziesiątkę, ale na podium stanął tylko raz. W ostatnim starcie na igielicie pokazał jednak zwyżkę formy - w świetnym stylu wygrał na Wielkiej Krokwi mistrzostwa Polski, wyraźnie wyprzedzając Żyłę i Stocha.
Zimą powinno procentować doświadczenie w walce o wysokie lokaty zdobyte w poprzednim sezonie. Wtedy często widać było, że Kubackiemu brakuje obycia w ścisłej światowej czołówce - po bardzo dobrym pierwszym skoku w drugiej serii rzadko udawało mu się utrzymać miejsce. W efekcie tylko trzy razy znalazł się w czołowej trójce. Tylko, bo stać go na znacznie częstsze wizyty na "pudle".
28-latek z Nowego Targu musi zacząć wygrywać, jeżeli utrzyma tendencję zwyżkową, którą pokazuje od początku pracy ze Stefanem Horngacherem, i podwoi w Pucharze Świata swój dorobek punktowy z poprzedniego sezonu. A robi to regularnie od trzech lat: 182 punkty w sezonie 2015/2016, 345 w edycji 2016/2017 i 633 punkty w ostatniej. On sam czuje się gotowy do zwycięstw.
Tuż przed startem Pucharu Świata Kubacki jest zadowolony jeszcze z jednej rzeczy - że sędziowie zaczęli doceniać jego styl i przyznawać mu wyższe noty. Latem dużo pracował właśnie nad tym, żeby szybować nie tylko daleko, ale i elegancko.
Piotr Żyła. To może być jego sezon.
Zawirowania w życiu osobistym nie wpłynęły negatywnie na jego karierę. Wręcz przeciwnie, po rozstaniu z żoną Justyną skoczek z Wisły prezentował latem bardzo wysoką formę, tak jakby pozasportowe problemy przestały mu ciążyć, lub przynajmniej były mniejszym obciążeniem. Być może zobaczył, że kibice nie odwrócili się od niego po tym, jak jego zawirowania w życiu prywatnym wyszły na jaw i to dodało mu energii oraz chęci do treningów i startów.
W Letniej Grand Prix Żyła nie wypadał ze ścisłej czołówki, raz wygrał ex aequo ze Stochem, a dwa razy był drugi. Drugą pozycję, za Kubackim, zajął też w mistrzostwach Polski na igielicie.
Już teraz można stwierdzić, że skoczek z Wisły jest w polskiej kadrze największym wygranym okresu między sezonami. Jeśli zimą utrzyma wysoką dyspozycję z lata, czeka go najlepszy sezon w karierze. Jego dobrą formę sportową i mentalną dostrzegają eksperci, którzy wróżą mu świetne wyniki.
- Obudził się. Po ostatnich startach widać, że szykuje dobrą formę. To będzie idealna odpowiedź na wydarzenia, które miały miejsce podczas igrzysk olimpijskich w Korei Południowej. Wtedy nie wyszło. Nie miał szansy skakać w drużynie. Teraz może być i tak, że wygra Turniej Czterech Skoczni. Bardzo bym tego chciał. Zasłużył na to. Pokaże klasę - mówił o nim Wojciech Fortuna w TVP Sport.
- Odrodził się jak feniks z popiołów - powiedział Rafał Kot. - Obecnie ma ustabilizowaną formę, a w jego przypadku to bardzo ważne. Jeśli ją utrzyma przez zimę, to może namieszać w czołówce. W nogach ma petardę, to wiedzą wszyscy - stwierdził jego krajan z Wisły, Jan Szturc.
Maciej Kot. W cieniu kolegów.
Wciąż nie może wrócić do formy, którą prezentował w sezonie 2016/2017, jak do tej pory najlepszym w swojej karierze. Ostatnią zimę miał przeciętną, jego najlepsze wyniki to 8. miejsca w Niżnym Tagile i Willingen, latem też był w cieniu kolegów. Gdy Stoch i Żyła wygrywali, Kubacki, Hula i Wolny zajmowali miejsca w czołówce, on kończył zawody pod koniec pierwszej dziesiątki lub w drugiej. Na koniec lata, w mistrzostwach Polski w Zakopanem, zajął 7. miejsce, nie tylko za kolegami z kadry A, ale też za Klemensem Murańką.
Kot co prawda zapewnia, że o swoją formę jest spokojny, że po prostu potrzebuje więcej czasu niż koledzy. W podobnym tonie wypowiada się jego ojciec Rafał. - Maćka zawsze gubiła chęć zdobywania jak najlepszego miejsca i przez to parę razy się potknął. Teraz z konkursu na konkurs ma się rozkręcać coraz bardziej. Już wyeliminował błędy, które pojawiały się w zeszłym sezonie. Na przykład to, że skręcało go w powietrzu - ten problem praktycznie już nie istnieje. Teraz tylko trzeba oszlifować to, co wypracował w lecie - powiedział Rafał Kot.
Mimo tych zapewnień można mieć jednak obawy, że 27-letni zakopiańczyk, zawodnik niezwykle ambitny i wymagający wobec samego siebie, zaczyna się już niecierpliwić. Przecież do wysokiej formy bezskutecznie próbuje wrócić już od ponad roku.
U progu nowego sezonu o Kocie najgłośniej było z powodu jego kąśliwej uwagi pod adresem Apoloniusza Tajnera. Gdy prezes Polskiego Związku Narciarskiego stwierdził, że nasi skoczkowie zaczną zimę od mocnego uderzenia, Kot nie gryząc się w język skomentował to słowami: - Cóż, prezes potrafi dmuchać balonik.
Stefan Hula. Wciąż solidna firma. W wieku 31 lat miał najlepszy sezon w karierze, w końcu zaczął regularnie punktować i zajmować wysokie miejsca. Bezpowrotnie stracona szansa na olimpijski medal w Pjongczangu (po pierwszej serii na normalnej skoczni prowadził, skończył na piątej pozycji) nie zniechęciła go do dalszej pracy, co pokazywał zarówno pod koniec poprzedniej zimy, jak i latem. W Letniej Grand Prix regularnie zajmował miejsca w pierwszej dziesiątce.
Póki co zanosi się w jego wykonaniu na sezon podobny do poprzedniego. Mało spektakularny, ale bardzo rzetelny. Od czasu do czasu powinien być jednak w stanie pokazać lwi pazur. Kto wie, może tak jak kilka lat temu Czech Jan Matura grubo po trzydziestce odniesie swoje pierwsze zwycięstwa w Pucharze Świata?
Jakub Wolny. W końcu widać jego możliwości.
Obok Piotra Żyły największy wygrany lata. Podwójny mistrz świata juniorów z 2014 roku z Val di Fiemme długo się odbudowywał po fatalnym upadku w Klingenthal, któremu uległ kilka miesięcy po swoim wielkim sukcesie (konieczna była wówczas rekonstrukcja więzadła krzyżowego przedniego).
23-letni już zawodnik LKS-u Klimczoka Bystra już końcówkę poprzedniej zimy miał niezłą. W kolejnych miesiącach na stałe zadomowił się w kadrze A. Z dobrej strony pokazał się w kilku konkursach Letniej Grand Prix (cztery miejsca w czołowej dziesiątce, 4. pozycja w Einsiedeln). Zrobił spory postęp, na co zwrócił uwagę Dawid Kubacki.
Jeśli tylko nie będzie miał problemów ze zdrowiem, kilka razy pokaże w zawodach Pucharu Świata swoje wielkie możliwości.
Klemens Murańka, Aleksander Zniszczoł. Ostatni dzwonek.
Wielkie talenty, jeszcze nie zmarnowane, ale chyba przed ostatnią już szansą na potwierdzenie swoich możliwości. Murańce bardzo przeszkadzają w tym problemy z zaburzeniami wzroku. Trzy ostatnie sezony były dla niego całkowicie nieudane. Ostatnie lato też nie napawa optymizmem, zajmował odległe miejsca w Letnim Pucharze Kontynentalnym. Zniszczoł w tym samym cyklu spisywał się o niebo lepiej, na koniec LPK wygrał nawet zawody w Klingenthal. Najwyraźniej służy mu powrót do kadry B trenera Macieja Maciusiaka.
Dla Murańki pewną nadzieją na przerwanie złej passy mogą być październikowe mistrzostwa Polski na igielicie. Zajął w nich 6. miejsce, przed nim byli sami zawodnicy z kadry A, a za nim Maciej Kot czy właśnie Zniszczoł.
Po konkursach w Wiśle obaj nasi medaliści mistrzostw świata juniorów sprzed kilku lat będą zapewne budować formę w Pucharze Kontynentalnym. Oby trenerowi Maciusiakowi udało się wydobyć z nich to, co najlepsze i pomóc zerwać z łatką wiecznych talentów. Murańka i Zniszczoł mają już po 24 lata, Kamil Stoch i Adam Małysz właśnie w tym wieku wdzierali się do ścisłej światowej czołówki i zaczynali budować swoje legendy.