- Zadecydowałem i chciałbym oficjalnie ogłosić, że umowa nie będzie ze mną przedłużona. Wyszło to z obu stron. Było sporo dyskusji - powiedział Michal Doleżal przed kamerami Eurosportu, potwierdzając, że z końcem sezonu 2021/22 odchodzi z funkcji trenera kadry narodowej polskich skoczków.
Choć Doleżal przedstawił to tak, jak gdyby decyzja była jego inicjatywą i nie zamierzał dalej czekać na ruch Polskiego Związku Narciarskiego, to PZN przekazał mu w czwartek, że współpraca dobiega końca.
- W czwartek nasz wiceprezes, Wojciech Gumny, wraz z Adamem Małysz, spotkali się z Michałem i przekazali mu, że zarząd PZN podjął decyzję o nieprzedłużeniu kontraktu - mówi nam Jan Winkiel, sekretarz PZN.
ZOBACZ WIDEO: Była gwiazda sportu próbuje sił w tanecznym show. Tak sobie radzi
- Chcieliśmy to Michałowi przekazać w Polsce, bo 31 marca odbiera nagrodę z ministerstwa za brązowy medal na igrzyskach olimpijskich, ale zależało mu na czasie. Miał inne oferty pracy i do końca Planicy musiał się zadeklarować, stąd też decyzja o przyspieszeniu - wyjaśnił Winkiel.
Sekretarz PZN przyznał, że decyzja miała zostać ogłoszona zawodnikom i opinii publicznej po niedzielnym konkursie, ostatnim w sezonie.
- Michał stwierdził, że przekaże tę informację zawodnikom po niedzielnym konkursie, ale zrobił to wcześniej. Wobec tego Wojciech Gumny i Adam spotkali się również z zawodnikami w czwartkowy wieczór - dodał.
Winkiel nie ukrywa, że zaskoczyła go nieco wypowiedź trenera Doleżala w Eurosporcie. - Była dla mnie nieco dziwna, bo uzgodniliśmy to wspólnie - przyznał. Odniósł się też do słów szkoleniowca, który w czwartek, w rozmowie z TVP Sport, powiedział, że czuje wsparcie zawodników, ale nie do końca czuje wsparcie związku.
- Dostał pełny sezon. W mediach był zwalniany niemal co tydzień od listopada, systematycznie to dementowaliśmy. Rozumiem, że Michał mógł się denerwować, że pojawiają się inne nazwiska, ale tak jest w sporcie, kiedy nie ma wyników - stwierdził.
- Rozmowy o dalszej współpracy zaczęliśmy po zakończeniu mistrzostw świata w lotach. Nikt nie wsadzał kija w mrowisko, nikt nie chciał mu przeszkadzać, nikt nie próbował ingerować. Było wszystko, czego zespół potrzebował. Potrzebowali wzmocnienia sztabu szkoleniowego i to się stało. Potrzebowali dodatkowych kombinezonów i też były. My nie pracujemy dla sztabu, pracujemy dla zawodników - zakończył Winkiel.
Sekretarz PZN potwierdził również to, o czym słyszeliśmy już wcześniej. Podczas finałowego weekendu Pucharu Świata w Planicy nie poznamy nazwiska nowego trenera Polaków.
Czytaj także:
- A jednak! Trzęsienie ziemi w polskich skokach potwierdzone!
- Nowy lider PŚ w lotach. Żyła niemal stracił szansę