Oberstdorf 2021. Duży pech Dawida Kubackiego. Polski skoczek tłumaczy, co uniemożliwiło mu walkę o medal

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Dawid Kubacki
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Dawid Kubacki

- Po takim dniu będzie we mnie sportowa złość, głównie ze względu na to, co mi się przytrafiło, jakie miałem warunki - mówi po konkursie MŚ w Oberstdorfie na dużej skoczni Dawid Kubacki. Polski skoczek był chyba największym pechowcem zawodów.

W tym artykule dowiesz się o:

Z Oberstdorfu - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

Nieustannie sypiący mokry śnieg i wiatr, który nie jest bardzo mocny, ale często zmienia kierunek - w takich warunkach rozgrywano piątkowe zawody o tytuł mistrza świata. Żeby zająć na Schattenbergschanze wysokie miejsce trzeba było nie tylko bardzo dobrze skakać, ale i mieć trochę szczęścia.

Kubackiemu, który zakończył zmagania na 15. miejscu, tego szczęścia zabrakło. Zarówno w pierwszej, jak i w drugiej serii, długo czekał na swój skok i był ściągany z belki. Im dłużej Polak czekał, tym więcej śniegu wpadało w tory najazdowe, co przekładało się na jego prędkości na progu.

- W pierwszej serii po ściągnięciu z belki prędkość miałem o kilometr mniejszą, niż normalnie bym miał. A kilometr to dobre dwie, trzy belki - obrazowo tłumaczył 30-letni zawodnik z Szaflar. - Nie było możliwości, żeby wszystko wydmuchać. Mamy około zera stopni, śnieg jak widzicie jest dość lepki - pokazywał mistrz świata sprzed dwóch lat z Seefeld, lepiąc śnieżkę z niewielkiej kupki śniegu, która zebrała się na płocie oddzielającym go od dziennikarzy.

ZOBACZ WIDEO: Żal i smutek po porażce. Adam Małysz: Nie dziwię się, że Dawid był zawiedziony

- Jak taki śnieg wleci w tory, ktoś po nim potem przejedzie, to się nawarstwia. Między sekcjami można to dokładnie wymieść, ale między zawodnikami nie ma takiej możliwości. A im dłuższa przerwa pomiędzy poszczególnymi skokami, tym więcej śniegu wpadnie w tory i tym bardziej on wyhamowuje - tłumaczył Kubacki.

Kiedy w drugiej serii reprezentant Polski znów był jednym z tych, którzy musieli schodzić z belki, nawet się ucieszył. - Po śniegu było widać, że wiało z tyłu. Niestety za drugim razem, jak zapaliło się zielone światło, śnieg wciąż leciał w dół skoczni. Nie "sfarciło się" - podsumował.

Mimo złych warunków w drugim skoku, które nie pozwoliły mu odlecieć dalej, niż 119 metrów, Kubackiemu odliczono od noty 8,2 punktu. W pierwszej próbie odjętych punktów miał jeszcze więcej - 17,4. Kubacki nie ukrywał, że był tym zdziwiony. Próbował jednak wyjaśnić, skąd takie wskazanie systemu.

- Trafiłem na niekorzystną średnią za wiatr. System liczy ją z konkretnego okresu czasu, od zapalenia zielonego światła. Ma w nosie, czy człowiek już wylądował, czy siedzi jeszcze na belce. Przy takiej pogodzie jak dziś zdarza się, że po wylądowaniu wiatr zakręci tymi czujnikami. Lądujesz po dość dobrym skoku, blisko zielonej kreski, a okazuje się, że jesteś daleko od lidera, bo system przeliczył warunki inaczej - opowiadał.

Bardzo dużo odjętych punktów w obu seriach miał też Piotr Żyła. Zwłaszcza w drugim skoku - 137 metrów było najlepszą odległością dnia, ale nie pozwoliło Polakowi pokonać Karla Geigera, choć skaczący chwilę wcześniej Niemiec wylądował pięć metrów bliżej. Przeliczniki spowodowały, że mistrz świata z normalnego obiektu przegrał z Geigerem walkę o brązowy medal.

- Karlowi system przeliczył punkty bardzo dobrze, na minus cztery punkty, a Piotrkowi na minus 17,8. Na pewno Piotrek miał lepsze warunki, bo aż takiego rozstrzału ten system nie ma. Zdarzają się jednak dziwne sytuacje, na przykład kilka lat temu w Rosji przy skoku Ryoyu Kobayashiego było widać, że ma lufę pod narty, a on miał dodane punkty. Jak dobrze się trafi w okres zliczania średniej, to jest fajnie, bo albo doda punktów przy neutralnych warunkach, albo jest lufa, której nie policzy. Ale może być też w drugą stronę, tak jak dziś ze mną w pierwszej serii - mówił Kubacki.

Polscy zawodnicy kończą konkurs na dużym obiekcie bez medalu, ale będą mieli jeszcze jedną szansę, by stanąć w Oberstdorfie na podium. W sobotę, na zakończenie imprezy, wystąpią w zawodach drużynowych. Kubacki przyznał, że po dwóch indywidualnych startach zebrało się w nim sporo sportowej złości.

- Mam świadomość, że zarówno na normalnej skoczni, jak i teraz, medal był w zasięgu ręki. Na pewno nie jestem jednak zadowolony z tego, jak ten drugi konkurs się dla mnie ułożył. Z drugiej strony można powiedzieć, że wszystko się wyrównało, bo dwa lata temu w podobnych warunkach to ja miałem szczęście - wspomniał mistrzostwa świata sprzed dwóch lat, gdy na normalnym obiekcie zdobył złoto, choć po pierwszej serii był dopiero 27.

Czytaj także:
Oberstdorf 2021. Ekspert krytycznie o formie Kamila Stocha. "Widać, że się męczy w locie"
Wyniki konkursu bez przeliczników nie zostawiają złudzeń. Piotr Żyła miałby medal!

Źródło artykułu: