Zakopiańska policja miała mnóstwo pracy. Agresywni turyści kopali funkcjonariuszy

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu policyjny radiowóz wśród licznych turystów w Zakopanem
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu policyjny radiowóz wśród licznych turystów w Zakopanem

W ten weekend zakopiańscy policjanci mieli ręce pełne pracy. Podejmowali wiele interwencji, co w niektórych przypadkach doprowadzało do agresywnych reakcji. Względnie spokojnie było pod Wielką Krokwią.

W tym artykule dowiesz się o:

Od 12 lutego w Polsce obowiązują nowe zasady dotyczące walki z pandemią koronawirusa. Rząd zdecydował, że działalność mogą wznowić hotele (maksymalne obłożenie 50 proc.). To sprawiło, że turyści chętnie ruszyli m.in. w kierunku Zakopanego.

Nie brakowało takich, którzy zachowywali się niestosowanie. Rzecznik prasowy zakopiańskiej policji asp. sztab. Roman Wieczorek tłumaczy, że niektórzy przesadzali z alkoholem, co sprzyjało wybuchom agresji. Funkcjonariusze musieli też ratować przed wymarznięciem kilka osób, które leżały w śniegu.

- Wiele osób ewidentnie przesadziło z alkoholem. Ja nie generalizuję, że to są wszystkie osoby, ale znaleźli się tacy, którzy naprawdę byli bardzo, bardzo agresywni. Policjanci spotkali się z niczym nieuzasadnioną agresją. Były osoby, które wręcz kopały policjantów, atakowały ich za to, że zwrócili im uwagę, iż należy nosić maseczkę. Tym osobom zostaną przedstawione zarzuty. Dwie osoby usłyszą zarzuty za ataki na policjantów - powiedział rzecznik zakopiańskiej policji.

ZOBACZ WIDEO: Sven Hannawald zadał pytanie Adamowi Małyszowi. Odpowiedź bezcenna!

Interwencji mundurowych nie brakowało. - Pod Tatry przyjechało kilkadziesiąt tysięcy turystów. Wieczorami te parę tysięcy spotkało się na Krupówkach. To przełożyło się na więcej naszych interwencji. Podsumowując, w weekend tych interwencji przeprowadziliśmy blisko trzysta. Wylegitymowaliśmy około 500 osób. Nałożyliśmy 121 mandatów karnych, tylko za to, że ludzie nie nosili maseczek. W 50 przypadkach skierowaliśmy do sądu wnioski ws. wykroczeń - dodał asp. sztab. Wieczorek.

- To ewidentnie wskazuje, że było bardzo, bardzo dużo pracy, a były też i takie chwile, że niemal wszystkie patrole policyjne były zaangażowane w interwencję - zaznaczył.

A co działo się w trakcie zmagań na Wielkiej Krokwi? - Pod skocznią było stosunkowo spokojnie. Wiele osób przechodziło wokół skoczni, korzystało z gastronomii i straganów czy też próbowało obserwować to, co się działo na skoczni. Tym razem na obiekcie zabrakło publiczności, nie było też telebimu i nagłośnienia, więc tak naprawdę nie można było za bardzo skorzystać z tej przyjemności - ocenił rzecznik.

- Ten weekend pod Tatrami nie różniłby się niczym od tych wszystkich wcześniejszych, gdyby nie to, że mamy wyjątkowy czas epidemii. Policjanci muszą zwracać uwagę na zachowanie dystansu społecznego i noszenie maseczek. Stąd też takie nasze działania - podsumował Roman Wieczorek.

Czytaj także:
> "Technicznie skoki Kamila Stocha wyglądają poprawnie". Ekspert wskazuje inną przyczynę kłopotów
> Andrzej Stękała jednym z liderów kadry na MŚ? "Zapowiada się, że będzie jednym z naszych najmocniejszych punktów"

Źródło artykułu: