Sędziowskie noty w skokach narciarskich od lat wzbudzają kontrowersje. Ostatnio temat powrócił po upadku Halvora Egnera Graneruda, który przeskoczył skocznię w Lahti, ale ostatecznie zajął dopiero czwarte miejsce.
- Granerud powinien wygrać ten konkurs. Stracił dużo pieniędzy, tak jak wielu innych skoczków, przez sędziowskie noty - podkreślił w rozmowie z serwisem Iltalehti Hannu Lepistoe, który w latach 2006-2008 był trenerem polskiej kadry skoczków, a od 2009 r. do końca kariery indywidualnie prowadził Adama Małysza.
Czy powinno zrezygnować się z sędziowskich not? - Popieram ten pomysł - przyznał Fin. Eksperci podkreślają, że sędziowie podczas oceniania nie mogą korzystać z powtórek, a ze swoich wieżyczek często nie mogą dostrzec, jak wyglądał lot bądź samo lądowanie. Wykazano również, że część arbitrów ocenia wyżej własnych rodaków (o tych badaniach pisaliśmy TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: Sven Hannawald zadał pytanie Adamowi Małyszowi. Odpowiedź bezcenna!
Dodatkowo niektórym zawodnikom przypisuje się automatycznie wyższe bądź niższe noty ze względu na ich "reputację". Jako przykład podaje się m.in. Simona Ammanna, który przed laty miał problem z telemarkiem i obecnie automatycznie otrzymuje niższe oceny za styl.
- Ocena estetyczna wykonania skoku jest całkowicie subiektywna. Przepisy mówią też, że jednym z czynników, które należy ocenić, jest to, jak sportowiec wykorzystuje aerodynamikę. Ale kto może to ocenić? Nikt - podkreśla Mikko Virmavirta z Uniwersytetu w Jyvaskyla, który od lat zajmuje się skokami.
Właśnie Virmavirta chciałby pójść jeszcze dalej. Fin chciałby zrezygnować nie tylko z ocen sędziowskich, ale i przymusu lądowania telemarkiem. - To relikt przeszłości, gdy sprzęt umożliwiał bezpieczniejsze lądowanie właśnie z telemarkiem. Dzisiaj prawie wszystkie najdłuższe skoki, ze względów bezpieczeństwa, wykonywane są na płasko - dodaje.
Czytaj też: Dramatyczna scena w Willingen! Skoczek wbił sobie nóż w udo