MŚ w lotach. Szymon Łożyński: Kilku sędziów przeszło samych siebie [OPINIA]

PAP/EPA /  EPA/VID PONIKVAR / Na zdjęciu: Michael Hayboeck
PAP/EPA / EPA/VID PONIKVAR / Na zdjęciu: Michael Hayboeck

Wielu skoczków przygotowało fantastyczną formę na MŚ w lotach. Nie można tego powiedzieć o sędziach. Od początku sezonu ich noty wzbudzają kontrowersje, ale to co wyprawiali w piątkowym konkursie w Planicy, nie mieści się w głowie.

Pierwsza ważna impreza sezonu, walka o medale, a kilku sędziów zachowuje się tak, jakby pierwszy raz wystawiało noty za styl. Po ocenach skoków Austriaka Michaela Hayboecka czy Karla Geigera można było złapać się za głowę.

Po raz kolejny potwierdziło się w skokach, że za daleki skok sędziowie niemal z automatu wystawiają wysokie oceny. Tak było w przypadku pierwszej próby Hayboecka. Austriak poleciał bardzo daleko. Wylądował na 245,5 metra. Zrobił to na dwie nogi i dopiero zamarkował telemark. Dwóch sędziów nie dało się nabrać i dało 16,5 oraz 17 punktów. Trzech kolejnych przyznało noty po 19. Śmiech na sali.

Zobacz skok Michaela Hayboecka:

Kilkadziesiąt minut później równie daleko leci Karl Geiger. Ląduje na 241. metrze. W jego locie trudno do czegokolwiek się doczepić. Dobrze podchodzi do lądowania, tylko lekko się zachwiał. Zasłużył na co najmniej 18, 18,5. Dostał dwie takie noty, trzech kolejnych sędziów przyznało 16,5, 17, 17,5. Trudno to wytłumaczyć.

Niestety takie wpadki są na porządku dziennym w Pucharze Świata. Na MŚ w lotach sędziowie powinni jednak wziąć się w garść i z jeszcze większą uwagą podchodzić do lądowania zawodników. Odległość ani nazwisko nie powinno mieć żadnego znaczenia. Oceny wystawia się za styl i z tego trzeba rozliczać skoczków.

W piątek noty nie miały jeszcze decydującego wpływu. Liczyła się przede wszystkim odległość i przeliczniki za wiatr. Różnice w czołówce są jednak niewielkie. Czwartego Hayboecka dzieli od prowadzącego Geigera niecałe 10 punktów. Na skoczni do lotów to tyle co nic. Dlatego sędziowie muszą wziąć się w garść. W sobotę od ich not może wiele zależeć. Takie ocenianie stylu jak w piątek nie może mieć miejsca na mistrzostwach świata.

Trzeba jednak dodać, że oceny sędziów nie miały większego wpływu na miejsca zajmowane przez Polaków. W przypadku Biało-Czerwonych zabrakło po prostu odległości. Kilka lat temu 7. miejsce Żyły, 8. Stocha, 10. Stękały i 12. Kubackiego przyjęlibyśmy z radością. Teraz mamy duży niedosyt.

W piątek Polacy wyskakali się w fenomenalnej serii próbnej. Potem zabrakło już błysku. W sobotę jest jednak nowy dzień. Straty do medalu są duże, ale wciąż wszystko jest jeszcze możliwe. To jest skocznia do lotów. Tutaj w jednym skoku można wszystko wygrać i w jednym wszystko stracić. Dlatego z nadziejami siadamy w sobotę przed telewizorami i kibicujemy Biało-Czerwonym. A jeśli nawet nie wyjdzie, to jest jeszcze niedziela i drużynówka, gdzie brak medalu dla Polaków trudno sobie wyobrazić...

Szymon Łożyński
Czytaj także:

Wielki powrót w polskich skokach
Niespodziewany lider na półmetku. Polacy oddalili się od medalu

ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot analizuje formę syna. "Jestem w kropce"

Źródło artykułu: