Koronawirus storpedował letnie plany skoczków, bowiem cykl Letniego Grand Prix został okrojony do minimum, czyli zaledwie do dwóch konkursów na skoczni imienia Adama Małysza w Wiśle. Był to zarazem test dla organizatorów, bo również w Wiśle zainaugurowany zostanie sezon zimowy. Konkursy zaplanowane są na 21 i 22 listopada.
Pod wieloma względami to może być najtrudniejszy i najdziwniejszy sezon Pucharu Świata. Wszystko za sprawą szalejącej na całym świecie pandemii koronawirusa i związanych z nią obostrzeń. Wiemy już, że w Wiśle, jak również w kilku kolejnych miejscowościach, na trybunach zabraknie kibiców.
Brak kibiców może być jednak zaledwie wierzchołkiem góry lodowej problemów, z którymi w najbliższych miesiącach będą musieli mierzyć się skoczkowie, organizatorzy poszczególnych konkursów, jak również Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS). Problemów, których nie da się przewidzieć z wyprzedzeniem, bo sytuacja w poszczególnych państwach zmienia się wręcz z dnia na dzień.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak piękna Amerykanka dba o swoje ciało
Problematyczne w pierwszej części sezonu wydają się być szczególnie konkursy w Niżnym Tagile (5-6 grudnia). Gdyby okazało się bowiem, że któryś ze skoczków otrzyma w Rosji pozytywny wynik testu na koronawirusa, będzie musiał odbyć tam dwutygodniową kwarantannę. A to z kolei wykluczy go z udziału w zaplanowanych na kolejny weekend mistrzostwach świata w lotach narciarskich.
Wyzwaniem dla wszystkich ekip z pewnością będzie logistyka, która - w dobie pandemii - również mocno się komplikuje. FIS oferuje wszystkim reprezentacjom odpłatne loty czarterowe, ale wszystko wskazuje na to, że Polacy nie będą z nich korzystać.
- Myślę, że największym wyzwaniem dla skoczków, organizatorów i dla samego Polskiego Związku Narciarskiego, będzie również dostosowanie się do aktualnej sytuacji. Przez lata wypracowaliśmy w Pucharze Świata wiele sprawdzonych już schematów, które w obecnych czasach nie będą miały żadnego zastosowania - przyznaje Jan Winkiel, sekretarz generalny PZN w rozmowie z WP SportoweFakty.
Wszystko wskazuje zatem, że kluczowymi celami dla skoczków w sezonie zimowym będą takie imprezy jak mistrzostwa świata, mistrzostwa świata w lotach, czy Turniej Czterech Skoczni, a więc wydarzenia, które rozgrywają się w ciągu kilku dni. Jeśli zaś chodzi o Puchar Świata, tym razem zejdzie on na dalszy plan. Zwycięzcą klasyfikacji niekoniecznie zostanie skoczek najlepszy na przestrzeni ponad trzech miesięcy, a ten, któremu, oprócz formy, sprzyjać będzie także szczęście. Łatwo przekalkulować, że gdyby któryś ze skoczków musiał przejść dwutygodniową kwarantannę, straci wówczas nawet cztery konkursy PŚ.
- Wysokie lokaty polskich skoczków w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata to zawsze miły obrazek, ale teraz na pewno będziemy patrzeć na nią w inny sposób. Nie będziemy szli po trupach do celu. Nadrzędnym celem pozostają mistrzostwa świata w Oberstdorfie i na tę imprezę chcemy być przygotowani w stu procentach. Priorytet będą miały także mistrzostwa świata w lotach - dodaje Winkiel.
Do tej pory nie słyszeliśmy o licznych przypadkach koronawirusa w świecie skoków narciarskich, choć na początku października pozytywne wyniki testu otrzymali dwaj Szwajcarzy - Killian Peier i Andreas Schuler. W sierpniu natomiast chorobę przeszedł Czech, Filip Sakala.
Czytaj także:
- Puchar Świata w Wiśle. Oficjalnie: konkursy bez udziału publicznościEdytuj
- Zobacz jak Dawid Kubacki trenuje w... ogródku! Taras, pies i sztanga (wideo)