Do skutku nie doszły konkursy Raw Air w Vikersund oraz mistrzostwa świata w lotach narciarskich w Planicy. FIS po konsultacjach z organizatorami postanowił odwołać te zawody i przedwcześnie zakończyć sezon. Wszystko z obawy o zdrowie zawodników, którzy narażeni byli na zakażenie koronawirusem.
Takiej decyzji organizatorów żałuje Piotr Żyła, który jedyne w minionym sezonie zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata odniósł na mamuciej skoczni w Bad Mitterndorf. Tam też oddał - swoim zdaniem - najlepszy skok w ostatnich miesiącach. Liczył, że w mistrzostwach świata w lotach osiągnie sukces.
Żyła sezon zakończył na jedenastym miejscu w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Nie do końca był zadowolony ze swojej dyspozycji. Wpływ na to, jak się prezentował, miał upadek podczas inaugurujących sezon zawodów w Wiśle.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak Cristiano Ronaldo i Georgina Rodriguez trenują na Maderze
- Trochę straciłem na upadku na samym początku sezonu. Całe lato było dobre. Prezentowałem się dobrze psychicznie i fizycznie. Ten upadek zaburzył mi cały rytm. Moja forma fizyczna była później słabsza. Lepiej poczułem się dopiero podczas lotów. Tam wpływ na wynik ma wiele innych czynników. Szkoda, że najważniejsze konkursy na skoczniach mamucich zostały odwołane - powiedział w programie "Okno na sport" emitowanym na antenie Eurosportu.
33-letni Żyła uspokoił swoich fanów i zadeklarował, że nie zamierza kończyć kariery. Nie jest wykluczone, że będzie ją kontynuował co najmniej do igrzysk w 2026 roku, które odbędą się w Mediolanie oraz Cortinie d’Ampezzo.
- Na razie o tym nie myślę. Patrząc na Noriakiego Kasai, czuję, że wciąż jestem młody. Możliwe, że będę skakał aż do 2026 roku. To tylko sześć lat, nie jest to dużo - dodał Żyła.
Czytaj także:
Skoki narciarskie. Gregor Schlierenzauer myśli o życiu po zakończeniu kariery. Chciałby pójść w ślady Adama Małysza
Koronawirus. Były skoczek kadry Polski o zakażeniach w Szkole Głównej Służby Pożarniczej