Kiedy w styczniu 2018 roku trener Alexander Stoeckl zabrał młodziana do Zakopanego, brylującego w Pucharze Kontynentalnym, wszyscy widzieli, że objawił się kolejny talent, mogący za kilka lat dobrać się do skóry najlepszym. 19-latek zachwycał podczas treningów i kwalifikacji, zajął ósmą lokatę, która do tego sezonu była jego najlepszym wynikiem w karierze. Niedługo później sięgnął po złoto mistrzostw świata juniorów, będących przedsionkiem do wielkiej kariery.
ZOBACZ: Kubacki faworytem Niemców
Marius Lindvik może pójść w ślady wielkich poprzedników, i to nadzwyczaj szybko. Przez prawie dwa lata pozostawał w cieniu starszych kolegów, ale latem 2019 roku wykonał tytaniczną pracę, stawał na podium Letniego Grand Prix (w Klingenthal pobił letni rekord - 148 m). Zmienił sposób skakania, w locie zaczął bardziej przypominać Ryoyu Kobayashiego i Kazuyoshiego Funakiego. Leci płasko, w nienagannym stylu, bez najmniejszego wahnięcia, "łapie" powietrze jak latawiec.
ZOBACZ: Oto pary KO konkursu w Bischofshofen
Zapowiedzią sukcesów w Turnieju Czterech Skoczni było podium w Klingenthal (wcześniej w Ruce stracił 2. miejsce z powodu nieregulaminowego kombinezonu) i seria miejsc w czołowej dziesiątce. Na przełomie roku Norweg zaczął zachwycać świat skoków.
ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. 68. Turniej Czterech Skoczni. Jakub Kot wskazał faworytów. "To on może zagrozić Kubackiemu najmocniej!"
W wielkim stylu wygrał noworoczny konkurs w Garmisch-Partenkirchen, wyrównując rekord skoczni Simona Ammanna (143,5 m). Jedno porównanie da ogląd na jego wyczyn - Szwajcar skakał z dwukrotnie dłuższego najazdu! W Innsbrucku o włos pokonał Dawida Kubackiego, potwierdzając, że jest mocny w każdych warunkach.
W drugiej serii musiał skakać przy bardzo niekorzystnym wietrze, a i tak obronił pierwszą lokatę. Gdyby nie słabsza druga próba w Oberstdorfie, Lindvik w cuglach prowadziłby w turnieju. A tak goni Kubackiego, traci do niego niewiele ponad dziewięć punktów. Gdzie jak gdzie, ale w Bischofshofen to różnica do odrobienia w trakcie jednej serii.
Polak musi mieć się na baczności, Norweg w debiucie szybko zaadaptował się do Paul-Ausserleitner-Schanze (HS140), w treningach i kwalifikacjach skakał nieco dalej od Kubackiego. Sam Lindvik zapowiadał, że jest w stanie nadrobić dystans. Jeśli udałoby mu się wskoczyć na pierwszą lokatę, to stałby się jedną z największych rewelacji ostatniego trzydziestolecia. Poprzednio w debiucie wygrywał rewelacyjny 17-latek Toni Nieminen, który jak szybko się objawił, tak szybko zgasł.
Lindvikowi to raczej nie grozi. Jakiś czas temu postawił wyłącznie na sport, przestał ciągnąć dwie sroki za ogon. Odstawił swoją pasję - muzykę - na boczny tor. Skoczek dorabiał jako DJ, przez 30 minut jako support prowadził imprezę w znanym klubie Martins w Lillestrom. - To było fajne doświadczenie. Nadal produkuję muzykę, ale to wyłącznie hobby - wyjaśniał w rozmowie z dziennikiem "Verdens Gang".
Rodacy oszaleli na jego punkcie, widzą w nim przyszłego dominatora skoków i kandydata na następcę Roara Ljoekelsoeya. Wszystko potoczyło się błyskawicznie, niedawno młodzian dominował w Pucharze Kontynentalnym, przeskakiwał obiekt w Iron Mountain (co skończyło się groźnym upadkiem). Za kilka godzin w pierwszym pełnym pucharowym sezonie może stać na podium jednego z największym turniejów.