Kibice zgromadzeni przed telewizorami przecierali oczy ze zdumienia, kiedy Ryoyu Kobayashi po skoku na 133,5 metra otrzymał 7,7 punktu rekompensaty za - w teorii - niekorzystne warunki przy jego próbie. Zdziwienie było jak najbardziej zasadne, ponieważ można było gołym okiem zauważyć zauważyć noszenie, jakie złapał Japończyk. Sprawa była o tyle dziwna, że Kobayashi jako jedyny spośród 50 zawodników w I serii miał dodane punkty za wiatr.
- Przy tak niskiej belce i przy takim wietrze (teoretycznie w plecy - przyp. red.) Kobayashi nie byłby w stanie skoczyć tak daleko (133,5 metra). Nie ma takiej możliwości. To nie jest jednak błąd, ani oszustwo. Wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. Tak działają te przeliczniki, czy to jest logiczne, to już każdy ma swoje zdanie - tłumaczył Jakub Kot w rozmowie z WP SportoweFakty (WIĘCEJ).
Skoki narciarskie pokazały zatem swoje gorsze oblicze. Nie jest jednak żadną nowością to, że system rekompensat punktowych za wiatr nie jest doskonały, a często wręcz nawet krzywdzący dla skoczków. Jego wady uwypuklają się szczególnie w tak loteryjnych zawodach, jakich byliśmy świadkami w niedzielę. Rzecz w tym jednak, że do tej pory nikt nie wymyślił nic lepszego.
ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Apoloniusz Tajner chce nowego skoczka w rodzinie. "Za pięć lat zaczniemy próby"
Skoki to dyscyplina skazana na łaskę warunków atmosferycznych. Za nami trzy weekendy Pucharu Świata w sezonie 2019/20 i w każdym z nich pogoda odgrywała znaczącą rolę w rywalizacji zawodników. To dyscyplina, która raz daje, raz zabiera. W niedzielę szczęśliwy los wyciągnął Ryoyu Kobayashi, a ofiarą panujących warunków został m.in. Gregor Schlierenzauer.
Z przeszłości pamiętamy już podobne konkursy, a nawet takie, których stawka była znacznie większa. Jak choćby ten podczas mistrzostw świata na skoczni normalnej w Seefeld. Po pierwszej serii byliśmy wściekli, kiedy Dawid Kubacki i Kamil Stoch zajmowali odległe miejsca. W finale jednak szczęście uśmiechnęło się do skoczków, którzy startowali na początku drugiej rundy, w tym właśnie do Polaków. Każdy kolejny zawodnik musiał radzić sobie z coraz trudniejszymi warunkami, zmiennym wiatrem i torami najazdowymi, zasypywanymi przez mokry śnieg. W niebywałych, wręcz kuriozalnych okolicznościach, Kubacki awansował z 27. na 1. miejsce, a Stoch został wicemistrzem świata.
To tylko jeden z wielu przykładów. Wiatr jest wpisany w ten sport i nikt przez lata nie znalazł na niego sposobu. Rekompensaty punktowe w pewnym stopniu ograniczyły jego wpływ na rywalizację, ale jak przekonaliśmy się po raz kolejny, nie gwarantują one sprawiedliwości. Następcy Waltera Hofera z pewnością będą mogli wykazać się w tej kwestii.
Czytaj także: Skoki narciarskie. Puchar Świata 2019. Polscy skoczkowie poniżej oczekiwań. Kryzys czy tylko loteryjne warunki?